czwartek, 6 lutego 2014

KRONIKARSKI NOTATNIK – ciąg dalszy

                 

 Rok 1976

Jeszcze raz powracam do wyobrażeń o przyszłości szkoły, z którą identyfikowałem się bez reszty. Na kolejnych posiedzeniach Rady Pedagogicznej zyskiwałem pełny aplauz dla wszystkich pomysłów, bo zawsze dotrzymywałem słowa w realizacji poprzednich projektów.
Szkoła piękniała w oczach i co najważniejsze - dzieci były z niej dumne.
Spełniało się zatem pozornie nierealne marzenie, żeby przekształcić ją w pałac, prawdziwą świątynię nauki, kochaną, mądrą, podziwianą i  piękną. Utopia ? Niekoniecznie. Nawet w czasach siermiężnych istniały przeogromne rezerwy i nie brakowało ludzi dobrej woli skorych do pomocy. Pamiętam, że jako dziecko  na dalekim i biednym Podlasiu i jako
sierota po wojennej odysei - miałem dwa marzenia do spełnienia, tylko dwa skromne marzenia ; mieć dużo własnych książek i drewniany parkiet w mieszkaniu. Udało mi się dość szybko w dorosłym i samodzielnym życiu zawodowym zrealizować z nawiązką. A teraz budowałem, może ściślej - tworzyłem pałac piękna bliski setkom dzieci, których los i odczucia były dla mnie najważniejsze. Może dlatego, że fascynowała mnie psychologia  i szczególna wrażliwość estetyczna, ale przede wszystkim rozumienie wartości dzieciństwa, które zabrała mi bezpowrotnie wojna, okaleczając psychicznie i fizycznie i wypluwając jako dziesięciolatka - analfabetę bez szkoły - w zrujnowany przemocą i bestialstwem świat, nowy, wolny, ale obcy i wrogi. Rozumiałem duszę dziecka, jego tragiczne kompleksy, obawy, strach, wyobcowanie, patologie życia rodzinnego, biedę i głód, takie samotne i krzywdzone przez los istoty były mi bliskie, dla nich miałem zawsze otwarte drzwi szkolnej kancelarii.Jak pouczał mój Mistrz Janusz Korczak - bez pełnego dzieciństwa czeka człowieka kaleki los. Łatwo zweryfikować tę tezę patrząc na liczbę rozpadających się dziś młodych małżeństw i samotnych  dzieci obciążonych złymi doświadczeniami z winy dorosłych.
Bardzo chciałem, by w szkole - pałacu, swoim prawdziwym ‘ drugim domu’, dzieci czuły się szczęśliwe i bezpieczne, wolne od trosk świata zewnętrznego. To był ich azyl, może jeszcze niedoskonały i niefunkcjonalny, ale oczekiwany i potrzebny, eliminujący strach, gniew, przemoc, bezsilność i złe doświadczenia., zaspakajający w jakimś stopniu potrzebę miłości. Na wysokości zadania stanęły też nauczycielki, może nie wszystkie, ale ogromna większość. Wiele spośród nich zasługiwało na najwyższy szacunek dzięki swojej kobiecej i matczynej wrażliwości, która nie pozwalała odtrącać uczniów sprawiających określone trudności wychowawcze. A że bywały czasem przysłowiowe ‘czarne owce’ ? Cóż - samo życie. Ale w ciągu kilkunastu lat kierowania szkołą mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki .
Tempora mutantur... Czasy się zmieniają. Pisałem w kronice szkolnej /sam ją prowadziłem w wolnym czasie, jeśli znalazłem taką chwilę.../ ;Dziś trzeba kształcić kulturę uczuć zgodnie z  zasadami współczesnego humanizmu w coraz bardziej odhumanizowanych czasach wykoślawiających psychikę bezbronnych z braku życiowego doświadczenia jednostek, głównie dzieci. To nie jest prekursorstwo, to autentyczna potrzeba nowych czasów, w jakich nam przyszło żyć i pracować. Czasów trudniejszych, ale zarazem piękniejszych.

            20 maja 1976
Odznaczamy dorosłych przyjaciół szkoły medalami ‘Primi inter Pares’ - Pierwszemu wśród Równych’ , m.in. Ministra Oświaty i Wychowania Jerzego Kuberskiego, który przysłał listowne podziękowanie.
            26 maja 1976 
Uroczyste przekazanie do zbiorów muzealnych Izby Pamięci Narodowej sztandaru  powiatowych władz Ligi Obrony Kraju. Obecni wśród gości przedstawiciele władz wojewódzkich w Jeleniej Górze.
            27 maja 1976
Otrzymujemy obfitą korespondencję od niezawodnych przyjaciól ; profesora Tibora Csorby i niemieckiej szkoły w Pirnie. Skorzystamy niebawem z zaproszenia do rewizyty i spotkania zagranicznego w Saksonii z wycieczką do Dreezna.
Sala ‘Białych Orłów’ bogaci swoją urodę i zasobność zbiorów, doczekała się też swojej strony w albumowym wydawnictwie Marii i Andrzeja Szypowskich ‘Znak ziemi naszej’. Wygląda imponująco i można to uznać za znaczący sukces szkoły.
Niespodziewanie otrzymujemy nagrodę redakcji czasopisma ‘Płomyczek’ za kronikę i gazetkę szkolną klasy VI b. Uczniowie - pod dyskretną opieką polonistek - potrafią samodzielnie oceniać w literackim opisie wartki rytm codziennych wydarzeń i czynią to sumiennie, mądrze i z niewątpliwym talentem,’ a to cieszy.
           Ta sama data.
Wracam myślą do wczorajszej uroczystości Dnia Matki. Wzruszające hasło wymyślone przez same dzieci:
‘Mama - najpiękniejsze słowo życia i świata ...’ Rzeczywiście - w szkolnej tradycji to już wielkie i piękne święto ; ciepłe, serdeczne, ukwiecone czy po staropolsku - umajone. Nie ma w nim nic ze sztampy, dominuje spontaniczność i uczuciowy autentyzm.
Potwierdza słuszność korczakowskiego twierdzenia, że bez uczuć gaśnie cała uroda świata i ludzkiego, a zwłaszcza dziecięcego życia.
            30 maja 1976
W ‘Żołnierzu Polskim’ nr 22 ukazuje się arcyciekawy artykuł z cyklu; Tradycje i
Współczesność’ pod tajemniczym tytułem ; Adres ; Bolesławiec, Słowackiego 2’. Pean o dorobku szkoły widzianym oczami wojskowego korespondenta. Żeby nie wpaść w samouwielbienie - zainteresowanych odsyłam do oryginalnej i dostępnej dokumentacji.
31 maja
Troje wzorowych, wyróżniających się uczniów wyjedzie w nagrodę w czasie wakacji na Węgry. Są to Bernarda Słobodzian, Ewa Niziałek i Bogdan Tarnowski. Będą uczestnikami obozu harcerskiego, a to oznacza wielką przygodę na gościnnej ziemi naszych przyjaciół i pobratymców. Rozmawiałem z bohaterami tego wydarzenia- jak zawsze - przy herbacie z samowara i słodyczach w Klubie Neptuna. Nastrój można zdefiniować krótko ; rozsadzała ich radość, oczekiwanie na wyjazd, duma z własnego, zasłużonego sukcesu. Kochane dzieciaki ; rwą się do lotu, odkrywania urody i tajemnic świata. Szkoda, że w gruncie rzeczy tak niewiele możemy im ofiarować…
            31 maja
Kolejny list z rejsu Teofila Grydyka. Znów będzie w szkole z pełnymi walizami skarbów króla oceanów - Neptuna. Nie zdradza jednak zawartości marynarskiego kufra, to ma być niespodzianka. Cóż, cierpliwie poczekamy. Eksponatów z Ameryki Południowej nie mamy jeszcze zbyt wiele, a stamtąd prowadzi szlak morskiej podróży naszego sponsora. Kolekcja piranii wzbogaci się zapewne o równie egzotyczne okazy  fauny tropikalnej.
Warto odnotować i wyeksponować ważny fakt, że szkoła w maju stała się zbiorowym członkiem Stowarzyszenia Działaczy Kultury Morskiej /jestem jednym z jego założycieli/, co potwierdza odrębny certyfikat. To niewątpliwa satysfakcja, ale i zobowiązanie.
Warszawska redakcja czasopisma ‘Motywy’ otrzymuje szkolny medal ‘Primi inter Pares’ , identyczny przekazujemy też redaktorowi Stefanowi Słyszowi, który pisze o nas często i ciepło. Zaskakuje fakt, że nasze poczynania wychowawcze i organizacyjne pismo stołeczne traktuje jako modelowe, wzorcowe i godne szerokiego wdrażania do praktyki oświatowej. Tym bardziej czujemy się zobowiązani do dalszych poszukiwań twórczych, Już nie tylko jesteśmy definiowani jako homo sapiens, ale przekroczyliśmy próg pojęcia homo faber /człowiek twórczy/. Czy nie ma w tym jednak dużej przesady ?

Zostawmy te rozważania na później.
Ekipa warszawskich filmowców realizująca film historyczny o naszym mieście zabrała
sporą grupę młodzieży w plener. Będą głównie statystami, ale nie tylko. Zobaczyć siebie na planie filmowym to jednak duża satysfakcja, przyjemność, przeżycie, rodzaj nagrody.
Dobrze, że mamy wyrobioną dobrą markę i logistyczną dyspozycyjność i ze wychowankowie nie odczuwają większej tremy w zetknięciu się z nowymi sytuacjami życiowymi, są pozbawieni prowincjonalnego kompleksu. Chcemy być szkołą otwartą na świat i to się nam udaje.
Niezawodna uczennica Beata Winkler zdobywa I miejsce i złoty medal w wojewódzkich zawodach pływackich w Jeleniej Górze.

1 czerwca 1976
Międzynarodowy Dzień Dziecka. Otwieramy serca dla najmłodszych wychowanków, dzielimy się sympatią i ciepłymi życzeniami z nastolatkami, ciepłe słowa jak barwne kwiaty rozkwitają w klasach i na korytarzach. To przecież szkoła pełna uśmiechu, sercem malowana, w której każdy uczeń jest ważny i potrzebny. Uśmiechnąłby się tu zapewne Stary Doktor Janusz Korczak widząc tę spontaniczną, szczerą radość ogromnej szkolnej rodzinnej gromady w paradnych mundurkach albo w tłumie bajkowych przebierańców... Dzieci lubią ten dzień. więc go im ofiarowujemy z prawdziwą radością, pomnożony własnymi wspomnieniami lub ich zupełnym brakiem. Bo przecież wielu z nas, pełnokrwistych i prawdziwych, realizujących ważną społeczną misję nauczycieli - to dzieci wojny o zszarganym, zbrukanym bombami dzieciństwie. Może to i dobrze, że wykrusza się bezpowrotnie pokolenie ludzi tak okrutnie skrzywdzonych przez los, ludzi pozbawionych praw i godności osobistej, niewolników III Rzeszy niemieckiej. Tym więcej ciepłych doznań chcemy zasiać w dziecięcych sercach nie tylko w tym uroczystym dniu, aby przepędzić demony zła, nienawiści, przemocy, pogardy, żeby kiełkował Świat dobrych, pięknych, bogatych uczuć, bo przecież w osobowości człowieka tkwi ich zdecydowanie więcej. To nie pedagogiczna utopia, ale humanitarna misja, zawodowe powołanie, sens piękna nauczycielskiej pracy pro publico bono. Tak pracujemy i pracowaliśmy przynajmniej w bolesławieckiej Ósemce’.
            3 czerwca 1976
160 wzorowych uczniów otrzymuje pamiątkowe odznaki /projektował Lesław Kasprzycki/ na uroczystym apelu /plac apelowy im. Marynarki Wojennej/. Wręcza je Henryk Czopek, były więzień na Zamku Lubelskim, partyzant z szeregów Armii Krajowej, który cudem uniknął śmierci z rąk hitlerowców.
3 czerwca
50 kombatantów z Bytomia składa wizytę w szkole, zwiedzając przede wszystkim Izbę Pamięci Narodowej. Obok wzruszającego wpisu do kroniki IPN pozostawili cenny upominek - pamiątkowy górniczy medal.
4 czerwca
Dyrektor Dolnośląskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu , mgr inż. Wiktor Wożniak, gości w naszej placówce oświatowej. To człowiek otwartego serca,
z którym nadajemy na tej samej, patriotycznej fali i z którym doskonale rozumiemy się. To początek nowej i cennej przyjaźni na długie lata. Dochodzę do wniosku, że pękające w szwach muzeum górnicze nie pomieści wszystkich eksponatów /także tych przywiezionych z Wałbrzycha/, trzeba więc otworzyć Salę Górniczą w kolejnej izbie lekcyjnej.A więc rodzi się nowe zadanie z myślą o wzbogaceniu szkoły.
20 czerwca
To już wakacje, ale dobra passa w historii ‘Ósemki’ trwa nadal. Odwiedza nas redaktor Pawełkiewicz z morskich ‘Horyzontów’ z informacją, że szkoła została członkiem zbiorowym Klubu Miłośników Morza ‘Horyzont’. Zna nasze morskie pasje i przyjaźń z Neptunem, zapowiada obszerny reportaż w czasopiśmie.
Czerwiec 1976
W drodze na wczasy we Włoszech  odwiedza Bolesławiec dyrektorka szkoły nr 14 w Gdyni, Zofia Świerczyńska z małżonkiem. Spędzamy towarzyski wieczór w kawiarni, kreśląc plan przyszłorocznej współpracy. Zosia jeszcze nie wie, że powstanie u nas Sala Kaszubska nosząca jej imię w uznaniu wielorakich, godnych upamiętnienia zasług. Dobry człowiek, wybitny pedagog, zasłużona w swoim nadmorskim środowisku, znana z postawy społecznikowskiej w całej Gdyni. Tacy ludzie powinni rodzić się na kamieniu, oni przynoszą wraz z przyjściem na świat - postęp, ciepło, dobre wspomnienia.
Czerwiec
Dyrektor Naczelny Polskich Linii Oceanicznych w Gdyni, Stanisław Bejger, na nasz  wniosek ma otrzymać ‘Order Uśmiechu’. Potwierdza to listownie warszawska Kapituła.
Zasłużył na to stokrotnie. W biurku trzymam dla niego także Złotą Odznakę ‘Zasłużony dla Dolnego Śląska’, którą wywalczyłem we Wrocławiu /sam mam srebrną, więc ‘mędrcy-decydenci’ proponowali zamiennie - dla mnie złota odznaka, a dyrektorowi na początek - srebrna, na co nie wyraziłem zgody ; mam już tyle wyróżnień, że mógłbym w medalowej gali udawać chyba weterana I wojny światowej .../. Wystarczy - ten gest czynię z myślą o przyszłości ‘mojej’ ukochanej i pięknej szkoły.
Trwa obfita korespondencja z przyjaciółmi, dla mnie nie ma wakacji i przerwy w pracy. Pozostało jeszcze trochę zaległości i cały ocean działań remontowych. Szkoła aż dźwięczy pustką …

            23 czerwca 1976
Odwiedza nas dość niespodziewanie redaktor Anna Horodecka z ‘Płomyka’. Potem ukaże się w tym czasopiśmie obszerny reportaż ozdobiony fotografiami uczennic sadzących setki kęp kwiatów na pustej dotąd szkolnej skarpie. Dzieci jak kolorowe motyle obsiadły urwisko i ukwiecają pustą przestrzeń bratkami, stokrotkami, pelargoniami.  Taki czyn społeczny i dar serca dla swojej szkoły, bez przymusu, bez nakazu. Nie komentuję tego faktu szerzej, zacytuję natomiast wpis do kroniki stołecznej dziennikarki, która trafiła do setek polskich szkół z wydajnym i życzliwym piórem i aparatem fotograficznym.
‘Aby ‘Ósemka’ stała się wspaniałym kwietnym ogrodem, aby pogłębiał się kult Neptuna i zainteresowanie sztuką - dalszego rozmachu, wystrzałowych pomysłów i nieustającego zapału życzy
Redakcja ‘Płomyk’
 A. Horodecka

Mądra kobieta w kilku słowach odkryła i uzewnętrzniła treść i wartość pedagogicznej wielkiej przygody. To satysfakcjonuje i cieszy. Szkoła ma swoją tożsamość i osobowość, których nie da się chyba wyeliminować. Ma też uznany dorobek.
27 czerwca
Artykuł w ‘Motywach’ , czasopiśmie harcerskim wyjątkowo dla nas życzliwym, a przede wszystkim profesjonalnym.
cdn



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz