Rok 1976
Jeszcze raz powracam do wyobrażeń o
przyszłości szkoły, z którą identyfikowałem się bez reszty. Na kolejnych
posiedzeniach Rady Pedagogicznej zyskiwałem pełny aplauz dla wszystkich
pomysłów, bo zawsze dotrzymywałem słowa w realizacji poprzednich projektów.
Szkoła piękniała w oczach i co najważniejsze - dzieci były
z niej dumne.
Spełniało się zatem pozornie nierealne
marzenie, żeby przekształcić ją w pałac, prawdziwą świątynię nauki, kochaną,
mądrą, podziwianą i piękną. Utopia ?
Niekoniecznie. Nawet w czasach siermiężnych istniały przeogromne rezerwy i nie
brakowało ludzi dobrej woli skorych do pomocy. Pamiętam, że jako dziecko na dalekim i biednym Podlasiu i jako
sierota po wojennej odysei - miałem dwa marzenia do
spełnienia, tylko dwa skromne marzenia ; mieć dużo własnych książek i drewniany
parkiet w mieszkaniu. Udało mi się dość szybko w dorosłym i samodzielnym życiu
zawodowym zrealizować z nawiązką. A teraz budowałem, może ściślej - tworzyłem
pałac piękna bliski setkom dzieci, których los i odczucia były dla mnie
najważniejsze. Może dlatego, że fascynowała mnie psychologia i szczególna wrażliwość estetyczna, ale
przede wszystkim rozumienie wartości dzieciństwa, które zabrała mi bezpowrotnie
wojna, okaleczając psychicznie i fizycznie i wypluwając jako dziesięciolatka -
analfabetę bez szkoły - w zrujnowany przemocą i bestialstwem świat, nowy,
wolny, ale obcy i wrogi. Rozumiałem duszę dziecka, jego tragiczne kompleksy, obawy,
strach, wyobcowanie, patologie życia rodzinnego, biedę i głód, takie samotne i
krzywdzone przez los istoty były mi bliskie, dla nich miałem zawsze otwarte
drzwi szkolnej kancelarii.Jak pouczał mój Mistrz Janusz Korczak - bez pełnego
dzieciństwa czeka człowieka kaleki los. Łatwo zweryfikować tę tezę patrząc na
liczbę rozpadających się dziś młodych małżeństw i samotnych dzieci obciążonych złymi doświadczeniami z
winy dorosłych.
Bardzo chciałem, by w szkole - pałacu,
swoim prawdziwym ‘ drugim domu’, dzieci czuły się szczęśliwe i bezpieczne,
wolne od trosk świata zewnętrznego. To był ich azyl, może jeszcze niedoskonały
i niefunkcjonalny, ale oczekiwany i potrzebny, eliminujący strach, gniew,
przemoc, bezsilność i złe doświadczenia., zaspakajający w jakimś stopniu
potrzebę miłości. Na wysokości zadania stanęły też nauczycielki, może nie
wszystkie, ale ogromna większość. Wiele spośród nich zasługiwało na najwyższy
szacunek dzięki swojej kobiecej i matczynej wrażliwości, która nie pozwalała
odtrącać uczniów sprawiających określone trudności wychowawcze. A że bywały
czasem przysłowiowe ‘czarne owce’ ? Cóż - samo życie. Ale w ciągu kilkunastu
lat kierowania szkołą mógłbym je policzyć na palcach jednej ręki .
Tempora mutantur... Czasy się
zmieniają. Pisałem w kronice szkolnej /sam ją prowadziłem w wolnym czasie,
jeśli znalazłem taką chwilę.../ ;Dziś trzeba kształcić kulturę uczuć zgodnie
z zasadami współczesnego humanizmu w
coraz bardziej odhumanizowanych czasach wykoślawiających psychikę bezbronnych z
braku życiowego doświadczenia jednostek, głównie dzieci. To nie jest
prekursorstwo, to autentyczna potrzeba nowych czasów, w jakich nam przyszło żyć
i pracować. Czasów trudniejszych, ale zarazem piękniejszych.
20 maja 1976
Odznaczamy dorosłych przyjaciół szkoły
medalami ‘Primi inter Pares’ - Pierwszemu wśród Równych’ , m.in. Ministra
Oświaty i Wychowania Jerzego Kuberskiego, który przysłał listowne
podziękowanie.
26 maja 1976
Uroczyste przekazanie do zbiorów
muzealnych Izby Pamięci Narodowej sztandaru
powiatowych władz Ligi Obrony Kraju. Obecni wśród gości przedstawiciele
władz wojewódzkich w Jeleniej Górze.
27 maja 1976
Otrzymujemy obfitą korespondencję od
niezawodnych przyjaciól ; profesora Tibora Csorby i niemieckiej szkoły w
Pirnie. Skorzystamy niebawem z zaproszenia do rewizyty i spotkania
zagranicznego w Saksonii z wycieczką do Dreezna.
Sala ‘Białych Orłów’ bogaci swoją urodę
i zasobność zbiorów, doczekała się też swojej strony w albumowym wydawnictwie
Marii i Andrzeja Szypowskich ‘Znak ziemi naszej’. Wygląda imponująco i można to
uznać za znaczący sukces szkoły.
Niespodziewanie otrzymujemy nagrodę
redakcji czasopisma ‘Płomyczek’ za kronikę i gazetkę szkolną klasy VI b.
Uczniowie - pod dyskretną opieką polonistek - potrafią samodzielnie oceniać w
literackim opisie wartki rytm codziennych wydarzeń i czynią to sumiennie,
mądrze i z niewątpliwym talentem,’ a to cieszy.
Ta sama data.
Wracam myślą do wczorajszej
uroczystości Dnia Matki. Wzruszające hasło wymyślone przez same dzieci:
‘Mama - najpiękniejsze słowo życia i
świata ...’ Rzeczywiście - w szkolnej tradycji to już wielkie i piękne święto ;
ciepłe, serdeczne, ukwiecone czy po staropolsku - umajone. Nie ma w nim nic ze
sztampy, dominuje spontaniczność i uczuciowy autentyzm.
Potwierdza słuszność korczakowskiego twierdzenia,
że bez uczuć gaśnie cała uroda świata i ludzkiego, a zwłaszcza dziecięcego
życia.
30 maja 1976
W ‘Żołnierzu Polskim’ nr 22 ukazuje się
arcyciekawy artykuł z cyklu; Tradycje i
Współczesność’ pod tajemniczym tytułem ; Adres ;
Bolesławiec, Słowackiego 2’. Pean o dorobku szkoły widzianym oczami wojskowego
korespondenta. Żeby nie wpaść w samouwielbienie - zainteresowanych odsyłam do
oryginalnej i dostępnej dokumentacji.
31 maja
Troje wzorowych, wyróżniających się
uczniów wyjedzie w nagrodę w czasie wakacji na Węgry. Są to Bernarda
Słobodzian, Ewa Niziałek i Bogdan Tarnowski. Będą uczestnikami obozu
harcerskiego, a to oznacza wielką przygodę na gościnnej ziemi naszych
przyjaciół i pobratymców. Rozmawiałem z bohaterami tego wydarzenia- jak zawsze
- przy herbacie z samowara i słodyczach w Klubie Neptuna. Nastrój można
zdefiniować krótko ; rozsadzała ich radość, oczekiwanie na wyjazd, duma z
własnego, zasłużonego sukcesu. Kochane dzieciaki ; rwą się do lotu, odkrywania
urody i tajemnic świata. Szkoda, że w gruncie rzeczy tak niewiele możemy im
ofiarować…
31 maja
Kolejny list z rejsu Teofila Grydyka.
Znów będzie w szkole z pełnymi walizami skarbów króla oceanów - Neptuna. Nie
zdradza jednak zawartości marynarskiego kufra, to ma być niespodzianka. Cóż, cierpliwie
poczekamy. Eksponatów z Ameryki Południowej nie mamy jeszcze zbyt wiele, a
stamtąd prowadzi szlak morskiej podróży naszego sponsora. Kolekcja piranii
wzbogaci się zapewne o równie egzotyczne okazy
fauny tropikalnej.
Warto odnotować i wyeksponować ważny
fakt, że szkoła w maju stała się zbiorowym członkiem Stowarzyszenia Działaczy
Kultury Morskiej /jestem jednym z jego założycieli/, co potwierdza odrębny
certyfikat. To niewątpliwa satysfakcja, ale i zobowiązanie.
Warszawska redakcja czasopisma ‘Motywy’
otrzymuje szkolny medal ‘Primi inter Pares’ , identyczny przekazujemy też
redaktorowi Stefanowi Słyszowi, który pisze o nas często i ciepło. Zaskakuje
fakt, że nasze poczynania wychowawcze i organizacyjne pismo stołeczne traktuje
jako modelowe, wzorcowe i godne szerokiego wdrażania do praktyki oświatowej.
Tym bardziej czujemy się zobowiązani do dalszych poszukiwań twórczych, Już nie
tylko jesteśmy definiowani jako homo sapiens, ale przekroczyliśmy próg pojęcia
homo faber /człowiek twórczy/. Czy nie ma w tym jednak dużej przesady ?
Ekipa warszawskich filmowców realizująca
film historyczny o naszym mieście zabrała
sporą grupę młodzieży w plener. Będą głównie statystami,
ale nie tylko. Zobaczyć siebie na planie filmowym to jednak duża satysfakcja,
przyjemność, przeżycie, rodzaj nagrody.
Dobrze, że mamy wyrobioną dobrą markę i
logistyczną dyspozycyjność i ze wychowankowie nie odczuwają większej tremy w
zetknięciu się z nowymi sytuacjami życiowymi, są pozbawieni prowincjonalnego
kompleksu. Chcemy być szkołą otwartą na świat i to się nam udaje.
Niezawodna uczennica Beata Winkler
zdobywa I miejsce i złoty medal w wojewódzkich zawodach pływackich w Jeleniej
Górze.
1 czerwca 1976
Międzynarodowy Dzień Dziecka. Otwieramy
serca dla najmłodszych wychowanków, dzielimy się sympatią i ciepłymi życzeniami
z nastolatkami, ciepłe słowa jak barwne kwiaty rozkwitają w klasach i na
korytarzach. To przecież szkoła pełna uśmiechu, sercem malowana, w której każdy
uczeń jest ważny i potrzebny. Uśmiechnąłby się tu zapewne Stary Doktor Janusz
Korczak widząc tę spontaniczną, szczerą radość ogromnej szkolnej rodzinnej
gromady w paradnych mundurkach albo w tłumie bajkowych przebierańców... Dzieci
lubią ten dzień. więc go im ofiarowujemy z prawdziwą radością, pomnożony
własnymi wspomnieniami lub ich zupełnym brakiem. Bo przecież wielu z nas, pełnokrwistych
i prawdziwych, realizujących ważną społeczną misję nauczycieli - to dzieci wojny
o zszarganym, zbrukanym bombami dzieciństwie. Może to i dobrze, że wykrusza się
bezpowrotnie pokolenie ludzi tak okrutnie skrzywdzonych przez los, ludzi
pozbawionych praw i godności osobistej, niewolników III Rzeszy niemieckiej. Tym
więcej ciepłych doznań chcemy zasiać w dziecięcych sercach nie tylko w tym
uroczystym dniu, aby przepędzić demony zła, nienawiści, przemocy, pogardy, żeby
kiełkował Świat dobrych, pięknych, bogatych uczuć, bo przecież w osobowości
człowieka tkwi ich zdecydowanie więcej. To nie pedagogiczna utopia, ale
humanitarna misja, zawodowe powołanie, sens piękna nauczycielskiej pracy pro
publico bono. Tak pracujemy i pracowaliśmy przynajmniej w bolesławieckiej
Ósemce’.
3 czerwca 1976
160 wzorowych uczniów otrzymuje
pamiątkowe odznaki /projektował Lesław Kasprzycki/ na uroczystym apelu /plac
apelowy im. Marynarki Wojennej/. Wręcza je Henryk Czopek, były więzień na Zamku
Lubelskim, partyzant z szeregów Armii Krajowej, który cudem uniknął śmierci z
rąk hitlerowców.
3 czerwca
50 kombatantów z Bytomia składa wizytę
w szkole, zwiedzając przede wszystkim Izbę Pamięci Narodowej. Obok
wzruszającego wpisu do kroniki IPN pozostawili cenny upominek - pamiątkowy
górniczy medal.
4 czerwca
Dyrektor Dolnośląskiego Zjednoczenia
Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu , mgr inż. Wiktor Wożniak, gości w naszej
placówce oświatowej. To człowiek otwartego serca,
z którym nadajemy na tej samej, patriotycznej fali i z
którym doskonale rozumiemy się. To początek nowej i cennej przyjaźni na długie
lata. Dochodzę do wniosku, że pękające w szwach muzeum górnicze nie pomieści
wszystkich eksponatów /także tych przywiezionych z Wałbrzycha/, trzeba więc
otworzyć Salę Górniczą w kolejnej izbie lekcyjnej.A więc rodzi się nowe zadanie
z myślą o wzbogaceniu szkoły.
20 czerwca
To już wakacje, ale dobra passa w
historii ‘Ósemki’ trwa nadal. Odwiedza nas redaktor Pawełkiewicz z morskich
‘Horyzontów’ z informacją, że szkoła została członkiem zbiorowym Klubu
Miłośników Morza ‘Horyzont’. Zna nasze morskie pasje i przyjaźń z Neptunem,
zapowiada obszerny reportaż w czasopiśmie.
Czerwiec 1976
W drodze na wczasy we Włoszech odwiedza Bolesławiec dyrektorka szkoły nr 14
w Gdyni, Zofia Świerczyńska z małżonkiem. Spędzamy towarzyski wieczór w
kawiarni, kreśląc plan przyszłorocznej współpracy. Zosia jeszcze nie wie, że
powstanie u nas Sala Kaszubska nosząca jej imię w uznaniu wielorakich, godnych
upamiętnienia zasług. Dobry człowiek, wybitny pedagog, zasłużona w swoim
nadmorskim środowisku, znana z postawy społecznikowskiej w całej Gdyni. Tacy
ludzie powinni rodzić się na kamieniu, oni przynoszą wraz z przyjściem na świat
- postęp, ciepło, dobre wspomnienia.
Czerwiec
Dyrektor Naczelny Polskich Linii
Oceanicznych w Gdyni, Stanisław Bejger, na nasz
wniosek ma otrzymać ‘Order Uśmiechu’. Potwierdza to listownie warszawska
Kapituła.
Zasłużył na to stokrotnie. W biurku trzymam dla niego
także Złotą Odznakę ‘Zasłużony dla Dolnego Śląska’, którą wywalczyłem we
Wrocławiu /sam mam srebrną, więc ‘mędrcy-decydenci’ proponowali zamiennie - dla
mnie złota odznaka, a dyrektorowi na początek - srebrna, na co nie wyraziłem
zgody ; mam już tyle wyróżnień, że mógłbym w medalowej gali udawać chyba
weterana I wojny światowej .../. Wystarczy - ten gest czynię z myślą o
przyszłości ‘mojej’ ukochanej i pięknej szkoły.
Trwa obfita korespondencja z
przyjaciółmi, dla mnie nie ma wakacji i przerwy w pracy. Pozostało jeszcze
trochę zaległości i cały ocean działań remontowych. Szkoła aż dźwięczy pustką …
23 czerwca 1976
Odwiedza nas dość niespodziewanie
redaktor Anna Horodecka z ‘Płomyka’. Potem ukaże się w tym czasopiśmie obszerny
reportaż ozdobiony fotografiami uczennic sadzących setki kęp kwiatów na pustej
dotąd szkolnej skarpie. Dzieci jak kolorowe motyle obsiadły urwisko i ukwiecają
pustą przestrzeń bratkami, stokrotkami, pelargoniami. Taki czyn społeczny i dar serca dla swojej
szkoły, bez przymusu, bez nakazu. Nie komentuję tego faktu szerzej, zacytuję
natomiast wpis do kroniki stołecznej dziennikarki, która trafiła do setek
polskich szkół z wydajnym i życzliwym piórem i aparatem fotograficznym.
‘Aby ‘Ósemka’ stała się wspaniałym
kwietnym ogrodem, aby pogłębiał się kult Neptuna i zainteresowanie sztuką -
dalszego rozmachu, wystrzałowych pomysłów i nieustającego zapału życzy
Redakcja ‘Płomyk’
A. Horodecka
Mądra kobieta w kilku słowach odkryła i
uzewnętrzniła treść i wartość pedagogicznej wielkiej przygody. To
satysfakcjonuje i cieszy. Szkoła ma swoją tożsamość i osobowość, których nie da
się chyba wyeliminować. Ma też uznany dorobek.
27 czerwca
Artykuł w ‘Motywach’ , czasopiśmie
harcerskim wyjątkowo dla nas życzliwym, a przede wszystkim profesjonalnym.
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz