środa, 30 listopada 2016

ŚLADY NA PIASKU

Nie da się uciec od wspomnień. Najtrudniej usunąć z pamięci te najbardziej tragiczne, smutne i bolesne. Należę do pokolenia dzieci wojny, ale księga wydarzeń zakodowana została w świadomości czy podświadomości na stałe i otwiera się samorzutnie bez mojej woli nawet w najmniej oczekiwanych chwilach. Nie ma w niej kart bohaterstwa, dominuje za to paniczny lęk, strach i niepokój. Mojemu - odchodzącemu już pokoleniu - wyrządzono niewiarygodną krzywdę nie do naprawienia. Analizując czy tylko bacznie obserwując współczesną rzeczywistość zdumiewam się dominantą półprawdy i powszechnego fałszu, bezczelności, kłamstw głoszonych ex cathedra pod sztandarami nowej demokracji i globalizacji świata. Bogiem stał się pieniądz, a srebrnikowe transakcje już nawet nie dziwią. Po prostu mamy inny świat, inną epokę, kult innych wartości. To nie jest mój świat ideałów, poświęcenia, miłości, uniwersalnego piękna i dobroci. Gdzie podział się entuzjazm pracy pro publico bono ? Gdzie ludzka życzliwość i bezinteresowna pomoc, wrażliwość na krzywdę? Gdzie uznawane autorytety, wzorce ludzkiej godności godnej szacunku i naśladownictwa? Hordy małych ludzi żądnych władzy rozpanoszyły się w dumnej Rzeczpospolitej usiłując stłamsić i wydrzeć wsprółrodakom nawet strzępy wolności. Nie udało się to zaborcom i najeźdźcom, czy uda się dzisiejszym papierowym gladiatorom?

Rzecz paradoksalna, ale te osobiste impresje zrodziły się w związku z wydarzeniami sprzed ... ponad pół wieku, konkretnie dotyczą roku szkolnego 1955/1956, kiedy kierowałem szkołą podstawową w Nowej Wsi koło Zebrzydowej. Myślałem czasami, że to zapomniany epizod w mojej długiej nauczycielskiej biografii, bo zostały po mnie chyba jedynie ślady na piasku drogi, którą wędrowałem codziennie do szkoły /mieszkałem w Zebrzydowej z matką i młodszym o 10 lat bratem/, okazuje się jednak, że przetrwała pamięć o moich dokonaniach, odświeżonych obchodami 70-lecia istnienia i pracy ambitnej placówki oświatowej. Oto kilka istotnych faktów.

Nie będzie wielkiej przesady w twierdzeniu, że mała placówka oświatowa w Nowej Wsi - ciasna i przepełniona po brzegi dziećmi - stanowiła dla mnie prawdziwy uniwersytet doświadczeń pedagogicznych. To były czasy pionierskie, kiedy utrwalała się dopiero polskość tzw. Ziem Odzyskanych oddzielonych żelazną kurtyną od Niemców i innych państw zachodniej Europy. Czas mozolnej, tytanicznej pracy, czas odbudowy zniszczonego działaniami wojennymi kraju. Epoka wielkiego entuzjazmu i radości z wolności, ale i obawy przed nawrotem bolesnej, niedawnej historii. W dziedzinie oświaty trwała walka z analfabetyzmem, edukacja dotyczyła nie tylko najmłodszego pokolenia, ale też ludzi dojrzałych, przed którymi otwierała nieznane światy wiedzy książkowej, udostępniała przebogate dziedzictwo kultury, tworzyła ludzi o wzbogaconej osobowości. Miałem w tym dziele swój paroletni aktywny udział /do Nowej Wsi trafiłem po krótkim stażu pracy w Kraśniku Dolnym i Górnym/.

Uparcie tworzyłem model “szkoły serca” oparty na przemyśleniach pedagogicznych Janusza Korczaka, odkrywałem przed wychowankami nowe światy, zmierzałem do swego rodzaju partnerstwa na styku uczeń - nauczyciel, walczyłem o prawa każdego ucznia do promocji do wyższej klasy, byłem zawsze blisko dzieci, im poświęcałem cały wolny czas. Nie była to praca syzyfowa, młodzież ceniła walory kompetencyjności, dobrą wolę, przyjazne gesty i zasadność wymagań. Dowód? Brak waśni, sporów, kłótni, intryg, szacunek dla słowa i obietnic, wypełnianie zobowiązań i praca w atmosferze wzajemnego zaufania. Nie było w szkole opozycji, autorytet rodził się z powszechnej i zgodnej oceny skali wspólnych dokonań. Uczniowie mieli prawo do współdecydowania o kierunkach zmian, nie stronili od pomocy i tzw. prac społecznych na rzecz szkoły i środowiska. Zawsze znalazłem ciepłe słowa dla pochwały dziecięcego trudu, wielkiego wysiłku, uczniowskiej ambicji, wspólnego działania. Byliśmy wielką rodziną skorą do wzajemnej pomocy nie tylko w sytuacjach trudnych i dramatycznych, ale też chlubiącą się wspólnymi sukcesami. Pewnie już nikt nie pamięta, jak budowaliśmy prymitywną “skocznię narciarską” nad Kwisą, albo chodziliśmy po lekcjach zbierać jagody do pobliskiego lasu czy szukać grzybów wchodząc głębiej w zakamarki lasu osłonięte świerkami i dębami. Nauczyłem wychowanków z najstarszych klas zachwycać się urodą malowniczej przyrody /zawsze uczyłem uczniów rysunku i elementów malarstwa, o czym przypomniał mi po kilkudziesięciu latach w serdecznym liście Ferdynand Motas - już zmarły absolwent szkoły w Nowej Wsi, prezydent miasta Tczew. Zaskakujące i dziwne są skojarzenia, które komponuje samo życie... 


Ta wieś położona jest chyba w krainie szczęścia, bo natura ozdobiła ją dorodnymi drzewami, a mieszkańcy ukwiecili ogródki przydomowe. O wartości ekologii niech świadczy fakt, że leśne jeziorka powstałe po licznych kopalniach żwiru upodobały sobie królewskie raki kryjące się w sąsiedztwie lilii wodnych. Tylko jeden raz dałem się skusić na ich połów serdecznemu przyjacielowi, Edwardowi Sobczyńskiemu - wiele lat po odejściu ze szkoły, a sukces zdumiał nas obydwu : ponad setka stłoczonych w wiadrach stworzeń. Dziś wydaje mi się, że mogłem pozostać do końca swoich dni w tej miejscowości - lubiany przez uczniów, szanowany przez rodziców, zakochany w dorodnych okolicznych Borach Dolnośląskich i pasjonujący się nauczycielską pracą, współpracujący z kilkoma ogólnopolskimi czasopismami. Tutaj poznałem żonę i chociaż synowie urodzili się w Bolesławcu - sentyment do Nowej Wsi pozostał. Może dlatego, że miałem wówczas 20 lat i do przeżycia długi, bardzo długi czas …

Czy pozostawiłbym po sobie trwały ślad, wprowadziłbym morze do szkoły, nadałbym odpowiednią rangę wychowaniu morskiemu młodzieży,stworzył muzea imponujące zasobnością bezcennych eksponatów,otworzył okna gmachu na świat? Tak, z całą pewnością. Kurator Oświaty i Wychowania w Jeleniej Górze proponował służbowe przeniesienie do stolicy ówczesnego województwa - do nowo - budowanej szkoły. Nie wyraziłem na to zgody. Gdybym wiedział, jaki los spotka “moją” “Ósemkę” - postąpiłbym inaczej.


Wracam do tematu. Cytuję treść dokumentu.

Nowa Wieś, 01.03.2016 r.

Szanowny Pan Paweł Śliwko

Zespół nauczycieli odpowiedzialny za przygotowanie publikacji na temat historii Szkoły Podstawowej w Nowej Wsi zwraca się do Państwa z prośbą o spisanie wspomnień związanych z pracą w naszej Szkole, w formie listu lub maila.

Za Państwa zgodą wspomnienia te lub ich fragmenty, po zredagowaniu chcielibyśmy umieścić w naszej książce wydanej z okazji 70-lecia istnienia Szkoły.

Dziękujemy za chęć współpracy. Z poważaniem Nauczyciele Zespołu Szkół w Nowej Wsi. Z wyrazami szacunku i uznania - 
Dyrektor Zespołu Szkół w Nowej Wsi
mgr Krzysztof Kaczmarek


Zgodnie z życzeniem grona nauczycielskiego opracowałem dłuższy tekst wspomnieniowy /poszerzony o dzisiejszy stan wiedzy pedagogicznej/ eksponując stronę emocjonalną w pracy z dziećmi i młodzieżą szkolną. Organizatorzy jubileuszu 7O-lecia szkoły mieli jednak inną koncepcję okolicznościowego wydawnictwa, toteż wykorzystali bardzo niewiele z moich przemyśleń nauczyciela-praktyka. Nie mam o to pretensji, każdy ma prawo do własnego punktu widzenia i osobistych uogólnień, co wymaga jednak konsultacji z obcym autorem. Wydana drukiem broszura mieści sporo materiału faktograficznego i ilustracji, których odszukanie po latach wymagało sporego wysiłku, który potrafię docenić. Tym bardziej, że w tekście znalazły się także dwa krótkie artykuły prasowe mojego autorstwa, które cytuję.

“3 lutego 1970. W tym dniu kierowniczka naszej szkoły Władysława Ludkiewicz, a zarazem opiekunka LOP /Liga Ochrony Przyrody/ , organizowała kulig dla członków LOP. Z pomocą przyszli rodzice : Władysław Klecha i Rudolf Skiba - wypożyczyli oni trzy duże sanie wraz z końmi. Do tego doszło ponad 40 małych sanek doczepionych długimi rzędami do konnych zaprzęgów. Młodzi przyjaciele zwierząt zabrali ze sobą kilkadziesiąt kilogramów karmy - siana, owsa, marchwi i buraków / … /. Pod przewodnictwem leśniczego Lucjana Kozaka dzieci roznosiły przywiezioną karmę. Obejrzały też u pana leśniczego małego daniela, którego znalazł on okaleczonego i kurował na swoim podwórku. W tym pięknym kuligu brał udział pan doktor Tadeusz Ludkiewicz, który pstrykał dziesiątki zdjęć. Zamieściliśmy je w kronice i gazetce ściennej. Ten piękny kulig zamieszczony został także w “Gazecie Robotniczej”.

/PS - Dr Tadeusz Ludkiewicz był ojcem chrzestnym mojego młodszego syna Ryszarda, także lekarza-pediatry i serdecznym przyjacielem mojej rodziny/.

Kronika szkolna :

“27.01.1971. W dniu tym odbyło się spotkanie młodzieży szkolnej klas starszych z redaktorem “Gazety Robotniczej” mgr Pawłem Śliwko. Redaktor opowiedział o pracy redaktorskiej /dziennikarskiej -PS/ oraz o historii Ziemi Bolesławieckiej. Następnie spotkał się z drużyną harcerską i zuchami”.


Mój tekst z “Gazety Robotniczej” :

W Zebrzydowej Wsi otwarto piękną szkołę.

/PS/ Zebrzydowa Wieś w pow. bolesławieckim wzbogaciła się przed kilkoma dniami o nową szkołę.Piękny i nowocześnie zaprojektowany budynek powstał kosztem 1,5 mln.zł ze środków Społecznego Funduszu Budowy Szkół i Internatów. Obok 5 izb lekcyjnych, pracowni polonistycznej i zajęć praktyczno-technicznych oraz pomieszczeń kuchennych wygospodarowano tu również miejsce na pierwszy gromadzki gabinet lekarski kompleksowo wyposażony przez Przychodnię Powiatową w Bolesławcu. Standardem wyposażenia szkoła ta nie ustępuje placówkom oświatowym w mieście, a gdy chodzi o warunki higieniczno - sanitarne to nawet je przewyższa.

Słowa uznania należą się wykonawcy - Wielobranżowej Spółdzielni Rzemieślniczej Zaopatrzenia i Zbytu w Bolesławcu, a zwłaszcza rzemieślnikom Czesławowi Skólskiemu i Bolesławowi Kwiatkowskiemu.

Na wysokości zadania stanęli też rodzice, którzy w czynie społecznym uporządkowali otoczenie szkoły i samo wnętrze budynku. Jest to zasługa głównie przewodniczącego komitetu rodzicielskiego Adolfa Piela oraz Andrzeja Kwaśnika, Franciszki Drąg, Anny Piotrowskiej, Anny Kotwicy i Władysława Klicha. Na pomoce naukowe komitet rodzicielski przekazał szkole w dniu otwarcia /7 października 1971 r./ 10 tys, zł, zaś Prezydium PRN - 15 tys. zł.”

Zeskanowany został też artykuł z “Głosu Bolesławca”, w którym pełniłem obowiązki Redaktora Naczelnego /strona 31 wydawnictwa/. Zaskoczyło mnie publikowane na stronie 25 zdjęcie kadry pedagogicznej z grupką dzieci, a największą satysfakcję sprawił tekst wyjęty z moich wspomnień spisanych w 2016 r. na prośbę grona pedagogicznego Zespołu Szkół im. Józefa Piłsudskiego w Nowej Wsi.


To skrót mojego pedagogicznego credo :

“Szkoła jest piękna kiedy ją kochamy, kiedy wyrasta z naszych marzeń i wyobrażeń, kiedy stanowi oazę naszej mądrości i radości, kiedy identyfikujemy się z nią bez reszty. Szkoła staje się naszą chlubą i dumą, jeśli wypełnimy ją słoneczną przyjaźnią, empatią, kiedy odkryjemy w niej skarbiec wiedzy o świecie i nici wzajemnego zrozumienia w kręgu dobranej kadry pedagogicznej i rzeszy wychowanków. Szkoła to przede wszystkim dzieci, które łakną miłości, ufności, zaufania, które są wyjątkowo wrażliwe na krzywdę i mają swój odrębny świat zakodowany w niepowtarzalnych barwach i baśniowym bogactwie fantazji”. 


środa, 9 listopada 2016

SZKOŁA NA ŚWIAT OTWARTA




“ Dr Kurt Waldheim - Sekretarz Generalny ONZ w Nowym Jorku. Z okazji 60 rocznicy Pańskich urodzin, w przededniu rozpoczynającego się Międzynarodowego Roku Dziecka, w uznaniu olbrzymich zasług na rzecz dzieci całego świata, z prawdziwą satysfakcją przekazuję symboliczny medal “PRIMI INTER PARES”, który nadajemy naszym wielkim Przyjaciołom i Mecenasom.

...Dzieci mają prawo do życia w pokoju, prawo do szczęścia rodzinnego i wyrastania na mądrych, dojrzałych ludzi, w atmosferze życzliwości i zainteresowania, w dobrobycie, w cieple międzynarodowej przyjaźni i współpracy. Cieszy nas fakt, że polska inicjatywa wychowania dla pokoju znalazła pełne poparcie na forum ONZ, którą kieruje Pan w mądry sposób od wielu, wielu lat.

...Z serdecznym pozdrowieniem od całej szkolnej społeczności bolesławieckiej “Ósemki” - mgr Paweł Śliwko, dyrektor szkoły”.

Bolesławiec, blisko 40-tysięczne miasto, leży z dala od głównych traktów, w woj. jeleniogórskim, w południowo-zachodniej części Polski. Jedno z wielu miast, które w 35-leciu zyskało nowe oblicze : obok podniesionej z wojennych zniszczeń starówki /barokowe kamieniczki mieszczan biegną w czworokącie wokół ratusza na rynku i starych kościołów/ rozrosły się nowe osiedla, domy towarowe, kina i szkoły. Do Szkoły Podstawowej nr 8 idę wśród bloków Spółdzielni Mieszkaniowej “Bolesławianka”. Dzieci mają parę kroków do swojej szkoły, wybudowanej na Tysiąclecie, podobnej więc do setek szkół w polskich miastach i wsiach.


Dyrektor “Ósemki”, Paweł Śliwko : - Kiedy w pamiętnym  z wielu tragicznych wydarzeń 1942 roku Janusz Korczak szedł wraz z 200 ustawionymi w czwórki wychowankami ostatnią drogą swojego życia - do komór gazowych Treblinki - miałem zaledwie 7 lat. Jechałem wraz z rodzicami w głąb III Rzeszy, na roboty przymusowe do Prus Wschodnich, w okratowanym zimnym wagonie, pogardliwie zwanym “wagonem bydlęcym”. Podróż i głód trwały wiele tygodni, by potem przeciągnąć się na długie bezkresne lata. Kiedy Janusz Korczak umierał - niemiecki bauer niedaleko Królewca bambusową laską uczył mnie dekalogu praw polskiego dziecka-niewolnika. Pasałem wówczas konie sadysty, którego ciosy bolały podwójnie : fizycznie, bo byłem wątłym, krzywicznym, wiecznie wygłodzonym dzieckiem “polskich niewolników” i psychicznie, gdyż była to krzycząca niesprawiedliwość, krzywda zupełnie niezrozumiała i niezawiniona.
Należę do pokolenia dzieci wojny, które nie miały dzieciństwa. Moja nauczycielska praca przerodziła się w życiową pasję. Zweryfikowałem opinie Starego Doktora w tworzeniu “szkoły serca”, otwartej na wszystko co mądre, piękne i życzliwe, w której uczniowie są partnerami wychowawców i  współgospodarzami oraz współautorami wszystkich poczynań na co dzień.
Klasa II “B” - klasa młodych jungów : uczą się w niezwykłym otoczeniu, w świecie morskiej przygody. Wzdłuż ścian, w gablotach - setki eksponatów z mórz i oceanów świata. Przy pulpitach siedzą chłopcy i dziewczynki w błękitnych marynarskich  bluzach. Bosman Jacek, bosman Marysia i Teresa oprowadzają gości po klasie-muzeum. Wiedzą bardzo dużo o rybach, muszlach, dziesiątkach innych morskich okazów, miniaturach statków, latarni morskich - a żyją przecież w regionie oddalonym od morza setki kilometrów.


Z kolei Klub Neptuna. W bajecznym kolorowym wnętrzu, wśród kolekcji ogromnych krabów, płetw rekinów, muszli są skarby nieocenione : stargana przez wichry polska bandera, która powiewała nad Stacją im. Arctowskiego na wyspie King Georgie, na dalekiej Antarktydzie i dziennik pokładowy statku m/s “Antoni Garnuszewski”, który przewoził polskich badaczy na odległy kontygent. W Klubie Neptuna czytam wiele depesz nadawanych z polskich statków do przyjaciół z Bolesławca. Załoga statku rybackiego m/s “Wineta” nadaje przez Szczecin-Radio świąteczne i noworoczne życzenia. po czym informuje : “Plan rejsu : przeholowujemy awaryjnie inny statek ze środka Atlantyku do Las Palmas, a następnie płyniemy do Antarktydy STOP. Powrót do kraju koniec maja”.
Morska przygoda bolesławieckich dzieci zaczęła się wiele lat temu, kiedy dyr. Paweł Śliwko, kierując wówczas Szkołą Podstawową nr 4 im. Jana Matejki, nawiązał kontakt  z załogą statku noszącą również imię wielkiego artysty. Rychło marynarze roztoczyli opiekę nad szkołą-imienniczką. Z nadsyłanych przez wiele lat marynarskich darów “Czwórka” utworzyła imponujące muzeum morskie. Zaś dyr. Śliwko, z zamiłowania plastyk, stał się rrównież zagorzałym nauczycielem-marynistą, członkiem Stowarzyszenie Kultury Morskiej. Kierując “Ósemką” wziął udział w Kongresie Kultury Morskiej, na którym zyskał nowych przyjaciół dla szkoły.
Marynarskie mundurki na co dzień, lekcje w morskim muzeum, pomnik “Bohaterskich Obrońców Helu” i “Ludziom Morza” w szkolnym Parku Przyjaźni, kontakty z wieloma instytucjami na Wybrzeżu, w tym z kolegami ze Szkoły Podstawowej nr 14 w Gdyni - to kolejne stopnie morskiego wtajemniczenia. A potem - największa przygoda na pokładzie statku, wśród prawdziwych ludzi morza. Śladem uczennicy VII klasy Elżbiety Kilimnik, która opłynęła wybrzeża Afryki Zachodniej w trzymiesięcznym rejsie na statku rybackim “Wineta”, wyruszyło na wody Bałtyku, pod żaglami “Zawiszy Czarnego”, 36 uczniów morskiej klasy VII “b”.



Kontakt z morzem przysparza dzieciom z przemysłowego Bolesławca przyjaciół na świecie. Jest wśród nich nasz rodak z Fryburga ze Szwajcarii, pisarz marynista - dr Bronisław Miazgowski, twórca Międzynarodowego Instytutu Kultury Morskiej. Mimo sędziwego wieku odwiedził młodych przyjaciół. Przyjęto go z honorami w “Ósemce” /jego imię nosi morskie muzeum/. Wśród przyjaciół szkoły jest nasz rodak z Australii, pan Józef Adamiec z Melbourne, który za pośrednictwem marynarzy przesyła eksponaty do muzeum morskiego.
W maju, nie po raz pierwszy zresztą w takiej liczbie, przyjechało do szkoły aż trzech kapitanów żeglugi wielkiej z zaprzyjaźnionych z “Ósemką” statków. W szkole otwarto już trzecią izbę muzeum  morskiego, tym razem w całości poświęconą Antarktydzie. Zbiory dostarczyła załoga m/s “Antoni Garnuszewski” i jego dowódca kpt. ż. w. Tadeusz Kalicki. Morze, tak umiłowane w “Ósemce”, rozlewa się na cały Bolesławiec. Już wcześniej na wniosek szkoły nowy park miejski i przyległa do niego ulica otrzymały nazwę Obrońców Helu. Teraz ulica biegnąca wzdłuż szkolnego parku nosi imię Ludzi Morza.


Świat innych przeżyć : klasa-muzeum sztuki ludowej. Pierwszaki w otoczeniu barwnych eksponatów wodnymi farbami malują na kartonach swoją wizję świata. Najlepsze ich prace znajdą się w Galerii Przyjaźni na parterze szkoły - wśród dziesiątków obrazów polskich, niemieckich, czeskich i węgierskich rówieśników. Pierwsze piętro zajmuje galeria malarstwa i grafiki współczesnej imienia serdecznego przyjaciela szkoły  - prof, dr Tibora Csorby, Węgra mieszkającego w Warszawie. Profesor co roku funduje nagrodę dla najlepszego ucznia-plastyka,a dzięki jego pomocy młodzi artyści tej szkoły wyjeżdżają na plenery malarskie na Węgry. I piętro drugie : salon Biura Wystaw Artystycznych, gdzie kilka razy w roku zmieniają się ekspozycje dzieł sztuki.
Szkoła jest dumna z jednego z wielu odznaczeń. Nosi tytuł Mecenas Sztuki.
Cóż jeszcze odkryję przed Wami w jej murach? Symbol związku z regionem : urządzone  w dwóch salach, do złudzenia przypominające kopalniane chodniki, Muzeum Górnictwa /jesteśmy na skraju Legnicko-Głogowskiego Zagłębia Miedziowego/. Symbol pietyzmu szkoły, noszącej imię / … / Bojowników o Wolność i Demokrację, dla najnowszej historii : w Izbie Pamięci wśród imponujących zbiorów ukazujących drogę polskiego żołnierza na frontach II wojny światowej, jest ziemia z pól bitewnych Helu, Monte Cassino, Lenina, Tobruku, z miejsca zaślubin z morzem.


Uczniowie powiadają o “Ósemce”: “To nie jest szkoła, do której się uczęszcza. To jest szkoła, w której się żyje !” Dyrektor Śliwko dodaje: - Zgodnie z zasadą mojego mistrza, Doktora Korczaka, dziecko ze szkoły musi wynieść wiedzę, ale prócz tego powinno przeżyć silnie swój pobyt w szkole. I stąd bierze się nasz system wychowawczy: w młodszych klasach, w kontakcie ze sztuką wychowujemy “Przyjaciół Muz”, w klasach średnich “Miłośników Morza”, w najstarszych “Młodych Obywateli”, którzy pobierają lekcje wychowania obywatelskiego w szkolnej Izbie Pamięci, odkrywają koloryt i sens patriotyzmu, poznają tradycje regionu.


Medal “PRIMI INTER PARES” /Pierwszemu wśród równych - złe tłumaczenie autora - przypisek PS/ przyznajemy i uczniom, i naszym przyjaciołom - dodaje dyrektor. - Tak,  uczniowie są partnerami dorosłych, współgospodarzami szkoły. Umieją oceniać świat dorosłych. To oni kierują do Kapituły Orderu Uśmiechu wnioski o wyróżnienie tym Orderem przyjaciół dzieci, wśród których są tacy ludzie, jak kapitan z. w. Tadeusz Kalicki i sekretarz generalny ONZ dr Kurt Waldheim.
Dyrektor Śliwko, pedagog o 25-letnim stażu pracy, sam kawaler Orderu Uśmiechu, wyjaśnia zasady pracy w “szkole serca”:
-Nasza szkoła jest wielkim Pałacem Młodzieży, wypełnionym po brzegi tym wszystkim, co kształtuje wrażliwość młodego człowieka i daje mu radosne dzieciństwo.Kształtujemy w niej postawy przyszłego wolnego i odpowiedzialnego obywatela. Ludzie pytają : po co morska przygoda dzieciom w szkole tak odległej od Wybrzeża? Morska przygoda - odpowiadam - kształtuje osobowość dziecka : uczy koleżeństwa, współpartnerstwa, odpowiedzialności, pracowitości, odporności na dramatyczne zdarzenia. I tego szczególnego humanitaryzmu ludzi morza /oni zawsze w potrzebie wyciągają dłoń do innego człowieka/, jakże potrzebnego ludziom naszych czasów.


Szkoła jest otwarta na świat. Dzieci piszą do przyjaciół na wszystkich kontynentach, do naszych rodaków z zagranicy, do marynarzy na dalekich oceanach, do polskich żołnierzy pod błękitną flagą ONZ, dostają listy z Australii, Szwajcarii, z nowojorskiej siedziby ONZ. Tak, świat przybliża się do nas, świat się skurczył, a dzięki temu coraz bliżej i pełniej poznajemy i rozumiemy  człowieka.

“Szanowny Panie Śliwko ! Dziękuję Panu za list z 24.XII.1978 r. informujący mnie, że uczniowie Szkoły Podstawowej nr 8 w Bolesławcu przyznali mi medal “Primi inter Pares.” / … /Jestem bardzo wdzięczny za ten miły gest. Nabiera on wielkiego znaczenia w Międzynarodowym Roku Dziecka, w związku z którym Polska wykazała wiele inicjatyw w interesie przyszłości dzieci na całym świecie./ … /
Z serdecznymi pozdrowieniami szczerze oddany                                                                    Kurt Waldheim


“SZKOŁA NA ŚWIAT OTWARTA”. Autor : Tadeusz Wójciak, “Panorama Polska” nr 6 czerwiec 1979 r. Zdjęcia : Krzysztof Wojciewski.


środa, 26 października 2016

DOBRY, SPOKOJNY ŚWIAT

- artykuł ZBIGNIEWA FIGATA


“/ .../ Dzieci mają prawo do życia w pokoju, prawo do szczęścia rodzinnego i wyrastania na mądrych, dojrzałych ludzi w atmosferze życzliwości, zainteresowania, w dobrobycie, w cieple międzynarodowej przyjaźni i współpracy. Cieszy nas fakt, że polska inicjatywa wychowania dla pokoju znalazła pełne poparcie na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, którą Pan kieruje w godny i mądry sposób od wielu, wielu lat. Życzymy dobrego zdrowia, dalszych sukcesów, osobistego szczęścia i pełnej realizacji głęboko humanitarnej misji, którą Pan inicjuje i realizuje z myślą o pokoju i szczęściu całej ludzkości. 

Serdeczne pozdrowienia od całej szkolnej społeczności bolesławieckiej “Ósemki”.

To była szara koperta. Adresat : Sekretarz Generalny ONZ w Nowym Jorku, dr Kurt Waldheim. Nadawca : uczniowie Szkoły Podstawowej NR 8 im. Bojowników o Wolność i Demokrację w Bolesławcu. Fragment listu odpisałem z kopii, która znajduje się w kronice dolnośląskiej podstawówki.

Taki list został wysłany w ubiegłym miesiącu. Dlaczego?

Basia z VII a:

- Dzieci są przyszłością narodów, świata. Kiedyś, już jako dorośli ludzie na Ziemi, zmienią ten świat, który wiele przecierpiał. To będzie świat bez wojen.

Katarzyna z tej samej klasy :

-Chodzi o to, by każde dziecko na świecie rozumiało pojęcie “wojna”, “pokój”, by umiało je rozróżnić, by miało jasny stosunek do tych słów. Żeby w przyszłości nikt nie mylił tych pojęć …

W liście do Kurta Waldheima poinformowały go również o nadaniu Medali “Primi inter Pares” /Pierwszemu między Równymi”/. W ten sposób uczniowie “Ósemki” z Bolesławca honorują ludzi wnoszących w ich życie wybitny wkład. Ta dolnośląska podstawówka, Szkoła Pomnik Tysiąclecia, wita przybysza z zewnątrz kolorowym hasłem : “Uśmiechnij się - jesteś wśród przyjaciół”.

Przed szkołą pomnik Żołnierza - Obrońcy Dziecka. Klasy są salami wypełnionymi eksponatami. Sztandarowa Sala Białych Orłów, muzeum górnicze, ekspozycja morska, kolekcja skał z Antarktydy, Afryki. Uczniowie mają wielu przyjaciół - marynarzy, podróżników, malarzy, górników, nawet myśliwego z tajgi ussuryjskiej. Gdy rozmawiałem z dziewczętami i chłopcami o ich szkole, w której tak pięknie, mówili mi, że “Ósemka” to nie jest szkoła, do której się uczęszcza, lecz w której się po prostu żyje.

Mijały dni. Jak w każdej szkole były to dni i zwykłe, i niezwykłe.



SPOTKANIE

W równych szeregach stanęli uczniowie do uroczystego apelu. Patrzyli na stojących przed nimi trzech mężczyzn. Dwóch wysokich dziadków - pułkowników znali dobrze. Oni byli częstymi gośćmi w szkole. Niższego mężczyznę z medalami przypiętymi do garnituru widzieli pierwszy raz. Dyrektor Śliwko przedstawił gościa. To pułkownik, tow. Aleksander Iwaszkiewicz. Przyjechał do nas ze Związku Radzieckiego, z Kazachstanu. Był pierwszym dowódcą wojska w naszym mieście, przeszedł szlak bojowy wspólnie z obecnymi tutaj swymi towarzyszami walki, organizował życie w pierwszych dniach wolności … Jest Honorowym Obywatelem Bolesławca. 

-Moi drodzy - mówił druh dyrektor, - mamy wielu przyjaciół na całym świecie, wśród nich jest pułkownik Iwaszkiewicz. On, tak jak my wszyscy, chce by świat istniał bez wojen. Ja w waszym wieku przeżywałem lęk i grozę II wojny światowej jako dziecko … 

/Wspomnienie : … miałem zaledwie 7 lat. Wraz z rodzicami jechałem w głąb III Rzeszy na roboty przymusowe, okratowanym, zimnym, pogardliwie zwanym, bydlęcym wagonem. Potem bauer uczył mnie dekalogu praw polskiego dziecka-niewolnika. Ciosy bolały podwójnie: fizycznie, bo byłem wątłym, wiecznie wygłodzonym dzieckiem polskich “niewolników” i psychicznie, gdyż była to krzywda zupełnie niezrozumiała i niezawiniona, krzycząca niesprawiedliwość. Potem w hitlerowskim lagrze na drewnianej pryczy z odrobiną słomy umierał mój młodszy brat/.

Dyrektor Śliwko - z tym niewypowiedzianym tutaj wspomnieniem, o którym dowiedziałem się wcześniej, mówił o świecie bez wojen.

Wcześniej dowiedziałem się też od niego, iż to nieprawda, że wojna pozostawia zabliźnione rany, że czas zabiera złe wspomnienia, zaciera ich ostrość, plastyczność, koloryt, że jego dziecięcy świat został boleśnie zburzony, osobowość brutalnie zdeformowana , że pozostała nadwrażliwość na ból, krzywdę, cierpienie, niesprawiedliwość.

I o sobie Śliwko-pedagog dalej :

-Z czasem zrodziła się żarliwa ideowość, identyfikacja z pracą, zachłanna miłość życia w nowym kształcie społecznej i narodowej rzeczywistości, humanitaryzmu i altruizmu. Nauczycielska praca przerodziła się w życiową pasję. Myślę, że Korczakowskie ideały odnalazłem na dnie ludzkiego upodlenia, w świecie nienawiści i zgrozy, w głodzie,trwodze i chłodzie rozłożonych na lata agonii. Tam formowały się pojęcia etyczne, normy postępowania, tam uniwersytetem życia był konspiracyjny szept ojca o Polsce, ojca już bez którego był powrót do nieistniejącego domu … Bieda powojennych lat i fascynacja Korczakiem już w roli pedagoga na Ziemiach Odzyskanych …

Tego też nie mówi stojąc przed swymi uczniami z “Ósemki”. A oni wpatrzeni w swego dyrektora może jakoś na swój sposób wiedzą o tym, że mgr Paweł Śliwko “zweryfikował opinie Starego Doktora w praktyce życiowej podwójnie : poprzez wychowanie swych dwóch synów oraz w tworzeniu modelu “szkoły serca”, otwartej na wszystko co mądre, piękne i życzliwe, w której uczniowie są partnerami wychowawców i współgospodarzami oraz współautorami wszystkich poczynań na co dzień …”

Dzieci zawiązują błękitne chusty na mundurach pułkowników. Radziecki gość dziękuje - po polsku - za pamięć. Jest wzruszony po odsłonięciu marmurowej tablicy pamiątkowej przy pracowni języka rosyjskiego. Od dziś ta sala nazwana została jego imieniem. Koniec apelu.

WSPOMNIENIA 

Izba Pamięci Narodowej w szkole przekształciła się w muzeum ogólnomiejskie. Uczniowie i goście oglądają eksponaty. Notuję rozmowy, refleksje, pytania, odpowiedzi.

-Żołnierze polscy na ulicach Bolesławca, tyle lat … Dwa lata temu przysłaliście pułkowniku to zdjęcie z ZSRR …?

-Da, da. A to koło Ratusza, taką trybunę zdziełaliśmy …

-A tu widać naszą orkiestrę pułkową…

- Stoję na gruzach zburzonego niemieckiego obelisku.

- Miną wysadziliśmy.

- W początkach maja przejęliśmy służbę w obozach jeńców. Oczyszczaliśmy miasta z resztek grup oddziałów niemieckich …

- Ale byliśmy młodzi ! Tu Juchniewicz, tu Wawrzynowicz, powiedzcie coś pułkowniku Wawrzynowicz …

- No cóż, ja służyłem do roku 1953, mam już 6 wnuków, też się tu uczą. Do tej sali pamięci każdy z nas Zbowidowców przyniósł coś swojego. To jest na przykład mój mapnik z partyzanckich czasów. Nasz 9 Pułk, nasza dywizja , brała udział w tym słynnym desancie na Solec, idąc powstańcom warszawskim na pomoc. Byłem w I Batalionie. Z czterystu po pięciu dniach walki zostało nas siedemdziesięciu sześciu. Potem dostałem się do brygady obecnego tu płk.Aleksandra Iwaszkiewicza / II Samodzielna Zaporowa /. Potem walki z bandami UPA, też tu jest płk. Włodzimierz Kowalski z Bolesławca - razem tam byliśmy.

A tu jest zdjęcie mojego ojca, powstańca Wielkopolskiego. A to moja ładownica. Przestrzelona, uratowała mi życie w Powstaniu Wlkp. Miałem wtedy 16 i pół roku.

- Wojna ! Walka ! To nie była przygoda, o której możecie marzyć. Wiele ofiar i krwi - taki koszt. Światu to niepotrzebne. Spójrzcie : jest dobry, spokojny dzień.

- Wyrzeźbiłem dzieciom żołnierza z drzewa. Stoi przy słupie granicznym z naszym godłem. Jest pokój. On strzeże tego pokoju. I obok ta wierzba … Maluję im to i owo, czasu więcej teraz, jestem górnikiem-emerytem. Najpierw na węglu pracowałem, potem na miedzi. I tak tu przychodzę do nich, do szkoły, choć dzieci tu nie mam … Chcę by miały jak najwięcej piękna …

/To głos przyjaciela szkoły Zygmunta Wydrycha/.

ODPOWIEDŹ

/Biała podłużna koperta z nadrukiem ; United Nations The Secretary-General. Nadawca : dr Kurt Waldheim. Adresat : Grammar School No 8. Bolesławiec. Poland./

Dziękuję za list informujący mnie, że uczniowie Szkoły Podstawowej Nr 8 w Bolesławcu przyznali mi medal Primi Inter Pares. Jestem głęboko wzruszony, że uczniowie wybrali mnie jako człowieka zasługującego na ten medal i wdzięczny jestem za uprzejme słowa skierowane do mnie z tej okazji. Bardzo wdzięczny jestem za ten gest, który nabiera jeszcze większego znaczenia , gdyż zbiega się z Międzynarodowym Rokiem Dziecka, dla którego Polska wykazała dużo inicjatywy w interesie lepszej przyszłości dzieci na całym świecie. Wdzięczny też jestem uczniom za bardzo serdeczne życzenia, które przekazali mi oni z okazji moich 60 urodzin.

/Podpisał :/

Kurt Waldheim

PS.Artykuł red. Zbigniewa Figata ukazał się w “Trybunie Robotniczej” Nr 43 /10.820/ z datą 24 - 25.II.1979 r. /gazeta wydawana na Śląsku/. 





środa, 12 października 2016

SZKOŁA, KTÓRA DA SIĘ LUBIĆ

Autor - Stanisław Bakalarz. Artykuł w “Gazecie Robotniczej Nr 48 / 9131 /.



Taką ma być prawdopodobnie w przyszłości każda dziesięciolatka. Dla uczniów i dla rodziców. A więc szkoła, do jakiej idzie się z ochotą, uczyć się w niej będzie z przyjemnością, a wspominać później z dumą i łezką. Już dziś są takie. Jeszcze nieliczne, co prawda, ale istnieją.

Jedną sam widziałem. To Szkoła Podstawowa nr 8 im. ZBoWiD w Bolesławcu /błąd autora - nie im. ZBoWiD, a im. Bojowników o Wolność i Demokrację - korekta PS. Różnica tylko pozornie nieistotna/.Pomnik 1000-lecia, odznaczona wieloma medalami i odznakami, np.”200-lecia Komisji Edukacji Narodowej”, “Zasłużony dla Śląskiego Okręgu Wojskowego”, “Opiekun Miejsc Pamięci Narodowej”, “Mecenas Sztuki”, FJN”Za czyny społeczne”, miesięcznika “Morze”, “Budowniczy Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego”, “Za zasługi dla ZBoWiD”, ZG TPD “Medal Jordana” i wiele, wiele innych, nie mówiąc już o szeregu nagród, wyróżnień oraz wygranych konkursów.

Dekoracja sztandaru szkoły medalem im dr Henryka Jordana przed odsłonięciem pomnika lekarza i wybitnego pedagoga, przyjaciela dzieci /autor tzw. ogródków jordanowskich/.
-Nie powiem nic ani o szkole, ani o dyrektorze - mówi wizytator ds. wychowania z KOiW w Jeleniej Górze, mgr Krystyna Chudzik. - Przekona się pan sam na miejscu.

I oto przed nami budynek zadbany, obejście czyste, ogrodzenie malowane z dużym poczuciem smaku estetycznego. Tuż przy wejściu pomnik ku czci obrońców Helu z kotwicą u podnóża. Dyrektor mgr Paweł Śliwko, autor dziesiątków artykułów w różnych pismach popularnych, zaprasza do środka. Idąc staram się zapamiętać możliwie jak najwięcej szczegółów. Więc patrzę …

Nigdzie nie widziałem tak zapełnionych ścian najrozmaitszymi pracami i przedmiotami i to wcale nie o byle jakim znaczeniu, bo nie z Cezasu. To prace dzieci, sojuszników szkoły, sympatyków i rodziców. Ogromny wysiłek całego grona pedagogicznego. Setki dyplomów uznania, mnóstwo kwiatów i zieleni. I to rozbrajające na parterze hasło :”Uśmiechnij się, jesteś wśród przyjaciół”. Mijamy po drodze dzieci o buziach uśmiechniętych, pogodnych, bez hałasu, krzyku i bieganiny. Dużo harcerzy i zuchów. Pozdrawiają nas, ale widać, że sensacją dla nich nie jesteśmy. Przywykli już do częstych gości, bo to szkoła otwarta dla wszystkich.

W gabinecie dyrektorskim ciasnawo, ale i sympatycznie. Z każdego niemal miejsca patrzy jakiś puchar czy inny dar cenny dla szkoły. Przeglądam kroniki. W opasłych tomiskach zawarte jest życie szkoły. Jest co oglądać i czytać na parę dobrych godzin. Czytam w liście ministra Jerzego Kuberskiego skierowanym do mgra P. Śliwki : “Kiedy tak intensywnie pracujemy wszyscy nad zmianami w systemie oświaty, przykład takich szkół jak Wasza, napawa otuchą, że jeśli wszyscy zgodnie przystąpimy do realizowania czekających nas prac, to wykorzystując doświadczenie także Waszej szkoły będzie nam łatwiej zrealizować ten wielki zamiar reformy szkolnej”.

-Kto w kronikach rysuje? - pytam zafascynowany. - Bo zdjęcia jak zdjęcia, ale te rysunki wyglądają jak małe arcydzieła …

-Plastyka to moje hobby - odpowiada dyrektor. - Ale sporo rysują same dzieci !

-A te wszystkie medale i odznaki uczniowskie?

-Niektóre ja projektowałem, ale w większości to w czynie społecznym opracował Lesław Kasprzycki, kierownik referatu kultury w Bolesławcu.

Przeglądam odznaki. “Uczeń pierwszej klasy”, “Wzorowy uczeń” i medal “”Primi inter pares”. To także małe dzieła sztuki, przyciągające oko i budzące szacunek. Symbolika szkolna to przecież poważny element systemu wychowawczego.

-A kto wykonuje i za ile?

-Mamy ponad 16 zakładów i instytucji, które utrzymują z nami stały kontakt. Gotowe są zrobić dla szkoły i dzieci wszystko. A i sympatyków mamy też sporo, którzy nie szczędzą czasu dla nas. Wszystko społecznie ! …

I rzeczywiście. Szkoła ma przeszło 16 mecenasów, np. T. Kalicki - kpt. żeglugi wielkiej, dowódca statku PLO m/s ”Pekin”, mgr inż. A. Cholewiak - dyrektor Zakładów Górniczych “Konrad”, E. Świątek - dyrektor Bolesławieckiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, mgr B. Wójtowicz - dyrektor PLO w Gdyni i inni. Jest wiele zakładów pracy i instytucji zasłużonych dla szkoły, np. Śląski Okręg Wojskowy, PLO w Gdyni, drukarnia w Bolesławcu, Spółdzielnia Rzemieślnicza Wielobranżowa, Bolesławiecka Fabryka Fiolek i Ampułek, Bolesławieckie Zakłady Kamienia Budowlanego, Zakłady “Vitrocermin”, których dyrektor dr inż. R. Awłasewicz pełni funkcję przewodniczącego Komitetu Rodzicielskiego /korekta PS - Komitetu Patronackiego/ - zajęły pierwsze miejsce w ogólnopolskim konkursie pn.”Zakład pracy pomaga szkole” i przydzieliły “Ósemce” na zakup pomocy naukowych oraz na remonty bieżące 250 tys. zł.

Trzeba dodać, iż nauczyciele cieszą się tu ogromnym autorytetem wśród uczniów, rodziców i w zakładach pracy. Doceniają to władze szkolne. Ostatnio np. Regina Kasprzycka otrzymała nagrodę ministra I stopnia, a Danuta Molenda wyróżnienie. “Ósemka” zdobyła też I miejsce w ogólnopolskim “Klubie Otwartych Szkół”.

W szkole funkcjonują 22 gabinety i pracownie o doskonałym wyposażeniu, nie licząc półinternatu, spółdzielni uczniowskiej oraz dwóch gabinetów lekarskich.

Imponująco wygląda “Galeria malarstwa i grafiki współczesnej im.dra Tibora Csorby”. To ten sam, o którym pisał kiedyś Jan Sztaudynger: “Że Węgier i Polakiem być może, udowodniłeś Tiborze”. Są dwa wspaniałe pejzaże artysty : polski i węgierski /korekta PS - obrazów było aż kilkadziesiąt, w tym dwa cykle akwarel dedykowane mnie osobiście - 10 z “mojej” Puszczy Białowieskiej i 10 z rodzinnych stron Profesora, a także 32 prace w kolorycie błękitu i ultramaryny na tematy architektoniczne. Bezcenne trofea malarskie przywoziłem po każdej podróży do Warszawy, a w stolicy bywałem bardzo często/. Poza tym sporo prac plastyków z Bolesławca i środowiska wrocławskiego, z NRD i Czechosłowacji. Integralną część wystroju szkoły stanowi “Galeria przyjaźni”, która składa się z prac malarskich i rysunkowych dzieci z “Ósemki”, wykonanych w większości na lekcjach lub w toku zajęć pozalekcyjnych, a także otrzymanych z zaprzyjaźnionych szkół : radzieckich w Strachowie i niemieckiej w Pirnie /NRD/. Są to prace spontaniczne, zaskakujące intuicją malarską, wrażliwością plastyczną, z pewną dozą nowoczesności w sposobie interpretacji. Że galeria ta na co dzień spełnia ważne funkcje, nie trzeba wyjaśniać.

W korytarzach szkoły i klasach sporo malowideł na ścianie, stylizowanych na ludowo, a wykonanych przez 59-letniego górnika-rencistę p. Zygmunta Wydrycha. Zapytany o źródło pomysłów i inspiracji powiedział : - Mam w tym uciechę, że mogę jeszcze dzieciom sprawić radość.

W “Morskiej klasie” widzę dużo pomocy i przedmiotów, które pochodzą spoza granic Polski, np.kalabas z Niłgerii, oryginalne rzeźby ludowe z Afryki, skóra z kangura australijskiego, szczęki rekina i inne. Ofiarowały je dzieciom osoby sympatyzujące ze szkołą, a m.in. wspomniany już uprzednio kpt. Tadeusz Kalicki.

Prawdziwym muzeum bezcennych pamiątek jest “Izba Pamięci Narodowej”. Pisano o niej już nieraz w prasie krajowej. Zwiedzić ją teraz w ciągu paru godzin niepodobna, gdyż eksponatów stale przybywa. Każdy ma własną historię, niekiedy o posmaku sensacyjnym. Choćby owe buty żołnierza polskiego, w których przeszedł od Lenino do Berlina /żadne z dziś wyprodukowanych chyba nie wytrzymałyby takiej drogi/ albo prochy poległych rodaków z różnych pól bitewnych rozsianych po świecie, czy to siodło z krzyżykiem wyciętym na boku …

Pomysłowo zrobione jest też “Muzeum kopalniane”, gdzie obok starego sprzętu górniczego mieszczą się dawne skamieliny i przeróżne minerały, dar p. Płonki z Gorców- Boguszowa. Przewodnikiem jest sam dyrektor, ale zastąpić go może każdy uczeń z “Ósemki”. Dzieci znają i cenią to miejsce, astanie na warcie przed Izbą Pamięci Narodowej mają sobie za wielki zaszczyt.

Warto zobaczyć wspaniałą Salę Białych Orłów z przeróżnymi sztandarami, chorągwiami i herbami, z wymownym na frontowej ścianie hasłem: “Nie rzucim ziemi skąd nasz ród”. Tu odbywają się lekcje wychowania obywatelskiego i tu zapadają ważne decyzje samorządu szkolnego - prawej ręki dyrekcji i grona nauczycielskiego.

Narada samorządu uczniowskiego w Sali Białych Orłów. Fresk ścienny przedstawia 49 herbów miast wojewódzkich Polski po reformie administracyjnej.

Opuszczam mury “Ósemki” z poczuciem pożytecznie i przyjemnie spędzonego czasu, z przekonaniem, że znalazłem w niej to, o co mi chodziło - autentyczne poświęcenie się nauczycieli dla szkoły, szczere przywiązanie ich do pracy z dziećmi,umiejętność podbijania serc rodziców, sztukę zjednywania sobie sympatyków i sprzymierzeńców, talent pedagogiczny dyrektora połączony z dużą erudycją i wysokimi aspiracjami zawodowymi. Tacy właśnie oraz im podobni nauczyciele i sprzymierzeńcy tworzą nowoczesną szkołę otwartą na wszystko co nowe, szkołę, którą naprawdę da się lubić.

-Rzeczywiście jest to jedyna w swoim rodzaju szkoła w naszym województwie - dodaje mgr K. Chudzik.- Ale są jeszcze inne, które również warto zobaczyć, np. Szkoła Podstawowa nr 5 w Kamiennej Górze, zbiorcze szkoły gminne w Marciszowie /niedawno mieliśmy tam ciekawą konferencję poświęconą problemom wychowawczym / i Świerzawie, Zespół Szkół Zawodowych w Rakowicach Śl. oraz I LO w Jeleniej Górze. Każda z tych szkół ma wypracowany swój styl, jest inna, niepowtarzalna. Zapraszamy.

Miło słyszeć, że są inne dobrze pracujące szkoły w Jeleniogórskiem - godne zwiedzenia i pokazania ich sukcesów. A z zaproszenia wypada skorzystać przy sposobności.







środa, 28 września 2016

WYCHOWYWANIE W DUCHU POKOJU

To tytuł artykułu opublikowanego w dwutygodniku “Żołnierz Polski” Wojskowej Jednostki Specjalnej w Doraźnych Siłach Zbrojnych ONZ na Bliskim Wschodzie - nr 15 /145/ z roku 1979. Autor : Lech Lewandowski. Intrygujące skojarzenie faktów : czasopismo wydawane na pustyni i Bolesławiec widziany i opisywany przez warszawskiego dziennikarza. Rzecz o przyjaźni i szacunku dla żołnierskiej służby. Opowieść futurologiczna dla młodych wychowanków szkoły w grodzie nad Bobrem. Ciekawy rozdział w dziedzinie pedagogicznych poszukiwań.

Zacytujmy kilka fragmentów z wielobarwnych wydarzeń.

“Przed Szkołą Podstawową nr 8 im. Bojowników o Wolność i Demokrację w Bolesławcu stoi “Pomnik Żołnierza - Obrońcy Dziecka” - jako symbol pokoju - umieszczono zrywające się do lotu białe gołębie.

Piękne i jakże wymowne jest to dzieło artysty, który uosobił w nim uczucia nas wszystkich, którzy pragniemy, aby dzieci nasze mogły bez przeszkód rozwijać się, dorastać zakładać własne rodziny, aby wojna, to straszliwe przekleństwo ludzi, było im znane jedynie z historii. Tak, wychowanie społeczeństw w duchu pokoju, to także przedstawianie wojny taką - jaką jest naprawdę, wskazywanie na jej bezsens, okrucieństwo po to, aby kolejne pokolenia odrzuciły ją jako środek rozwiązywania problemów. W takim duchu wychowywani są wszyscy młodzi Polacy. Jednym z przykładów może być szkoła w Bolesławcu.

Przebogata jest szkolna Izba Pamięci Narodowej, która - jak powiedział dyrektor mgr Paweł Śliwko - stanowi najlepszy warsztat pracy, kuźnię charakterów jej blisko tysiąca dwustu wychowanków. On to właśnie, znakomity pedagog, a zarazem plastyk, historyk, człowiek o rozległej wiedzy i zainteresowaniach, przez wiele lat zbierał pamiątki do Izby, aby wzbogacić ją o nowe eksponaty, które służą nie tylko jako dokumenty historii, bowiem dzięki nim można w sposób pogłębiony przedstawiać młodzieży obraz ostatniej wojny, heroizm narodu polskiego walczącego o przetrwanie, wolność, a zarazem naocznie udowodnić jej co kryje się za takimi słowami jak faszyzm, martyrologia …

W Izbie Pamięci Narodowej znajduje się również kącik poświęcony służbie naszych żołnierzy PWJS na Bliskim Wschodzie

Izba powstała w styczniu 1974 roku i od tamtej chwili po dzień dzisiejszy znajduje się w ciągłym rozwoju, jako że wciąż przybywa pamiątek, rosną zbiory obrazujące lata okupacji, dzieje walk partyzanckich, narodziny ludowego Wojska Polskiego, walkę Polaków na Zachodzie i nasze współczesne siły zbrojne. Do najcenniejszych eksponatów należy oryginalny sztandar Zgrupowania Partyzanckiego im. “Jeszcze Polska nie zginęła !” oraz sztandar Związku b. Więźniów Politycznych w Bolesławcu wykonany z tkaniny używanej przez hitlerowców do szycia obozowych pasiaków.

W Izbie znajduje się także kolekcja orłów z żołnierskich czapek, przy czym najstarszy z nich pochodzi z czasów powstania styczniowego. Są tu także plakietki z ziemią z pola bitwy pod Lenino /nie tylko, bo aż z 18 pól bitewnych WP - przypisek PS/, mundury z kompletami odznaczeń bojowych bitew II wojny światowej, mundury zdobywców Berlina, listy poczty polowej w trójkątnych kopertach, setki unikalnych dokumentów, fotografii, zaświadczeń, dyplomów i jakże niecodzienny i cenny dziś eksponat … buty. Tak, żołnierskie buty, w których żołnierz I Armii WP chorąży Michał Bigosiński dotarł do stolicy III Rzeszy.

Bezcennej wprost wartości eksponaty zebrano i umieszczono w kąciku obrazującym martyrologię lat okupacji. Są tu szachy wykonane w Oświęcimiu z chleba i starych gazet, listy więźniów z obozu koncentracyjnego, mydło produkowane przez hitlerowców z tłuszczu wytopionego z ludzkich zwłok … /Oznakowane kostki z symbolem literowym RIF - przypisek PS/. Tak, to wstrząsa. Lecz to także uczy czym jest faszyzm, jakie jest jego prawdziwe oblicze i tę wiedzę otrzymują wychowankowie szkoły.

O tym, z jakimi efektami prowadzona jest praca wychowawcza z młodzieżą, może świadczyć między innymi stały kontakt, który utrzymują uczniowie z naszymi “błękitnymi żołnierzami” pełniącymi pokojową służbę na Bliskim Wschodzie. Tej służbie, tym żołnierzom poświęcono wydzielony kącik w Izbie, gdzie znajdują się m.in. listy, proporczyki, a także egzemplarze “pustynnego” “Żołnierza Polskiego”.

A zaczęło się wszystko w 1973 roku, od akcji “Sztandaru Młodych”, w ramach której uczniowie wysłali do naszych żołnierzy kartki z życzeniami świątecznymi. Rozwinęła się ta korespondencja, o czym świadczy choćby list ppłk. Władysława Zuziaka, który w imieniu wszystkich żołnierzy X zmiany PWJS podziękował za kartki i listy stwierdzając, że piękne życzenia uczniów towarzyszą żołnierzom w ich trudnej, odpowiedzialnej służbie, pomagają im wzorowo wypełniać postawione zadania.
Z okazji 35-lecia LWP w szkole gościli członkowie koła ZBoWiD Gdańsk - Nowy Port

Potem były spotkania, w czasie których żołnierze opowiadali o swojej pokojowej służbie, warunkach życia ludności zamieszkującej ten region świata, wyświetlano slajdy, a na pamiątkę żołnierze wpisywali się do szkolnej kroniki. Takimi gośćmi szkoły byli m.in. ppłk.Bernard Albert, barwnie o swoich przeżyciach opowiadali również chor. Ziobro i sierż. Rozmus. A skoro o spotkaniach mowa, to warto podkreślić, że częstymi gośćmi w szkole są kombatanci, którzy opowiadając o swoich losach zapoznają młodzież z historią walki podziemnej, o drogach żołnierza do kraju. Ostatnio z okazji 35-lecia LWP odbyło się spotkanie z członkami koła ZBoWiD Gdańsk - Nowy Port, wśród których obecni byli m.in. prezes pani Stanisława Górnikiewicz oraz komandor Czesław Warchocki, obrońca Westerplatte. Goście przekazali szkolnemu muzeum urnę z ziemią, na którą padły pierwsze hitlerowskie pociski w II wojnie światowej.

O aktywności tutejszej młodzieży, a zarazem jej wielkim poparciu dla sprawy pokoju świadczy list, który wystosowano do sekretarza generalnego ONZ dr Kurta Waldheima z okazji Międzynarodowego Roku Dziecka oraz 60 rocznicy jego urodzin. Wraz z listem przekazany został Kurtowi Waldheimowi specjalny dyplom i medal ‘Primi inter Pares”, który szkoła przyznaje za szczególne zasługi dla sprawy dzieci i wychowania. Sekretarz generalny ONZ odpowiada osobiście na nieliczne tylko listy kierowane do niego z różnych stron świata, jednak to posłanie potraktował w sposób szczególny. W liście do dyrekcji szkoły w Bolesławcu wyraził głębokie zadowolenie z tego wyróżnienia, a jednocześnie przekazał kadrze nauczycielskiej i młodzieży serdeczne pozdrowienia. Do listu Kurt Waldheim dołączył swój portret z dedykacją. /Ten wielki i zasłużony mąż stanu na wniosek bolesławieckiej szkoły nr 8 wkrótce otrzymał “Order Uśmiechu” przyznany przez warszawską kapitułę - przypisek PS/.

Doniosłe znaczenie ma przyjęta przez ONZ polska “Deklaracja o wychowaniu spoołeczeństw w duchu pokoju”, która służy sprawie bezpieczeństwa narodów całego świata. My, Polacy, wiemy nadto dobrze, co to jest wojna i dlatego popieramy wszystkich, którzy nie szczędzą wysiłków, aby świat żył w pokoju i w tym duchu wychowujemy nasze dzieci. Właśnie dlatego w Międzynarodowym Roku Dziecka młodzież bolesławieckiej szkoły wystąpiła do Kapituły Orderu Uśmiechu, aby to międzynarodowe - będące również naszą, polską inicjatywą odznaczenie - przyznać sekretarzowi generalnemu ONZ dr Kurtowi Waldheimowi. Jak czytamy m.in. w uzasadnieniu, to jedyne w świecie odznaczenie przyznawane przez dzieci ich dorosłym przyjaciołom powinien otrzymać właśnie sekretarz ONZ, bowiem ““Jest on prawdziwym przyjacielem i mecenasem dzieci na całym świecie … Stał się uosobieniem człowieka należącego do całej ludzkości, wrażliwego na krzywdę każdego, a zwłaszcza najmłodszych mieszkańców globu ziemskiego …”

Na biurku dyrektora szkoły leży kolejna, pokaźna porcja pocztówek, które zostaną do żołnierzy PWJS na Bliskim Wschodzie. “Drodzy Żołnierze …” - napisała na wstępie uczennica VII klasy Irena Tarnachowicz. - Życzymy Wam wszystkiego najlepszego … Bądźcie wzorowi …”

Wiele jest pięknych i jakże wymownych słów na tych kartkach, wiele jest nazwisk dzieci, które się pod nimi podpisały.

Przez otwarte okno dolatują wesołe śmiechy, urywki zdań - znak,że skończyły się lekcje. Dyrektor też się uśmiecha i nic w tym dziwnego, gdyż jako kawaler Orderu Uśmiechu składał przyrzeczenie : “Przyrzekam być pogodnym i dzieciom radość przynosić”.

PS-krótki mój komentarz. Ani się obejrzałem - i wbrew początkowej koncepcji - przepisałem artykuł red. Lecha Lewandowskiego z “pustynnego” “Żołnierza Polskiego”. Może dlatego, że ożywił on wspomnienia o codziennym życiu mojej autorskiej szkoły, w której uśmiech gościł na co dzień … To był piękny czas w moim długim życiu. Dzięki dzieciom czas wypełniony kolorami tęczy.

W sali Białych Orłów odbywają się lekcje wychowania obywatelskiego i historii

środa, 7 września 2016

ZBIÓR KONSPIRACYJNYCH PIEŚNI HARCERSKICH Z WYBRZEŻA


Życie ludzkie składa się nie tylko z szarej codzienności. Los wplata w nie zaskakujące niespodzianki, mnoży radość i smutek, przenosi i poszerza świadomość. odkrywa nowe horyzonty. Wśród tłumu ludzi znajdujemy wreszcie bezinteresownych przyjaciół - bez początkowej świadomości, że są to wybory na dobre i na złe czasy. Sporo wody upłynęło w Bobrze i Wiśle nim stwierdziłem, że nasze kontakty to coś więcej niż zwyczajna znajomość, że to po prostu przyjaźń. Nadawaliśmy na tej samej fali, słowo wyrażało całą głębię myśli, otwierało nowe karty, wdrażało lub odkrywało nowe obszary bogatego doświadczenia życiowego, materializowało całe bogate obszary minionego czasu. Paradoks tkwi w fakcie, że nigdy nie poznaliśmy się osobiście. Wystarczała obfita korespondencja pozwalająca poznać się wzajemnie i odkryć drobną cząstkę własnych walorów intelektualnych.



To nie tani panegiryk ani laudacja, żadne oczarowanie czy przebiegłe oczekiwanie na wymianę darów, skarbów. To po prostu fascynacja wielowymiarową biografią i ogromną sumą osobistych przeżyć Polaków reprezentujących dwa pozornie różne pokolenia : dzieci wojny /do których należę/ i dorastających do czynu zbrojnego nastoletnich patriotów wychowywanych w patriotycznej gdyńskiej rodzinie. Mowa o lekarzu medycyny ZYGMUNCIE TANASIU, który wybrał piękną służbę Polsce na morzu jako okrętowy lekarz i powiernik treści biografii marynarzy. Ludzie morza to specyficzna elita wybrańców losu - szczerych, otwartych, rzetelnych, pracowitych i odpowiedzialnych. Wszystkie te zalety kumulowały się w osobowości popularnego i wysoko cenionego wśród marynarzy lekarza.


Pierwsze pocztówki z kolorowymi krajobrazami napłynęły z malowniczych portów Ameryki Południowej. Tam prowadziły morskie drogi polskich statków z Polskich Linii Oceanicznych, których załogi łączyły Bolesławiec ze statkami patronackimi “moich” autorskich szkół - “Czwórki” i “Ósemki”. Stopniowo stało się to swoistym rytuałem, dobrym nawykiem, przerywnikiem służby lekarza na statku i pracy pedagogicznej w szkole. Głębia myśli i wymiana ciepłych słów stanowiły wystarczającą nagrodę dla trudu pisania obszernych manuskryptów, w których adresat doszukał się echa Kresów Wschodnich ich autora. Tak, nigdy nie zostawiłem listu czy kartki pocztowej bez odpowiedzi. Z wdzięczności za piękno cudzych myśli, za szczerość i otwartość korespondenta, za wiedzę o szerokim świecie, za udział w morskiej przygodzie.



Panta rhei … Czas płynął. Przed odejściem na wieczną wachtę - w czasie zbliżonym do mojego pożegnania “morskiej” “Ósemki” otrzymałem od mojego Przyjaciela zbiorek pieśni konspiracyjnych Tajnych Hufców Harcerskich w Gdyni z czasów okupacji hitlerowskiej lat 1939 - 1945, który został dedykowany przez skrupulatnego lekarza - badacza ojczystych dziejów, a przede wszystkim gorącego patriotę-Polaka ministrowi E. Kwiatkowskiemu. Wzruszył mnie ten dar do łez, bo we wstępie darczyńca wypisał piękną, serdeczną dedykację, którą cytuję w całości.



“Zacnemu Pedagogowi , Panu mgr Pawłowi Śliwko, krzewicielowi morskich idei wśród bolesławieckiej młodzieży - ten zbiorek pieśni nawiązujący do działalności Tajnego Hufca Harcerzy Armii Krajowej w Gdyni /którego oryginał w 1946 lub 1947 roku wręczyłem inż. Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu, opiekunowi Gdańskiej Chorągwi ZHP/ -


z wyrazami szacunku przesyła Zygmunt Tanaś,pseudonim 

“Przebiegły Ryś” 

Gdynia, 14.10.1991 r.

Dodam tylko, że powojenne harcerstwo skupiało patriotyczne roczniki młodzieży, która została boleśnie doświadczona i nierzadko okaleczona psychicznie przez hitlerowską okupację i szok wojny. Sam należałem w Hajnówce /Szkoła Podstawowa nr 1/ do drużyny ZHP im. Księcia Józefa Poniatowskiego.

Spotkałem się w Bolesławcu - już na emeryturze -z synem Zygmunta Tanasia, wysokiej rangi oficerem pożarnictwa. Wysłuchałem długiej i barwnej opowieści o rodzinnej patriotycznej edukacji i postawie młodego pokolenia Polaków na Wybrzeżu, nad Bałtykiem.



O tajnych spotkaniach, za które groziła śmierć, o szacunku dla tradycji niepodległościowej. A jednak Polska wybiła się na niepodległość. Między innymi dzięki takim cichym bohaterom, jak skromny lekarz znad Bałtyku. To wielka miłość do morza kazała Polakom wybudować nowe miasto - piękną Gdynię, dumę II Rzeczypospolitej. Z wielkiego trudu i mozołu,z wielkiej narodowej miłości narodziła się prawdziwa perła Wybrzeża. Ma w tym wielkim dziele swój udział mój zacny Przyjaciel Zygmunt Tanaś.

Zbiorek pieśni mieści w sobie walor plastyczno-artystyczny : malowane przez autora wizerunki historycznych Orłów, godła Państwa Polskiego od czasów Piastów po współczesność, starannie wycyzelowane i połączone nutami w fachowy sposób, profesjonalnie. Melodię “Orlęta Bałtyckie” zdobi statek żaglowy, pieśń “Gdynia ma też swoje orlęta” ma na okładce wielką kotwicę i harcerską lilijkę. Zawsze o zmroku - to tytuł kolejnego utworu z kompletem nut i dekoracją w postaci trzech wieńców z wkomponowanymi nazwami trzech miejsc walki zbrojnej polskiego żołnierza - Lenino, Warszawa i Monte Cassino.

Następna pieśń nosi tytuł “Na morze, na morze”, a wiodącym symbolem dekoracyjnym jest okrętowe koło ratunkowe z harcerską lilijką i napisem “Czuwaj”. Ostatni mocny akord to utwór zatytułowany “Już w pyle gnije krzyżactwo” z rysunkiem przestrzelonego hitlerowskiego hełmu, złamanego bagnetu, czarnego kruka i dumnie powiewającej na wietrze biało-czerwonej chorągwi.

Czy można piękniej wyrazić swój wielki i szczery patriotyzm?

Zygmunt Tanaś uczynił to w sposób doskonały.