Artykuł z czasopisma resortu oświaty ‘Wychowanie’ Nr 19 /296/ z datą 16 - 30 listopada 1972 r.
opatrzony moją fotografią i podtytułem ; Przedstawiamy naszych korespondentów’.
M ł o d z
i i d ą
‘W artykule
‘Jutro należy do młodych’ / I nagroda w ankiecie p.t. ‘Młodzi 1971’ tygodnika
‘Perspektywy’/, zamieszczonym w numerze 30/1971 Paweł Śliwko pisał na wstępie:
‘Młodość mam już właściwie za sobą. Jeśli jednak z pojęciem tym kojarzy
się postawa radykalna, niekonformistyczna, dążenie do postępu, do przewartościowań
myślowych schematów i uproszczeń, odwaga mówienia prawdy, wiara w realność
ideałów związanych z ideologią socjalistyczną - mam prawo czuć się młodym ...’
I nieco dalej:
‘Moje pokolenie, z piętnem okupacyjnego dzieciństwa, pokolenie wyedukowane
w epoce powojennych niedostatków i głodu, pokolenie rosnące jeszcze w ZMP -
jest maksymalnie uspołecznione. Stąd pozostała do dziś wiara w potrzebę
maksymalnej użyteczności dla innych, przekonanie o wartości humanitarnego
stosunku do innego człowieka, o sensie rozumienia jego potrzeb, o szacunku dla
pracy i własności społecznej,
wreszcie -
organiczna, mocna więź z życiem grupowym, czy mówiąc inaczej - z życiem
społecznym środowiska,’
‘Kogo może zadowolić życie jałowe...’ dziwi się autor i dalej pyta ;
‘Bez wymiany poglądów, bez krytycznej oceny dorobku, bez próby
nowatorstwa, szukania nowych rozwiązań
‘Bez odwagi przekształceń, bez twórczego niepokoju, bez upartych
poszukiwań
nowych
wzorców działania.’
I stwierdza ;
‘Kto nie kroczy naprzód-ten cofa się w tył, zatem nie można stać w
miejscu. Tej filozoficznej formuły nie honoruje się na szczeblu Polski
powiatowej. Nie wolno wyrastać nad poziom innych - broń Boże. To zakrawa na
herezję, budzi podejrzliwość i niechęć...’
Po zaiste druzgocącej /i słusznej/ ocenie niższych szczebli administracji
i organizacji zawodowych /niechęć do wysiłku, schematyczność, samozadowolenie,
obawa przed krytyką itd./ autor z wielką wnikliwością analizuje sytuację i
postawę ‘młodych 1971’,a kończy tak ;
‘Młodzi mają ambicję - moralny obowiązek - czynnie współuczestniczyć w
przeobrażeniach zachodzących w ojczystym kraju. Ale owo współpartnerstwo z
dorosłymi nierzadko pozostaje w sferze iluzji i pobożnych życzeń. To wielki
błąd. Psychologia wyjaśnia mechanizm
narodzin ludzkich postaw i orientacji. Młodzi czują się zepchnięci na
margines koła historii, partycypują -we własnym przekonaniu - w niewielkim
zakresie w tworzeniu treści materialnych i duchowych, składających się na
kulturę narodu’. To nie żadna demagogia, to wywód nie do odparcia .
---oooo0oooo---
Odwiedziłem laureata ankiety. Na trasie z Wrocławia do Zgorzelca - miasto
Bolesławiec. Przepełnione książkami mieszkanie, małżeństwo nauczycielskie, dwaj
oczytani synowie, z którymi nie ma kłopotu, słowem - rodzina zapracowana, myśląca,
wszystkim ludziom życzliwa.
A szkoła:
Szkoła Podstawowa Nr 4 w
Bolesławcu, nosząca imię Jana Matejki, jest tym szczególna, że w jej gmachu
mieści się wcale niemałe, wielotematyczne muzeum morskie., że szkoła ta
współpracuje ze szkołą podstawową nr 14 w dalekiej Gdyni, że nareszcie
utrzymuje kontakt z załogami statków oceanicznych i różnymi przyjaciółmi na
szerokim świecie. Dzieci tej szkoły noszą mundurki marynarskie, a klasy
rywalizują o zdobycie ‘srebrnej kotwicy’, która jest najwyższym zespołowym
trofeum. W artykule ‘Bolesławiecki eksperyment’ /’Tygodnik Morski’ Nr 8/1971/
kierownik tej szkoły mgr nauk pedagogicznych Paweł Śliwko pisał m.in. co
następuje ;
‘Znajomość spraw morza jest oczywistą racją stanu. Tyle, że istnieje
nadal olbrzymia dysproporcja między emocjonalnym a poznawczym stosunkiem
społeczeństwa do tej kwestii. Obawiam się, że nadal brak kręgu fachowców,
którzy ‘podpowiadaliby’ wielu organizacjom i instytucjom ,że sprawy morza
doskonale mieszczą się w ich własnych programach merytorycznej działalności,
przynosząc w efekcie ściśle wymierne
korzyści. Że warto sprawy morza umieścić we własnych budżetach na przyszłe
lata, że trzeba spróbować zaznajomić z nimi grupy pracowników czy młodzieży...’
Eksperyment bolesławiecki polega na tym, że wiele zagadnień morskich
załatwia się tam niejako - jak pisze dalej mgr Śliwko - ‘przy okazji’. W
matematyce - przy zadaniach, a w historii, geografii, biologii i języku polskim
takich okazji jest wiele.
Najpierw pobudza się zainteresowanie dziecka, za czym przychodzi kolej na
wstępną wiedzę konkretną i na zajęcia plastyczne czy techniczne, a to wszystko
bywa przeplatane odwiedzinami pisarzy-marynistów, produkcją muzyczną i
wyprawami najlepszych uczniów do
portów.’ W Bolesławcu morze szumi od wielu, wielu lat’ - powiada
opiekun
eksperymentu. Zastrzega się, że nie chodzi o jakieś szerokie uogólnienie, ale o
zachęcenie do tego rodzaju prób wychowania morskiego. Zauważa ;’Pasjonująca to
i przebogata sfera praktycznego działania w czasach, kiedy szkoła nie zawsze
wytrzymuje rywalizację z konkurencyjnymi środkami masowego przekazu, w
zestawieniu ze skromnym na ogół warsztatem nauczycielskiej pracy’’
Otóż to ; mgr Śliwko chce skromny warsztat pracy nauczycielskiej
rozszerzyć, pogłębić, wzbogacić. Choćby - przez odświeżający ‘wiatr od morza’.
A więc krótko powiemy, że szkoła nr 4 w Bolesławcu jest szczególna tym jeszcze,
że kierownikiem jej został człowiek śmiałych inicjatyw, o cechach pioniera.
---ooo0ooo---
Każda epoka u nas miała
nauczycieli, którzy bądź wyprzedzali swój czas, bądź przynajmniej szli z
młodymi, jak w Powstaniu Styczniowym czy w następnych walkach o niepodległość.
Wielu z nich zginęło po klęsce wrześniowej. Przede wszystkim spojrzało śmierci
w oczy polskie nauczycielstwo na Mazurach i Warmii, na Śląsku /gdzie zginęło
ich około 200/, na Opolszczyźnie, na Pomorzu i w Poznańskiem, zresztą w całym
podbitym kraju. Niektórzy ocaleli, jak na przykład dotychczas czynny w
szkolnictwie Leon Branny, przedwojenny nauczyciel w powiecie cieszyńskim, jedna
z ofiar hitlerowskiej akcji A-B, autor wstrząsających wspomnień, wydanych /w
zbyt małym nakładzie.../ przez Śląski Instytut Naukowy p.t. ‘Patrzyłem śmierci
w oczy’.
Jednakże każda epoka, a więc i okres rozpoczęty w r. 1944, niesie ze sobą
problemy nowe ; z końcem wojny także i szkolnictwo stanęło przed nimi. Nie
chodziło teraz już o samo tylko pielęgnowanie mowy ojczystej czy obronę
polskości, gdyż nowe i lądowe granice, zasadnicze przemiany ustrojowe, wreszcie
i piorunujące zmiany w gospodarce i technice wymagały od początku takiej
oświaty i takiego wychowania, które by mogły przygotować nowe pokolenia do
sprawnego udziału w procesie budowy i rozwoju ludowej ojczyzny, Tymczasem nie
tak wielu pedagogów pokolenia starszego i średniego zrozumiało charakter
wielkich przemian, a w związku z tym także i odpowiedzialność własną wobec
młodzieży, poza tym pewne zjawiska pierwszych lat powojennych mogły wpędzić
niejednego do zakamarków bierności. W takich warunkach na wszystkich terenach
polskiego życia najlepiej dawały sobie radę roczniki młodsze, z natury
odporniejsze i żywotniejsze, a od początku pozostające w symbiozie z nową
rzeczywistością, często zaś złączone z nią politycznie i społecznie. Oni to w
swoich relacjach i publikacjach zajęli czynną, a patriotyczną i społeczną
postawę, budząc w nas zarówno szacunek, jak i otuchę na przyszłość. Przykładów
z dziedzin różnych byłoby wiele, ot choćby wnikliwy psychologicznie ‘Pamiętnik
pilota’ Andrzeja Dobrzenieckiego /rocznik 1929/ czy śmiałe, nowatorskie
publikacje młodych planistów, ekonomistów, inżynierów, w ogóle specjalistów ze
wszystkich dziedzin. Do tej właśnie, nacechowanej energią, a jednocześnie wizją
społeczną grupy, której młodość trwała krótko, zaliczam pedagoga, o którym
mówić zacząłem. Dojrzewał, jak jemu podobni, w usilnej pracy.
Paweł Śliwko, urodzony w r.1935 pod Hajnówką, w rodzinie leśnego
robotnika, zawdzięcza wszystko Polsce Ludowej ...i sobie samemu. Zdołał
opanować fizyczną niemoc wynikającą z choroby Heinego-Medina. Pracując, a
jednocześnie kończąc zaoczne studia nauczycielskie i pedagogiczne, uzupełniał
je jeszcze studiami z zakresu rysunku i malarstwa. Stąd wiele artykułów jego
pióra w czasopiśmie ‘Plastyka w Szkole’ /wkładka do ‘Wychowania Technicznego’/,
w czasopiśmie ‘Życie Szkoły’ , stąd artykuł ‘O wychowaniu estetycznym w szkole
podstawowej’ w książce wydanej przez ‘Naszą Księgarnię’ p.t. ‘W naszej szkole’.
Jednakże nie tylko codzienna praktyka szkolna, jej bogate formy, tudzież
sposoby jej udoskonalenia są dla mgr Śliwki najbardziej charakterystyczne.
Można by długo cytować tytuły jego opracowań na takie tematy, jak
‘Opiekunowie’, ‘Dorośli a młodzież’, ‘Organizacje dziecięce w życiu szkoły’,
‘Patriotyzm na co dzień’, ‘Harcerstwo jako metoda kształtowania aktywnej
postawy młodzieży szkolnej’ czy ‘Dzieci zdolne - sprawa otwarta i
...zaniedbana’. Już po takich tytułach można sądzić o rozległej wiedzy
pedagoga, o jego twórczych inicjatywach. Wszakże dostrzegamy w jego
działalności publicystycznej coś więcej - mianowicie niemal program znacznie
wyprzedzający swój czas. Realizowana dziś reforma szkolnictwa jest wynikiem
takich właśnie głosów apelujących z terenu - o odnowę.
Przy okazji warto dodać, że w numerach z września i października 1972 r.
wrocławskiego tygodnika społeczno-politycznego ‘Wiadomości’ napotykam pośród
innych pozycji na ciąg artykułów Pawła Śliwki p.t. ‘Życiorys - polscy
partyzanci druga Tito’. Jak widać, rozsiedlenie się dookoła Bolesławca
reemigrantów polskich z Jugosławii, zresztą od początku interesujące pedagoga i
społecznika, skłoniło go do jeszcze jednej pracowitej inicjatywy ; oto
otrzymujemy przy okazji życiorysu reemigranta Józefa Doleckiego szkic
żołnierskich dziejów V Kozarskiej Brygady oraz innych formacji działających w
ramach jugosłowiańskiego rewolucyjnego ruchu oporu. Paweł Śliwko w jakiś
szczęśliwy sposób umie łączyć obowiązki nauczycielskie i czujność wobec
problemów pedagogiki z nieustającym a czynnym wkraczaniem do dziedzin
społecznych i historycznych. Świetna jest również jego rozprawka o Bolesławcu
p.t. ‘Dorobek XX-lecia’ Przy tak szerokim wachlarzu studiów, zawsze
poświęconych ludziom i środowiskom, można - rzecz jasna - osiągnąć możliwość
wzniesienia się ponad widzenie i kłopoty szarego dnia powszedniego, a i
szczerze umiłowany zawód wykonywany bywa inaczej ; nie po rutyniarsku, bez
nudzących ucznia stereotypów’ natomiast z ożywczą dynamiką w samym ujęciu
tematu czy zakresu lekcji. Tego rodzaju pedagogom nie trzeba przypominać, że
stanowisko nauczyciela to nie tylko posada, ale przede wszystkim - powołanie. A
o to właśnie chodzi.
Z niedawnej wypowiedzi ministra oświaty i wychowania dra Jerzego
Kuberskiego /’Wychowanie’, nr 13/1972/ wiemy, że dąży się teraz do wyrównania
poziomu pracy szkół wszystkich typów, do podniesienia wyników nauczania
przedmiotów matematyczno-fizycznych i przyrodniczych oraz języków obcych, a
zaczynając od fundamentu - do rekonstrukcji sieci szkół podstawowych,
zawodowych i przysposabiajacych do zawodu młodzież, która nie kończy szkoły
8-letniej, wreszcie chodzi o program wychowania socjalistycznego, opartego na
wychowaniu przez pracę, naukę i działalność społeczną.
Minister powiedział m.in.;
‘Sprawy zatrudnienia, pracy, kształcenia i doskonalenia zawodowego
nauczycieli ujęte zostały w programie naszej pracy pod nazwą ‘wdrożenie
postanowień ustawy - ‘karty praw i obowiązków nauczyciela’. I dalej; ’Szkoła,
nauczyciel powinni widzieć szerzej i pełniej znaczenie kształtowania postaw
młodzieży...’
Tym właśnie zajmował się mgr Śliwko w ostatnim numerze ‘Wychowania’ z
ubiegłego roku. Czytamy m.in.;
...wyższe studia dla wszystkich bez wyjątku pedagogów - to absolutna
konieczność’.
Wydaje mi się, że coś wyraźnie zgrzyta w trybach machiny doskonalącej
zawodowo kadrę pedagogów. Może wynika to z przesadnej pewności siebie, że raz
nabyta wiedza ma stały charakter.’/.../
‘Znam wiele przypadków wchłonięcia nauczyciela przez środowisko, jego
intelektualnej degradacji, działania mechanizmu konformistycznego, całkowitej
adaptacji w znaczeniu negatywnym ...’
„...mówiąc o kształcie socjalistycznego wychowania mam na myśli
zweryfikowane empirycznie twierdzenie, że nader często dochodzi do przepaści
między sumą wiedzy pedagogiczno-psychologicznej lat pięćdziesiątych a
współczesnym spojrzeniem na wybrane zagadnienia praktyki szkolnej starszego i
nawet średniego pokolenia pedagogów.
‘Ani jeden z wiejskich nauczycieli, którzy stanęli przed obliczem komisji
egzaminacyjnej przyznającej kwalifikacje zawodowe, nie odpowiedział na pytanie
z zakresu dydaktyki; jakie współczynniki wchodzą w zakres pojęcia systemu
dydaktycznego, co zatem decyduje o wynikach nauczania. A to przecież
elementarz nauczycielski.’
Z artykułu, który porusza ważniejsze aspekty problemów szkoły
podstawowej, zacytujemy jeszcze ;
‘Eksponuję świadomie w swoich dywagacjach rolę nauczyciela, bo pozostaje
wciąż centralną postacią w procesie wychowania. Ale ujmując rzecz w kategoriach
naukowych - trzeba też widzieć treści, zasady, metody, organizację pracy, a
więc formy uczenia się, środki dydaktyczne i bazę materialną czyli warsztat
dydaktyczny pedagoga.’
A ów warsztat ;
‘Człowiek postawił nogę na Księżycu, a tu problemem jest dymiący i walący
się w gruzy piec’ - zauważa autor.
I wreszcie to, bodaj najważniejsze ;
‘My, a więc nauczyciele-praktycy wiemy doskonale, że nie wystarczy przed
młodymi stawiać ambitne zadania, mówić o obowiązkach wobec ojczyzny, o
pracowitości i zdyscyplinowaniu. Trzeba dążyć do tego, żeby w zakładzie pracy,
zatrudniającym przyszłego absolwenta szkoły, można było na przykładach wykazać,
że jedynym miernikiem oceny człowieka, prawem do szacunku współpracowników i
awansu zawodowego jest rzetelna praca poparta kwalifikacjami i
odpowiedzialnością, twórczy stosunek do wykonywanych zadań, przestrzeganie
socjalistycznych norm współżycia. Innymi słowy - musimy na język praktyczny
przełożyć p r o c e s k s z t a ł t o w a n i a s o c j a l i -s t y c z n y c h p o s t a w m ł o d z i e ż y w oparciu o dom, szkołę, organizacje
młodzieżowe, masowe środki informacji, kluby, domy kultury, stowarzyszenia i
zakłady pracy, a więc szeroko rozumiane
ś r o d o w i s k o.’
Wniosek z tego - dobitny,twardy, jeśli chodzi o nauczycielstwo ;
‘idzie o racjonalną weryfikację kadr nauczycielskich. Nie oszukujmy się ;
wiele osób nie zasługuje na miano nauczyciela, niezależnie od stażu pracy,
kwalifikacji formalnych czy środowiskowych zasług pozaszkolnych.Ci powinni zmienić zawód. Nie
wszyscy nadążają za postępem wiedzy, wielu ugrzęzło w drodze po laury, część
obciąża dyletantyzm i apodyktyczny dydaktyzm. Młodzież z trudem znajduje
nauczycieli - wychowawców, doradców i przyjaciół.’
Nie trzeba być aż w Bolesławcu, żeby dostrzec to również choćby w samej
stolicy.
---ooo0ooo---
Nie tylko z wielkim zainteresowaniem, ale i z nie mniejszą życzliwością
starałem się oddać w skrócie przemyślenia czy propozycje zapalonego, śmiałego
pedagoga. Zagłądając po przeszło pięćdziesięciu latach pracy literackiej do
własnych pobudek pisarskich, widzę podobną pasję uświadamiania czytelników,
jeno w sposób pośredni, przez formy literackie. Jako pisarz miałem już wiele
okazji do obserwacji, które zdają się potwierdzać główną tezę mgra Śliwki - o
pilnej potrzebie właściwego rozwoju kadr nauczycielskich.
Rzecz w tym, że od r. 1947 wędrując po kraju odbyłem około tysiąca tzw.
spotkań autorskich. Podczas tych spotkań - w bibliotekach, domach kultury,
klubach i świetlicach - kontakt z nauczycielstwem bywał sporadyczny i wątły,
choć dla wykładowców języka polskiego, literatury i historii - powieści i
relacje autorskie stanowić mogły żywy materiał pomocniczy. Naturalnie w
szkołach działo się inaczej, były to okazje wspaniałe dla pisarza idącego z
nauczycielstwem, że tak powiem, ręka w rękę. Wszakże zapamiętałem, pośród
innych epizodów, pełną salę młodzieży, ale bez ‘ciała nauczycielskiego’, jako
że dyrektor tamtego liceum zapowiedział im potrącenie należności za te dwie
godziny, podczas których młodzież będzie słuchała nie ich, lecz pisarza. A w
innym krańcu Polski znalazł się pseudopedagog, który powystawiał uczniowskie
pikiety, odwołujące spotkanie z autorem w miejscowym domu kultury. Kiedyś też,
nocując w gościnnym pokoiku pewnego klubu nauczycielskiego, podziwiałem ponure
kartograjstwo i jeszcze bardziej ponure postacie, beznadziejnie zapatrzone w
ścianę, sfrustrowane, wyobcowane. Zresztą lepiej nie pamiętać o faktach
obdarzania placówek kulturalnych i oświatowych osobami, którym odebrano etaty
gdzie indziej, bo i to się zdarzało.
Oczywiście, nie brak przyczyn obiektywnych, usprawiedliwiających częstą
absencję i obojętność nauczyciela czy nauczycielki wobec przyjazdu pisarza do
miasta, miasteczka, wsi. Przeciążenie funkcjami zmuszające szczególnie kobiety
do wyzyskania każdej wolnej chwili dla potrzeb domu - oto, co się słyszało.
Wreszcie nie każdy z pisarzy mógł uchodzić za sojusznika nauczycieli i
pedagogów. Bywało przecież różnie i z nami, literatami …
„Mgr Paweł Śliwko powiedział ze znajomością rzeczy, w sposób
przekonywujący, to co nieraz dostrzegałem osobiście. Podniesienie na wyższy
szczebel ogółu nauczycieli pod względem wykształcenia fachowego /co zostało
zapowiedziane/ oraz pod względem uposażenia /co już się realizuje/, jest tak
samo ważne, jak wyjście naprzeciw inicjatywom w zakresie lepszych podręczników
i stosowniejszych lektur - aby tylko łatwo dostępnych. Wreszcie trzeba znaleźć
formy zachęty do ambitnej pracy doskonalącej i jakieś wyrazy uznania dla postaw
i wyników przodujących.
Zanim to wszystko nastąpi, proszę zatroskanych tymi problemami
nauczycieli i pedagogów o wybaczenie mnie, pisarzowi, przecież laikowi, że
piszę tylko tak, jak czuję, podczas gdy oni o tych sprawach dobrze …w i e d z ą
.
S t a n i
s ł a w S t r u m p h - W o j t k i e w i c z
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz