W
dniach 16 - 17 kwietnia 1983 roku w Jeleniej Górze odbyło się 12 Forum
Krajoznawstwa Dolnośląskiego poświęcone związkom z morzem województwa
jeleniogórskiego. Spotkanie zostało w praktyce zdominowane przez wystąpienie
delegacji bolesławieckiej, w imieniu której referowałem problematykę
nowatorskiego w systemie pedagogicznym wychowania morskiego, co znalazło pełne
odzwierciedlenie w opracowanym po konferencji broszurowym wydawnictwie z
referatami mojego autorstwa. Opisowy charakter dłuższych fragmentów wypowiedzi
wynika z charakteru merytorycznego forum krajoznawczego.
Przedruk nie zawiera skrótów.
1. Krótkie
wprowadzenie:
Osobliwością Bolesławca,
40-tysięcznego miasta w woj. jeleniogórskim, są bez wątpienia dwa muzea morskie
w dwóch różnych szkołach. Zakładałem je w różnym czasie, toteż każde ma inny
charakter i mieści inne zbiory, obydwa jednak służą realizacji ważnych celów
dydaktyczno-wychowawczych i stanowią istotny element pedagogicznej innowacji. W
literaturze przedmiotu przyjęła się już nazwa ‘bolesławiecki model
wychowania morskiego’, w którym muzea
stanowią ważne ośrodki zainteresowań i centrum uporządkowanych strukturalnie
zabiegów poznawczych i wychowawczych szkół.
W Bolesławcu urodził się w 17 wieku późniejszy
sekretarz na dworze najbardziej
‘morskiego’ króla Rzeczypospolitej - Władysława IV - Marcin Opitz. Ale nie ten
fakt wpłynął na prekursorskie działanie
sprzed ćwierć wieku, które poprzez rozliczne zabiegi organizacyjne pozwoliły
zgromadzić obfity plon w postaci oryginalnych zbiorów tysięcy eksponatów ze
skarbca Neptuna lub wytworów rąk ludów nadmorskich. Są tu m. in. przedmioty tak
unikalne, jak szczątki barku ‘Otago’ /Hobart,, Australia/, którym dowodził polsko - angielski
pisarz Józef Conrad-Korzeniowski, współczesna łódź dłubanka z drewna, wykonana
przez Papuasów /pustą wyłowili z oceanu marynarze ze statku PLO ‘Jan Matejko’, los
rybaków pozostał nieznany/, maski rytualne murzyńskich szamanów czy fragmenty
kostnych szkieletów wielorybów z okolic Antarktydy. W odległym o setki
kilometrów od Bałtyku grodzie nad Bobrem są to fakty dość zaskakujące,
stanowiące o lokalnym kolorycie i tradycji miasta. Pewnych analogii
historycznych można doszukiwać się w tak zwanej metodzie ośrodków zainteresowań
belgijskiego psychologa, pedagoga i psychiatry Ovide Decroly’ego, który w 1907
roku rozpoczął reformę szkolnictwa w Brukseli w oparciu o tworzenie klas-muzeów
i szkoły aktywnej, wychowującej ‘do życia przez życie’, odpowiadającej
spontanicznym zainteresowaniom dziecka, a zarazem zaspokajającej potrzeby
aktywności i samorządności. Podobne związki wynikają z bolesławieckich
rozwiązań, które jednak preferują akcent morski w rozmiarach gdzie indziej
niespotykanych. Jest to zatem metoda oryginalna, odkrywcza, autorska,
skutecznie rozwijająca uczniowskie zainteresowania i marzenia o morskiej
przygodzie.
25 lat doświadczeń pedagogicznych to
zarazem czas aktywnych związków Bolesławca z morzem. W 1958 roku założyłem
szkołę podstawową nr 4 im. Jana Matejki, a następnie kierowałem nią przez 14
lat. W tym samym czasie w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni spłynął na wodę
dziesięciotysięcznik m/s ‘Jan Matejko’.
Skojarzenie tych dwu faktów było
tylko kwestią czasu ; na adres gdyńskiego armatora-Polskich Linii Oceanicznych-
powędrowały pękate koperty z listami dzieci, a z portu Chalna w Pakistanie
Wschodnim po kilku tygodniach nadszedł niespodziewany telegram z zaproszeniem
do Gdyni delegacji szkoły na spotkanie z załogą statku.Taki był początek
przyjaźni z Neptunem. W podróż w nieznane wybrałem się w towarzystwie dwóch
nauczycielek. Długo można opisywać nasze wrażenia i doznania, to była prawdziwa
przygoda życia, bo ‘wilki morskie’ okazały nam wyjątkową gościnność, a sam
statek zrobił wielkie wrażenie urodą i wyposażeniem wnętrza. Witano nas już na
peronie gdyńskiego dworca kolejowego przez megafony, na zewnątrz oczekiwał
mikrobus armatora, potem Biuro Przepustek i krótka podróż z delegacją marynarzy
aż pod trap statku, który wydawał się
prawdziwym żelaznym kolosem. Czekał na nas i serdecznie witał dowódca jednostki
handlowej Kapitan Żeglugi Wielkiej Jan Wiśniakowski /na wniosek szkoły późniejszy
Honorowy Obywatel Bolesławca/ Dla naszej grupy wszystko na wybrzeżu było atrakcyjną nowością.. Dopiero za pół roku /tyle czasu
mniej więcej trwają rejsy statków na Daleki Wschód/ gościliśmy w grodzie
nad Bobrem z rewizytą grupę marynarzy z
zaprzyjaźnionego patronackiego statku. Mecenasi obładowani darami z dalekich
podróży byli oczekiwani i witani kwiatami, słynną bolesławiecką ceramiką,
piosenką, wierszami i przede wszystkim otwartymi sercami zafascynowanych morzem
uczniów w marynarskich mundurkach, co stało się z upływem czasu tradycją szkoły
i co nobilitowało wyraźnie sztubaków. To nie był przymus, ale przywilej i
element dumy z faktu przynależności do społeczności ‘morskiej szkoły’. W
następnych regularnych wyprawach na statek dominowała młodzież i to ona
zgłaszała pomysły na wzbogacanie wzajemnych kontaktów z ludźmi morza, Nie
trzeba dodawać, że trwała bez przerwy więź korespondencyjna, a listy i
pocztówki docierały na statek w zbiorczych pakietach armatora wysyłanych
służbowo do różnych portów na całym świecie. Droga prowadząca młodych ku morzu
została przetarta. Równolegle w imponującym tempie rosły zbiory szkolnego
Muzeum Morskiego, które otworzyłem wraz z otrzymaniem pierwszych upominków
przeznaczonych dla ‘czwórki’.
Potem historia powtórzyła się w
nowej szkole nr 8, która obchodzi z rozmachem jubileusz X-lecia ścisłych
związków z morzem. W poprzedniej placówce oświatowej pozostało wyjątkowo
zasobne szkolne 4-izbowe Muzeum Morskie liczące około 3 tysiące eksponatów
niemal z całego świata, a zwłaszcza z Azji południowo-wschodniej, w tym wiele
unikatowych o dużej wartości materialnej. Pozostał też atrakcyjny system pracy
wychowawczej oparty o morską obrzędowość i marynarskie mundurki uczniów, grupy
wiekowe związane z nazewnictwem morskim /najmłodsza to marynarze, potem średnia
wiekiem grupa bosmanów, a najstarsza to kapitanowie. To coś więcej niż zabawa,
to próba identyfikacji młodzieży z ludźmi morza, z zawodem marynarza.
Tradycja wychowania morskiego w
tej szkole pozostała do dzisiaj, a szczególnie została wyeksponowana w roku
1978 z racji zorganizowania na Dolnym Śląsku, a głównie w Bolesławcu,
ogólnopolskiej imprezy pod nazwą ‘Dolny Śląsk wrasta w morze’ /obchody
jubileuszu 30-lecia wrocławskiej ‘Gazety Robotniczej’ połączone z inauguracją
‘Dni Morza 1978’/. Przed gmachem szkoły nr 4 odsłonięto wówczas kamienny
obelisk ku czci marynarzy, natomiast przed
gmachem szkoły nr 8 powstał imponujący rozmiarami i urodą inny pomnik ku
czci ‘Ludzi Morza’/miedziowy żaglowiec na marmurowej kolumnie/, a rok wcześniej
odsłonięto tu jeszcze inny morski symbol w postaci granitowego pomnika z
kotwicą dedykowany Bohaterskim Obrońcom Helu. Ważnym wydarzeniem dla coraz
bardziej ‘morskiego’ miasta była zapowiedź dyrektora Polskiej Żeglugi Morskiej
w Szczecinie nazwania kolejnej zwodowanej w Szczecinie jednostki handlowej m/s
Bolesławiec’, co niebawem stało się faktem. W Bolesławcu z okazji
niecodziennego morskiego święta zorganizowano szereg spotkań/np. publicystów
morskich, matek chrzestnych statków, kapitanów statków/, zaprezentowano też po
raz pierwszy tak szeroko opinii publicznej i środkom masowego przekazu efekty
morskiej edukacji młodzieży w oparciu
o doświadczenia dwu miejscowych szkół.
Samorzutnie narodziło się - przy
współudziale morskich publicystów - pojęcie bolesławieckiego m o d e l u
w y c h o w a n i a m o r s k i
e g o, przy czym rola prekursorska w tym zakresie przypada dziś bez wątpienia
szkole nr 8, która wyróżnia się rozmachem i pomysłowością inicjatyw
pedagogicznych. Były one przedmiotem licznych publikacji własnych w czasopiśmiennictwie
na forum ogólnopolskim, stały się też kanwą pracy dyplomowej nauczycielki
Danuty Molendy, posłużą do otwarcia przewodu doktorskiego w Opolskiej Wyższej
Szkole Pedagogicznej jeszcze w roku
1983.
Istota eksperymentu, który
sprawdził się w długoletniej praktyce, polega na wdrożeniu stopni marynarskich
/ wzorowanych na Marynarce Wojennej PRL / w obrębie tzw. klas morskich oraz
wyodrębnienie ze szkolnej społeczności w systemie pracy wychowawczej
uczniowskiej grupy Miłośników Morza /klasy IV-VI/, mającej prawo noszenia
specjalnej odznaki-naszywki ‘Miłośnik Morza’, dekoracyjnych niebieskich chust z
ręcznie wykonanym haftem kaszubskim itp.
Drobiazgowo opracowany system
punktacji pozwala wyróżniającym się uczniom w klasie VIII /nie wcześniej/
zdobyć stopień honorowy ‘Admirała’ po wcześniejszym przejściu wszystkich
szczebli awansu. Zamiast dyżurów - w klasach są wachty, wychowawczyni klasy to
Kapitan /jak dowódca na prawdziwym statku/ itd. Punkty nabywa się za
korespondencję z ludźmi morza, wzbogacenie muzealnych zbiorów szkoły morskimi
eksponatami, za spotkania z ludźmi morza i organizację tych spotkań, harcerskie
i zuchowe ogniska o tematyce morskiej własne inicjatywy, konkursy, festiwale
piosenki morskiej /szanty/, sympozja morskie itp. To element wzbogacenia wiedzy
marynistycznej i ważny walor wychowawczy ; po prostu uczniowie samodyscyplinują
się, stosują elementy samokontroli w zachowaniu, uspołeczniają własne postawy
otwierając się niejako na zewnątrz-leży to w intencji systemu zbiorowych
działań, które modelują cechy charakteru
typowe ludziom morza ; koleżeństwo, wzajemne zaufanie, przyjaźń,
solidarność, umiejętność życia i działania w zespole, odpowiedzialność,
prawdomówność itp.
Dodatkowym uwarunkowaniem tego
eksperymentu pedagogicznego jest tworzenie modelu szkoły - muzeum, opartego o
ośrodki zainteresowań; poszczególne klasy i pracownie mają swój odrębny
charakter i wystrój plastyczny, wyróżniają się tematyką zbiorów, z których
ogromna część ma ścisłe związki z morzem i kulturą ludów nadmorskich /np.
folklorystyczne rzeźby rybaków z Indii, Indonezji, Wietnamu, Birmy, Australii i
in/. Morskie pojedyncze akcenty odnajdziemy praktycznie we wszystkich bez
wyjątku pomieszczeniach szkolnych, toteż w niniejszym opracowaniu ograniczę się
z konieczności do wyboru selektywnego mieszczącego się w ogólnym pojęciu z b i o r ó w m o r s k i c h.
2.Przewodnik
turystyczny. Morskie akcenty w gmachu Tysiąclatki.
1. P o m n i k i p r z e d
s z k o ł ą.
Własnym sumptem, głównie dzięki
pomocy miejscowych Bolesławieckich Zakładów Kamienia Budowlanego i kilku
autentycznych przyjaciół szkoły - Zygmunta Wydrycha, Kazimierza Wójcika i
Bolesława Nowaka - szkoła wzniosła dwa oryginalne granitowe morskie
pomniki;Obrońców Helu na placu apelowym im.Marynarki Wojennej RP /granitowy
stylizowany kamienny żaglowiec z oryginalną kotwicą i dwoma głazami -
otoczakami na cokole oraz okolicznościową dedykacją poświęconą patriotyzmowi i
bohaterstwu marynarzy broniących skrawek polskiego Wybrzeża w 1939 roku/ i
malowniczo ukryty w przyszkolnym parku pomnik ‘Ludziom Morza’ w kształcie
marmurowej kolumny z umieszczonym naszczycie wykutym w miedzi żaglowcem /autor
dzieła p.Siarkowski, dar Zakładów Górniczych ‘Konrad’, inicjatywa Dyrektora mgr
inż. Alfreda Cholewiaka, na wniosek szkolnej społeczności wyróżnionego przez
warszawską Kapitułę ‘Orderem Uśmiechu, podobnie jak Zygmunt Wydrych/. Z chwilą
otrzymania ze Szczecina /dar Polskiej Żeglugi Morskiej/ największej w Polsce,
ponad 10-tonowej kotwicy z tankowca-stutysięcznika ‘Karkonosze’ - posłużyła ona
do budowy nowego, bardziej okazałego pomnika ‘Ludziom Morza’ i zmianie jego
lokalizacji przed gmachem rozbudowanej szkoły’ a poprzedni pomnik w kształcie
marmurowej kolumny zwieńczonej sylwetką żaglowca dedykowaliśmy Marcinowi
Opitzowi, poecie i dyplomacie na dworze polskiego morskiego króla Władysława
IV. On też był człowiekiem morza/urodził się w Bolesławcu, zmarł w Gdańsku i
tam został pochowany/,swoimi dziełami literackimi i służbą dla Rzeczpospolitej
zasłużył w pełni na honory, które oddała mu szkolna społeczność.
Do szkoły wchodzi się przez
dekoracyjną Bramę Morską z wkomponowanymi w nią stylizowanymi kotwicami, dar
górników ‘Konrada’. Plac apelowy przed
budynkiem nosi imię Marynarki Wojennej, efekt bliskich kontaktów z garnizonem
wojskowym w Helu i weteranami wojskowymi z Wybrzeża. Potwierdza to umieszczona
wysoko na elewacji gmachu szkoły marmurowa tablica i fresk ścienny z emblematem
Marynarki Wojennej. Towarzystwo Miłośników Bolesławca/którego jestem
wiceprezesem/ zabiega o umieszczenie tutaj piaskowcowej kopii historycznej
bramy koszar z Westerplatte, co ma nastąpić w przyszłym roku.
Przy wejściu do szkoły współpracę z
Polskimi Liniami Oceanicznymi i statkami
patronackimi m/s ‘Pekin’ oraz m/s ‘Generał Franciszek Kleeberg’ upamiętniliśmy
inną marmurową tablicą. Ku czci bohaterskiego generała Września 1939 roku
wznieśliśmy oddzielny pomnik przed szkołą z wierną repliką brązowego odlewu
płaskorzeźby z popiersiem, która zdobi statek PLO nazwany jego imieniem. Jest
to zatem jeszcze jeden morski akcent przed wejściem do Tysiąclatki, a sam
brązowy odlew przywędrował do naszego grodu wraz z warszawskimi Kleeberczykami,
wśród których największe zasługi miał mój długoletni przyjaciel, kapitan
rezerwy i żołnierz tragicznego Września 1939 roku, Kazimierz Burża. Poznaliśmy
się na uroczystości wodowania patronackiego dla nas i dla Kleeberczyków statku
w Szczecinie i przez wiele lat utrzymywaliśmy ze sobą przyjazne więzi
korespondencyjne i osobiste. Pomnik generała i jego żołnierzy był gotów na
przyjazd delegacji warszawskich weteranów w nieco innej postaci; centralne
miejsce zajmował na nim wyrzeźbiony w
kamieniu Orzeł w koronie zdobiący czapki wrześniowych obrońców Ojczyzny. Tymczasem
warszawscy przyjaciele - bez uprzedzenia - przywieźli do szkoły bezcenny skarb
w postaci brązowego odlewu popiersia generała do wmontowania w taflę ściany
pomnika. Nie mogliśmy zlekceważyć ich oczekiwania; zmieniliśmy koncepcję
kompozycji ku pełnej satysfakcji warszawskich darczyńców. Nienaruszony
żołnierski Orzeł drzemie pod awersem portretu bohatera. Nie ma w tym fakcie
żadnego podtekstu ani fałszywej legendy, co podejrzewali złośliwi malkontenci. Paradoksalnie
- lądowy generał Kleeberg umocnił więzi szkoły z morzem i ofiarował szkolnej
społeczności setki przyjaciół, bohaterskich warszawskich żołnierzy Września, obrońców
wolności i honoru Ojczyzny.
2. I z b a
P a m i ę c i N a r o d o w e j
.
Szkolna Izba Pamięci Narodowej
zajmuje trzy pomieszczenia oraz sanktuarium zlokalizowane za dekoracyjną
rozsuwaną kratą metalo-plastyczną. W sanktuarium wisi replika dzwonu okrętowego
m/s ‘Bolesławiec’ oraz stoją na piaskowcowym podwyższeniu /ściana pamięci/ urny
z ziemią pobraną z pól bitewnych Wojska Polskiego. Wśród nich m.in. z mogiły
Obrońców Helu i miejsca powtórnych zaślubin Polski z morzem w Kołobrzegu
/pierwszy raz uczynił to generał Haller po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku/,a
także ziemia z Westerplatte, bohaterskiej
i dzielnej reduty w nierównym boju z niemieckim pancernikiem i hitlerowską
armią lądową. To symbole polskiej odwagi, ofiarności, poświęcenia, patriotyzmu
i bezprzykładnego bohaterstwa.
W pierwszej z sal muzealnych
odnajdziemy liczne ślady związków szkoły z ludźmi morza. Do najcenniejszych
eksponatów należy historyczny już dziś mundur marynarza, w którym pływał i walczył w Wielkiej Brytanii
na ORP ‘Dragon’, a po jego storpedowaniu na ORP ‘Conrad’. Cenny eksponat pomógł
zdobyć Henryk Czopek, którego zasługi opisane są w odrębnej części opracowania.
Są tu również liczne proporczyki i pamiątki przekazane przez Garnizon Marynarki
Wojennej w Helu i licznych weteranów-marynarzy, przyjaciół szkoły, którzy nie
szczędzili nawet daru w postaci własnych odznaczeń bojowych.
W sąsiedniej Sali Białych Orłów im. generała
Juliana Paździora wisi m. in. bogata kolekcja flag, bander i proporców
Marynarki Wojennej RP oraz tak cenne eksponaty morskie, jak:
- ostatnia bandera z m/s ‘Legnica’
/wysłużony statek złomowano, eksponat przekazał szkole Kapitan Żeglugi Morskiej
Tadeusz Kalicki,na nasz wniosek Kawaler ‘Orderu Uśmiechu’,
- Wielka flaga armatorska Polskich
Linii Oceanicznych w Gdyni z pisemnym upoważnieniem do eksponowania jej w
czasie uroczystości, wyraz uznania dla morskich osiągnięć szkoły i młodzieży,
- gablota z kompletem fotografii
ilustrujących uroczyste pobranie ziemi z mogiły Obrońców Helu i przekazanie jej
wraz z pamiątkową urną delegacji
bolesławieckiej szkoły.
Do kompletu morskich akcentów
trzeba też dołączyć znajdującą się w Muzeum Antarktydy wystrzępioną lodowatymi
wichrami banderę, która powiewała przy stacji polskich polarników /dar załogi
m/s ‘Antoni Garnuszewski’ /.To symbole morskie, ale zarazem głęboko
patriotyczne, służące realizacji wiodących idei w pracy wychowawczej szkoły,
wyjątkowo cenne i przydatne na co dzień w praktyce pedagogicznej.
Warto dodać, że szkoła posiada
kompletną morską galę banderową, dar fabryki tekstylnej w Bielsku-Białej, którą
wywieszamy przed szkołą-tak jak na statkach i okrętach-w dniach uroczystych i w
czasie wizyt dostojnych gości. To wyjątkowy przywilej i piękny element
oryginalnej szkolnej obrzędowości zaskakujący nawet dla marynarzy.
Jest w sali Izby Pamięci Narodowej
jeszcze jeden unikatowy dar w postaci oryginalnego munduru generalskiego
polskiego lotnika, który jako pierwszy z rodaków zasiadał po wojnie za sterami
samolotu odrzutowego. Po śmierci generała jego żona, mieszkanka Jeleniej Góry
przekazała tę bezcenną pamiątkę rodzinną do zbiorów naszej szkoły po nazwaniu
Sali Białych Orłow imieniem gen. Juliana Paździora i odsłonięciu osobiście
marmurowej tablicy pamiątkowej.
Trudno pominąć przy tej okazji
jeszcze jeden bezprecedensowy fakt dotyczący tego pomieszczenia. W specjalnej
oszklonej gablocie spoczywa’ a ściślej-zwisa na drzewcu ogromna historyczna
Flaga ONZ, też wystrzępiona górskimi i pustynnymi wichrami. Długi czas
powiewała ona nad namiotami Polskiej Jednostki Specjalnej w Siłach Zbrojnych
ONZ, by w końcu niespodziewanie trafić do grodu nad Bobrem. Wyjątkowy dar, pierwszy
taki eksponat, który trafił ze Wzgórz Golan, z linii frontowej przerwania ognia
między Syrią i Izraelem do niecodziennych zbiorów muzealnych szkoły nr 8.O
więzach sympatii i długoletniej przyjaźni młodzieży z żołnierzami długi i ciepły
artykuł zamieścił frontowy tygodnik, który przedstawiamy po zeskanowaniu
/wybrane fragmenty/.
Już na zakończenie-ostatnia
informacja. W pięknym albumie Marii i Andrzeja Szypowskich znalazło się duże
zdjęcie naszej Izby Pamięci Narodowej eksponujące czołową ścianę z kolekcją
dumnych historycznych Białych Orłów i słowami Roty;
‘ Nie rzucim ziemi skąd nasz ród ‘.
Komentarz wydaje się w tym miejscu
zbyteczny.
3. M u z e u
m G ó r n i c z e im. A l f r e d a C h o l e w i a k a .
Mieści się w dwu niewielkich
pomieszczeniach imitujących miniaturowe wnętrze prawdziwej kopalni rudy miedzi,
typowej dla okolic Bolesławca. Pierwsze i jedyne tego typu muzeum w skali
regionalnej Dolnego śląska /a może i szerszej/, utworzone społecznym sumptem
przez niewielki krąg ludzi - Zygmunta Wydrycha
/główny wykonawca drewnianej obudowy, stempli, wykładziny ścian i
skośnego chodnika ‘upadowej’/, Alfreda Cholewiaka /Dyrektor Zakładów Górniczych
‘Konrad’/, Ryszarda Awłasewicza /Dyrektor Zjednoczenia Surowców Szklarskich i
Ceramicznych Vitrocermin w Bolesławcu/, Tadeusza Płonkę /nauczyciela geografii
ze szkoły w Boguszowie Gorcach, znanego kolekcjonera sudeckich minerałów /,
Wiktora Woźniaka /Dyrektor Dolnośląskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego / i
Teofila Grydyka / II oficer PLO w Gdyni /. Unikatowe zbiory liczą wiele setek
egzemplarzy, w tym ciekawe eksponaty z Uralu /Rosja/, Brazylii, Kanady / ruda
metali z grudkami złota /, a nawet z Australii i Antarktydy.
Tu również znajdujemy morskie
akcenty ; skamieniały pień drewna wydobyty z morza u ujścia rzeki Kongo, skałę
piaskowcową z Malty, fragment murów brytyjskiej twierdzy /niecodzienny dar
przeznaczony przez ofiarodawcę specjalnie dla muzeum górniczego, które go urzekło
w czasie wcześniejszej wizyty w szkole, agat z wyspy King Georges /
Antarktyda/, skałki-otoczaki /kolorowe/ oszlifowane przez wody Atlantyku na
plażach Brazylii, fragmenty lawy wulkanicznej, która zalała duże morskie muszle
na morskim wybrzeżu Afryki, twarde skały
zbudowane z chitynowych pancerzyków morskich żyjątek z dna Atlantyku i inne.
Są tu również bezcenne kopalne
pozostałości dawnych epok geologicznych w postaci żyjątek morskich, np. amonity
i jeżowce kopalne z Gór Świętokrzyskich /forma skamieniała, ślady
prehistorycznego morza/, oraz odcisk w skale osadowej drapieżnej ryby z kopalni
‘Konrad’, wydobytej z głębokości 550 metrów pod ziemią, namacalny ślad po
dawnym morzu na Dolnym Śląsku.
W sensie materialnym szczególną
wartość ma ukryty w dużej gablocie pień skamieniałego drewna sprzed 250
milionów lat z wypolerowaną górną płaszczyzną, który do złudzenia przypomina
przepołowiony kolorowy agat. Opis w języku niemieckim /atest/ potwierdza
autentyczność i wiek eksponatu, który budzi sensację wśród zwiedzających,
zwłaszcza dzieci. Rozstał się z tym prawdziwym skarbem dyrektor A. Cholewiak,
wyjątkowo zasłużony dla szkoły mecenas i
sponsor, a to najdobitniej świadczy o klasie tego człowieka. I chociaż ten
eksponat nie łączy się bezpośrednio z morzem - z uwagi na jego wartość i
pochodzenie / niemiecki upominek dla dyrektora polskiej kopalni / - eksponuję
ten fakt w tym miejscu. Dodam jeszcze, że szkolna ‘kopalnia’ nosi imię naszego
godnego szacunku donatora.
4. S a l
a H i n d u s k a im.
E l ż b i e t y S h a n k a r .
Prawie całość unikatowych zbiorów
stanowi dar Polki mieszkającej stale w Bombaju /Indie/, która kiedyś była
mieszkanką naszego miasta. Urzeczona oryginalnością Tysiąclatki zobowiązała się
jedną z klas lekcyjnych przekształcić w
muzeum folkloru hinduskiego, co czyni konsekwentnie od dwóch lat. Eksponaty
sztuki ludowej przesyła sukcesywnie na statkach PLO m/s ‘Lenino’, m/s ‘Warski’
i innych, które zawijają do portu w Bombaju.
Do najciekawszych należą ; drewniana
rzeźba hinduskiej tancerki z dzieckiem tulącym się do nóg matki, rzeźbione w
drewnie miniatury słoni, rybak i rybaczka /drewno/, fujarka zaklinacza węży,
bęben służący do obrzędów ludowych, średniowieczne indyjskie monety, oszlifowane
agaty, rzeźba świątynna w drewnie przedstawiająca wieloramienne bóstwo
szczęścia, kompozycja spreparowanej odpowiednio kobry walczącej w śmiertelnym
uścisku z mangustą, orzechy kokosowe, cejlońska maska węża boga-kobry’ dwie
lalki hinduskich tancerek w bogatych strojach ludowych, hinduskie sandały
wykonane z jednego fragmentu drewna, kolekcja papierowych masek, dekoracyjne
tkaniny i ludowe malarstwo na tkaninach.
Zbiór ten powiększa się sukcesywnie
o nowe eksponaty, np. koszule rytualne, bambusowe plecionki, kolekcje
egzotycznych muszli, rzeźby w metalu, kobiece sari, paradne ubiory dzieci z
bogatych domów i inne, Nie brakuje też wśród eksponatów morskich akcentów,
zwłaszcza oryginalnych muszli i skorup dużych morskich żółwi. Sali nadaliśmy
imię zaprzyjaźnionej ze szkołą mieszkającej w Indiach Polki.
5. S a l
a f o l k l o r y s t y c z n a / l u
d o w a / im. K a z i m i e r z a B u r ż y .
Głównie gromadzi eksponaty polskiej
sztuki ludowej, ale można tu znaleźć także ceramikę kaszubską o gładkiej
lśniącej polewie, piękne kaszubskie hafty /rejon nadmorski/ i stroje ludowe w
miniaturze /lalki z CPLiA/. Akcenty morskie odkryjemy na dekoracyjnych
talerzach i okolicznościowych wazonach, nie licząc wyrobów z bursztynu, bo i one
dotarły do szkoły w darze od niezawodnych przyjaciół=ludzi morza. To jedna z
pierwszych i najbogatszych w szkole sal muzealnych, ozdobiona malarskimi
ściennymi freskami /tańczące małe dziewczynki w kolorowych strojach ludowych/,
eksponująca głównie rodzimy folklor, w tym oryginały z dawnych wiejskich
polskich chat /np. słomiane pająki pałuckie, drewniane maselnice, kołowrotki,
drewniane łyżki i setki innych przedmiotów użytkowych lub dekoracyjnych, słowem
polskie dziedzictwo kultury ludowej w przekroju, zabytki z lamusa, które mają
nieocenioną wartość historyczną i emocjonalną, służą edukacji i wychowaniu,
uczą szacunku do narodowej tożsamości i miłości do tradycji ojczystego kraju/.
6. S a l a I h d o n e z y j s k a im. K a p i t a n a Ż e g l u g i W i e l k i e j Tadeusza
K a l i c k i e g o .
Ozdobą i chlubą zbiorów w tym
pomieszczeniu szkolnym jest kolekcja oryginalnych wielkoformatowych obrazów o tematyce morskiej malowanych
techniką olejną przez. artystów z Indonezji. Przywiózł je z długiego rejsu Kpt.
Ż. W. T. Kalicki i ofiarował szkolnej społeczności jako dar serca. Egzotyczne
pejzaże eksponują wulkaniczne stożki, bujną tropikalną roślinność nadmorską i
pracę tubylców na zalanych wodą polach ryżowych. Najciekawszy jest obraz z arbą
ciągniętą przez parę bawołów popędzanych przez tubylców, utrzymany w bogatej
naturalistycznej tonacji kolorystycznej.
W tej samej sali znajduje się
kolekcja wielkogabarytowej ceramiki kaszubskiej w czerni i barwie gliny, o
gładkiej polewie, zdobionej przez współczesnych twórców ludowych regionu
nadmorskiego. Stanowi ona cenny dar zaprzyjaźnionej gdyńskiej szkoły nr 14 im.
Józefa Wybickiego. Ale morska egzotyka jest ukryta w licznych oszklonych
gablotach kryjących m.in. świat fauny i flory Nowej Gwinei Papuaskiej,
oddzielnie - broń tubylców i muszle zbierane na plaży przez marynarzy. Znalazła
się tu nawet skóra australijskiego kangura i zęby olbrzymiej ryby-piły,
prawdziwego oceanicznego monstrum a także spreparowany gekon, wielki
indonezyjski jaszczur. Muzeum robi wielkie wrażenie na zwiedzających, zadziwia
egzotyką i urodą, wyzwala wyobrażenia o wielkiej morskiej przygodzie i
podróżach do dziewiczych zakątków współczesnego świata.
7. S a l a L e ś n a
im. S t e f a n i i T a j c h e r .
Wyjątkowo zasobna w eksponaty,
głównie rodzimego pochodzenia. Jedną ze ścian zdobi olbrzymi fresk malarski
przedstawiający wnętrze sosnowego boru. Nie mogłem sobie odmówić prezentacji
przy tej okazji moiich rodzinnych stron, urody Podlasia i zniewalającego czaru
Puszczy Białowieskiej. Domową kolekcję pomniejszyłem m.in. o drewnianą rzeźbę
króla kniei - żubra oraz zbiór pocztówek i znaczków pocztowych o tematyce
leśnej, a także imponujący okaz wypchanego głuszca.
Nie brak tu jednak także
egzotycznych darów marynarzy ; Kapitan T. Kalicki przekazał znajdującą się w
gablotach kolekcję kwiatów leśnych z Nowej Gwinei, a Teofil Grydyk - wielki
pień paproci z Nowej Zelandii, drzewo cierniowe z Algierii /fragmenty/,
afrykańskie liany, orzechy kokosowe, jadalne kasztany i inne pamiątki z
dalekich rejsów. Irena Paździor, wdowa po generale, przekazała do muzeum
imponujące rogi afrykańskiej antylopy
/potem przeniesione do Sali Leśnej/.
Całość zbiorów utrzymana w konwencji autentycznego muzeum
leśnego z setkami eksponatów /wypchane ptaki, skóra dzika,, poroża jeleni, saren
i danieli itp. /Największe zainteresowanie wśród zwiedzających budzą zwykle
przedmioty egzotyczne, rzadko spotykane, pochodzące z Afryki, Azji, Ameryki
Południowej i Australii, czemu trudno się dziwić. Imponuje szczególnie wiedza
na ten temat uczniów-przewodników, którzy bogacą ją we własnym zakresie,
korzystając także ze źródeł pozaszkolnych.
8. S a l a G ó r n i c z a im. W i k t o r a W o ź n i a k a .
Tutaj wyjątkowo nie znajdziemy
morskich akcentów, co nie oznacza braku na miejscu rzeczy ciekawych i
przydatnych w pracy edukacyjnej. To muzeum górnictwa węglowego związane z
Dolnośląskim Zjednoczeniem Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu. Stąd przywędrowały
do szkoły sigilaria, lepidendrony i cały przebogaty świat kopalnianej flory, górnicze lampki, oskardy, czaka z
pióropuszami i inne akcesoria górniczej tradycji. Ale to już inny temat do
obszerniejszych refleksji.
9. F r e s k i ś c i e n n e i
m o r s k a h a r c ó w k a .
Uzupełnieniem znajdujących się na
parterze budynku pomieszczeń , w których znajdują się zbiory tematyczne, są
jeszcze dodatkowe akcenty morskie w postaci fresków ściennych./trwałe malarstwo
olejne i emulsyjne/.
a/ W sanktuarium Izby Pamięci
Narodowej znajdziemy trzy herby miast nadmorskich, z którymi szkoła utrzymuje
ścisłe związki ;Gdyni, Helu i Szczecina oraz symbol graficzny szczecińskiego
‘Transoceanu’ /transport oceaniczny ryb morskich/.
b/ W zejściu do stołówki i szatni
/suteryny/ w malarskim skrócie przedstawiona jest ‘morska’ historia ‘Ósemki’ ;
- rok 1975- wizyta pisarza-marynisty ze
Szwajcarii, dra Bronisława Miazgowskiego /średniowieczny żaglowiec namalowany
na ścianie, skrótowa informacja słowna o tym wydarzeniu, odsłonięta tablica
pamiątkowa z rejestrem zasług wielkiego międzynarodowego marynisty, twórcy
Międzynarodowego Instytutu Kultury Morskiej w Dublinie /Wielka Brytania oraz
nazwanie jego imieniem szkolnego Muzeum Morskiego/,
- rok 1977 - rejs 36 jungów z naszej
szkoły pod żaglami ‘Zawiszy Czarnego’ po Bałtyku po przeszkoleniu żeglarskim;
ta wielka morska ‘przygoda życia’ ‘ósmoklasistów’ była zasługą głównie
nauczycielki Danuty Molenda,
- rok 1979 - I miejsce w
Ogólnopolskim Turnieju Wiedzy o Morzu rozegranym na pokładzie statku m/d
‘Edward Dembowski’’, zwycięską drużynę przygotowała nauczycielka mgr Helena
Tarnowska’
- rok 1981 - I miejsce w
Ogólnopolskim Turnieju Wiedzy o Morzu i Polskich Liniach Oceanicznych na
pokładzie m/s ‘Edward Dembowski’, nagrodą skóra lwa ze spreparowaną po
mistrzowsku głową drapieżnika, dziś ozdoba Klubu Neptuna, triumfatorów
rywalizacji przygotowała nauczycielka mgr Helena Tarnowska. Sukces tym większy,
że w turnieju pokonaliśmy faworyzowaną drużynę licealistów z Sierpca, co było
dużym zaskoczeniem w kręgach polskich marynistów, zwłaszcza publicystów
morskich.
Uzupełnieniem syntetycznej informacji są
ścienne malowidła wykonane przez Zygmunta Wydrycha /m.in. wizerunek ‘Zawiszy Czarnego’, kolejny
obraz współczesnego żaglowca, szkolnej odznaki ‘Miłośnik Morza’, emblematu PLO
i inne/.
c/ Na parterze budynku - w międzynarodowej
‘Galerii Przyjaźni’ /prace plastyczne dzieci polskich, radzieckich i
niemieckich/ można odszukać liczne akcenty marynistyczne i malarskie
wyobrażenia uczniów głębin oceanicznych oraz pracy na morzu.
d/ W suterynach mieści się również
morska harcówka szczepu Związku Harcerstwa Polskiego imienia Polskich Linii
Oceanicznych, jedynego w kraju o tej nazwie. Najcenniejszym eksponatem jest tutaj morski sztandar
szkolnego szczepu harcerskiego o symbolice związanej ściśle z morzem; na
rewersie w błękitnym kolorze znajduje się srebrny krzyż ZHP z wkomponowanymi w
naroża czterema emblematami PLO. Kompozycja pomysłu Lesława Kasprzyckiego.
Wykonanie harcówki to zasługa Zygmunta
Wydrycha. Najbardziej przykuwającym wzrok akcentem jest całościenny fresk
malarski z morskim pejzażem i stadem mew. Nad gablotą sztandarową emblematy
herbowe armatorów; PLO, PŻM, Polska żegluga Bałtycka, ‘Transocean’, helska
‘Koga’, a nad drzwiami emblemat Marynarki Wojennej RP. Szczególne miejsce
zajmuje harcerski kominek, ważny w rytuale obrzędowym zbiórek, spotkań i
harcerskich uroczystości. Zbudowany z piaskowcowej, kamiennej boniówki robi
imponujące wrażenie. Uzupełnieniem morskich akcentów są ponadto bandera
rybackiego przedsiębiorstwa ‘Gryf’ i metaloplastyczne herby miast nadmorskich
Gdyni, Gdańska i Szczecina oraz
zamontowane na ścianie morskie zegary i przechyłomierz.
10. K l u b N e p t u n a .
To prawdziwa osobliwość szkoły,
dostępne młodzieży miejsce spotkań głownie o charakterze kameralnym,
ograniczone wielkością pomieszczenia. Tutaj przy herbacie z samowara i
słodyczach spotykają się wyróżnieni laureaci konkursów, mistrzowie sportu.
członkowie uczniowskiego samorządu, autorzy i redaktorzy szkolnej gazetki
ściennej /’W królestwie Neptuna’/,harcerscy funkcyjni, goście szkoły itp. Dla
nich zawsze miałem czas na gawędę, gratulacje i rozmowy o przyszłości szkoły.
Wnętrze lokalu przypomina swoim charakterem olbrzymie akwarium wypełnione po
brzegi imponującymi spreparowanymi okazami homarów, langust. krabów, żółwi i
ryb morskich. U sufitu dekoracyjnie rozwieszone sieci rybackie, kuliste srebrne
pławy, duże okna zamalowane /imitacja witraży/ pejzażami zaczerpniętymi z
oceanicznych głębin, szczególnie efektowne kolorystyką w oglądzie z zewnątrz
budynku, cała ściana poświęcona problematyce morskiej /fresk malarski Z. Wydrycha
utkana gęsto z wkomponowanymi w tło oryginalnymi okazami morskiej fauny i flory
/np. wężowidła, koniki morskie, rafy koralowe/.A jeszcze setki przepięknych
muszli o bajkowych kształtach, szklane boje /pławy/ i szeroko rozlany wokół
widza bezkresny i tajemniczy ocean wypełniony żyjątkami stwarzają niezapomniany
nastrój, są wielkim przeżyciem zwłaszcza dla dzieci z głębi lądu. Nam udało się
przybliżyć te niecodzienne doznania poprzez elementy systemu wychowawczego i
mądry wysiłek kadry pedagogicznej. Tajemnicze wciąż oceany pociągnęły do
morskich uczelni wielu uczniów, naszych absolwentów, w tym także dziewczęta
/np. Jolanta Rejenko, późniejszy oficer na statkach PLO /chociaż nie taki był
ostateczny cel naszych pedagogicznych
zabiegów. Nie chcieliśmy i nie mogliśmy nawet w najmniejszym stopniu
konkurować z merytoryczną fachowością wyższych uczelni, pozostawaliśmy
realistami twardo stąpającymi po ziemi mimo zafascynowaniem morzem. Ale
otwieraliśmy szkołę na świat, pokazywaliśmy młodym ludziom jego urodę, modelowaliśmy szerokie i
różnorodne zainteresowania i wartościowe cechy osobowości. Z przeprowadzanych
na morskich uczelniach badań wynikało, że proporcjonalnie do ilości mieszkańców
Bolesławiec bije na głowę inne ośrodki liczbą studentów. Zapewne w tym fakcie
mieściła się skromna cząstka naszego udziału. Nie rościmy najmniejszych
pretensji o sprawiedliwy podział zasług.
Swoją satysfakcję przeżyliśmy w innym wymiarze, głównie poprzez radość dzieci
jaką przyniosła im przygoda z Neptunem w szkolnej codzienności. Taką szkolną
edukację pamięta się przez całe życie. Warto o tym wiedzieć.
W oryginalnym zapisie, który cytuje
w dalszej części, nie ma komentarza o losach bolesławieckich studentów, za to
pozostaje wzbogacony zapis o urodzie Klubu Neptuna ; przypomina plastycznym
wystrojem /malował Zygmunt Wydrych wg, mojego projektu/ wnętrze olbrzymiego
akwarium o kolorowych ścianach imitujących oceaniczne głębiny i malowanych w tym samym stylu oknach. U góry
- kilka warstw sieci rybackich i boje /pławy/ z metalu i szkła /dar rybaków z
‘Kogi’ w Helu - przedsiębiorstwa rybackiego /,
Wśród kilkuset eksponatów większość
stanowią rozłożone na półkach, a dostarczone przez Teofila Grydyka muszle z
ciepłych mórz południowych - o przedziwnych kształtach i barwach, szumiące
morzem …
Nie brak tu również olbrzymich
egzemplarzy homarów, krabów, langust, wężowideł, imponujących okazów atlantyckich
rozgwiazd, wietnamskich żółwi, wielorybiego fiszbinu, końcówki płetwy ogonowej
wielkiego rekina i wielu innych eksponatów rodem z oceanicznych głębin.
Ważne miejsce w tym pomieszczeniu
zajmuje głowa i skóra afrykańskiego lwa, dumna nagroda zdobyta w konkursie
morskim na pokładzie statku m/s ‘Edward Dembowski’. Dodajmy jeszcze urodziwe
bukiety raf koralowych z mórz wietnamskich oraz umieszczone w gablocie szczątki
rozbitego u brzegów Afryki statku, na którym - także na częściach metalowych -
rosną małże, rozkwita morskie życie. Są tu także proporczyki armatorskie PLO,
PŻM i PŻB, a także ceramiczna plakietka - nagroda w konkursie ‘Świata Młodych’
o tematyce marynistycznej oraz dyplomy - dowody przynależności szkoły do
Stowarzyszenia Działaczy Kultury Morskiej i inne.
11. G a l e
r i a M a l a r s t w a W s p ó ł c z e s n e g o .
Liczy ponad 300 obrazów, darów
ofiarowanych przez artystów malarzy z całej Polski, których każdorazowo
odszukałem osobiście w licznych czasopismach i z którymi korespondowałem
listownie. Finałem były z reguły piękne dzieła sztuki, a sama galeria, która
została nazwana imieniem prof,dra Tibora Csorby, przyniosła szkole sławę
uwieńczoną pierwszym w kraju przyznanym placówce oświatowej przez krakowskie
naukowe środowisko artystów plastyków /profesorów Akademii Sztuk Pięknych / medalem ‘Mecenas
Sztuki’.Do kręgu mecenasów. sponsorów i przyjaciół wpisał się na stałe
polsko-węgierski malarz Tibor Csorba, ofiarodawca kilkudziesięciu akwarel ,
fundator nagrody swojego imienia dla najzdolniejszych plastycznie uczniów i
organizator wakacyjnych plenerów malarskich w rodzinnej miejscowości Vac nad
Dunajem koło Budapesztu. Galeria zajmowała dwa piętra budynku i była dostępna
dzieciom na co dzień bez żadnych ograniczeń i nadzoru, nigdy też obrazy nie
były niszczone, co uważam za jedno z najcenniejszych osiągnięć wychowawczych
szkoły
Niemal w każdym pomieszczeniu
szkolnym można odszukać ślady związków placówki oświatowej z morzem i morską
edukacją. Kilka przykładowych danych na ten temat.
a/ Sala Bolesławiecka im. Zygmunta
Wydrycha. Kilkanaście obrazów olejnych twórcy, cykl wielkich malarskich fresków
zajmujących całą boczną ścianę /architektura miejska, reprezentacyjne budowle i
ciekawsze fragmenty historycznych zabytków/, a także seria obrazów
marynistycznych, w tym wizerunek m/s ‘Jan Matejko’, od którego zaczęła się
historia miłości do morza w Bolesławcu,
b/ Pokój Nauczycielski. Jego
prawdziwą ozdobą jest okazały morski gobelin z łodziami rybackimi, nagroda
szkoły w jednym z konkursów’ jeśli nie liczyć wielu okazałych dzbanów i
flakonów kaszubskich zdobionych charakterystycznym wielobarwnym ornamentem.
c/ Pracownia biologiczna. Obok raf
koralowych, zbiorów muszli odnajdziemy tu szczęki rekina i olbrzymiego homara
oraz miniaturowe koniki morskie, sieci rybackie i przywiezionego z Wietnamu
przez Kpt. Ż. W.Krzysztofa Grono mrówkojada. Wprawdzie to zwierzę żyje na
lądzie, stanowi jednak dar marynarzy dla podopiecznej szkoły.
d/ W pracowni geograficznej są
próbki artykułów eksportowanych przez Indie i zbiory geologiczne z różnych
stron świata.
e/ Galeria Malarstwa Współczesnego
ma także w kolekcji liczne obrazy marynistyczne, wśród nich dar ‘Kogi’ z Helu -
olejny obraz przedstawiający rejs okrętu wojennego na wzburzonym morzu. Można
doliczyć się w sumie kilkunastu morskich dzieł sztuki malarskiej.
12. M u z e
u m M o r s k i e im. B r o n i s ł a w a M i a z g o w s k i e g o .
Zajmuje ono dużą salę lekcyjną
przystosowaną do prowadzenia zajęć mimo natłoku eksponatów ułożonych po sufit
na metalowo - szklanych stelażach. Nowatorskie rozwiązanie pozwoliło odkryć
urodę poszczególnych przedmiotów z jednoczesnym zagęszczeniem ich kompozycji.
Tuż obok powstaje druga izba ekspozycyjna Muzeum Morskiego im. Teofila Grydyka,
która gromadzi dziś głównie eksponaty związane z Marynarką Wojenną RP i
znaleziska podwodne. Tło w postaci malarskich fresków ściennych zostało już
przygotowane - główną ścianę zdobi wielki żaglowiec Krzysztofa Kolumba ‘Santa
Maria’ oraz fragmenty oceanicznych głębin. Skromne jeszcze zbiory to kompletny
mundur marynarza Marynarki Wojennej, zbiór historycznych fotografii z lat
II wojny Światowej, głownie z obrony
Wybrzeża w 1939 r. i dziejów walk o dostęp Polski do morza. Inne przedmioty
muzealne to kaszubska ceramika, żyrokompas i inne urządzenia statków i okrętów,
sieci rybackie, duże muszle, zęby ryby-piły, sieci rybackie, muszle
wielkowymiarowe o fantazyjnych kształtach itp. Niebawem nastąpi połączenie tej
sali z sąsiednią, właściwym, rdzennym Muzeum Morskim. U sufitu umieściliśmy
bogatą kolekcję proporców, flag i bander Marynarki Wojennej, w tym również
Wojsk Ochrony Pogranicza Morskiego..
Na zewnątrz marmurowa tablica
pamiątkowa, której pełny tekst warto zacytować ;
‘Muzeum
Morskie otrzymuje imię Bronisława
Miazgowskiego / 1909 - 1981 / Polaka - patrioty, pisarza marynisty,
żeglarza, twórcy Instytutu Międzynarodowego Kultury Morskiej - 1982’.Szkoła
jako pierwsza w kraju oddała hołd wielkiemu rodakowi, obrońcy Ojczyzny w 1939
roku, może już ostatniemu romantykowi morza …
Tablica pamiątkowa została
umieszczona tuż przy klatce schodowej mieszczącej egzotyczne zbiory Muzeum
Antarktydy, którego olbrzymią przeszkloną ścianę zdobią jako witraż polarne
pingwiny i krajobraz lodowy. W ten sposób powstał urodziwy malarsko akcent
zdobniczy szarej i płaskiej bryły
szkoły, który można podziwiać z zewnątrz. Dwupoziomowe zamknięte pomieszczenie
Muzeum Antarktydy z racji swojej dogodnej lokalizacji stanowi ostatni element
tryptyku muzealnego sal poświęconych wyłącznie problematyce morskiej.
Szczegółowy opis zbiorów Muzeum Morskiego zająłby zbyt dużo
miejsca, podam zatem tylko kilka ciekawszych szczegółów. Na czołowej ścianie -
w dużej oszklonej gablocie mieści się przestrzenna kompozycja dna morskiego z
oryginalnymi okazami fauny i flory, rodzaj suchego akwarium z utrzymaniem
kolorytu i charakteru oceanicznych głębin. Wyżej - węzły marynarskie na
specjalnych tablicach, rybackie boje, maska afrykańskiego szamana, obraz
marynistyczny, narzędzia myśliwskie do polowania na kolibry w Peru /łuk,
bambusowe włócznie i strzały, model statku PLO m/s ‘Jan Matejko’,
który
zapoczątkował historię morza w Bolesławcu. To bezcenny dar gdyńskiego armatora
osobiście adresowany do mnie jako prekursora kontaktów naszego miasta ii
Dolnego Śląska z morzem, za co zresztą morska Gdynia wyróżniła mnie swoim
medalem 60-lecia.
Obok ‘tuli’
się do ściany ustawiony na szklanym blacie większy model statku m/s ‘Roman
Paziński’. Wyżej oryginalny, własnoręcznie wykonany sztandar ‘morskiej’ klasy,
która na co dzień opiekuje się i uczy w muzeum, swego rodzaju uczniowska
świętość. Znalazło się też tutaj miejsce na przywiezioną z Australii skórę kangura
/dar załogi m/s Pekin’ /, cztery oszklone gabloty z koralowcami, bałtyckimi
bursztynami, jeżowcami, zębami ryb-pił i ryby-miecza, homarami i krabami, a
także morską metaloplastykę /kute w miedzi żaglowce na dekoracyjnych talerzach
z nazwą armatorów/. Zaskakiwała zwiedzających włócznia współczesnego wojownika afrykańskiego
z Sierra Leone, ale jako dar marynarzy z okolicznościową plakietką wyjaśniała
swoje pochodzenie i prawo do obecności w muzeum morskim.
Dekoracyjnym akcentem bocznej ściany
jest wielki fresk z ‘Darem Pomorza’ na tle oceanu, ostatni hołd złożony sławnej
białej fregacie, a także imitacja dna morskiego z kamieni, drobnych otoczaków,
potraktowana dekoracyjnie, z montowanymi kilkunastoma kołami ratunkowymi
/oryginały/ z nazwami różnych statków PLO. W oddzielnych gablotach mundury
oficerów marynarki handlowej, junga szkoły morskiej i bluzki z pięknymi haftami
kaszubskimi wykonanymi w gdyńskiej szkole nr 14.Mnóstwo morskich proporczyków, a na tle głównej ściany stoją
na szklanych półkach setki różnorodnych, egzotycznych eksponatów; muszle i rafy
koralowe, czasopisma i książki o morzu, latarnie morskie /miniatury/ i
olbrzymie żarówki do prawdziwych latarni morskich /ze Świnoujścia/, lornety
używane na statkach, zegary, żyrokompas i miniatury kół sterowych na
jednostkach pływających.
Nie koniec na tym. Na półce stoją
krokodyle z Ekwadoru i Boliwii, skorupa żółwia i spreparowany mały rekin,
latająca ryba ‘diabeł morski’ /tasza/, rozgwiazdy i kraby. Bogato prezentuje
się folklor afrykański; prawdziwy i miniaturowy bęben tam-tam, drewniana łyżka
wyłowiona z morza, kalabasz - ręcznie rzeźbiona grzechotka murzyńskiego
dziecka, ręcznie zdobione kokosowe orzechy /rodzaj dekoracyjnego reliefu/ i
inne drobiazgi. Na wyższych półkach - zabawki z Hiszpanii /byki z corridy/,
mały australijski kangur, rybacy hiszpańscy w ludowych strojach, chińska
kołatka do odstraszania złych duchów, wietnamskie miniaturowe dżonki rzeźbione
w bawolim rogu, ceramika z Bangladeszu, cała gama kokosowych orzechów. Jeszcze
seria miniaturowych statków umieszczonych wewnątrz butelek, typowa marynarska
‘twórczość w czasie wolnym od pracy. Efektowne
wyroby ze sznurka i lin okrętowych. Serwetki z kaszubskimi haftami, wiele
innych przedmiotów mających bezpośredni związek z morzem i jego ludźmi.
Także część korytarza przekształcona
została w trwałą ekspozycję morską.
13. M u z e
u m A n t a r k t y d y im. Aliny i Czesława Centkiewiczów.
Zbiory pochodzą ze stacji badawczej
im. Henryka Arctowskiego i trafiły tutaj z dwóch źródeł ; jako dar Kpt. Ż. W.
T. Kalickiego z m/s ‘Antoni Garnuszewski’, którym dowodził oraz mgr Zofii Świerczyńskiej,
dyrektorki zaprzyjaźnionej szkoły nr 14 w Gdyni.
Kolekcję zlokalizowano na klatce schodowej
zamkniętej dekoracyjną kratą ‘morską’’’ /pingwiny i statek żaglowy wykonane z
metalowych prętów/. Na oszklonej części muzeum olejne malarstwo okienne
/stylizowane lody polarne, pingwiny i żaglowiec/, na sześciennych białych
kostkach opisana cała historia odkrycia bieguna południowego Ziemi i dwa
oryginalne spreparowane pingwiny przywiezione z Antarktydy przez marynarzy.
Gabloty mieszczą za szkłem kilkadziesiąt okazów fauny zimnych mórz
podbiegunowych /owoc wyprawy badawczej statku m/s ‘Prof. Siedlecki’/, w tym
kryle, miniaturowe ośmiornice, krążkopławy, liliowce i liczne okazy ryb
zakonserwowane w formalinie. Niżej - zbiór kilkudziesięciu bryłek różnorodnych
gatunkowo i kolorystycznie okazów skalnych z wyspy King Georges, wśród nich
piękne odciski liści drzew liściastych w piaskowcu, świadczące o zmianach
klimatycznych na kuli ziemskiej na przestrzeni minionych epok geologicznych.
Emblematy m.in. Polskiej Akademii Nauk, wkomponowane
w zbiory materiały wydawnicze i reklamowe, , a przede wszystkim imponujących
rozmiarów kości wielorybów /żebra, kręgosłup i inne/ sprawiają niesamowite
wrażenie. Skóry fok wiszą na ścianie, dalej mieszczą się gabloty z
fotografiami, dziennik okrętowy ‘Garnuszewskiego’ i koperty z pieczęciami
stacji antarktycznych kilkunastu państw, prawdziwy filatelistyczny rarytas.
To pierwsze miniaturowe muzeum
antarktyczne w naszym kraju z szansą na dalszy rozwój poprzez kontakty naszej
szkoły z PAN.
14. G a l e
r i a r z e ż b y l u d o w e j A z j i
i A f r y k i .
W dziesięciu przeszklonych
gablotach mieści się kilkadziesiąt bezcennych rzeźb folklorystycznych z różnych
części świata, przykłady twórczości ludów nadmorskich, dar marynarzy. Większe
gabarytowo egzemplarze zajmują pojedyncze gabloty, mniejsze mają wspólną
przestrzeń ekspozycyjną.
Wymienię najciekawsze przedmioty ;
drewnianą kompozycję hinduskiej tancerki z tulącym się do kolan małym dzieckiem
/Bombaj, Indie/, tancerkę indonezyjską z wyspy Bali, dekoracyjną maskę
afrykańskiego szamana, dwie inne maski murzyńskich czarowników z Wybrzeża Kości
Słoniowej, drewnianą kompozycję figuralną z Mombasy, metalowy odlew głowy smoka
z Birmy. Z przedmiotów drobniejszych większość pochodzi z Wietnamu, Birmy,
Indonezji, Indii, a wśród nich m.in. Śmiejący się Budda, wieloramienny bożek
szczęścia, afrykańska antylopa z drewna, wojownik indonezyjski, maszkaron z
buddyjskiej świątyni /Laos/.
Eksponaty te mają wartość autentyku,
trudno oszacować ich cenę, są po prostu
dziedzictwem kulturowym poszczególnych nacji z krajów związanych organicznie z
morzem.
15. E k s p
o z y c j a m u s z l i i r
a f k o r a l o w y c h .
Zaczątek planowanego powstania w
przyszłości olbrzymiego muzeum konchologicznego w szkole ; w kilkunastu
gablotach na korytarzu i na kolejnej /drugiej/ klatce schodowej eksponowaliśmy
skarby z królestwa Neptuna. Kilka tysięcy /to nie pomyłka/ drobnych muszli
stanowi nie tylko akcent dekoracyjny przestrzeni, ale przede wszystkim ma
wartość dydaktyczno-poznawczą, jeśli przyjrzeć się barwom i kształtom tworów
natury. To dar Teofila Grydyka, podobnie jak znaczna część bogatej kolekcji raf
koralowych /pozostałe ofiarował Kapitan Ż. W. T, Kalicki/.
Są tu m.in. dwa egzemplarze
afrykańskich muszli-gigantów, które wraz z zamknięciem potężnej skorupy
potrafią uciąć stopę tubylcom-rybakom chodzącym boso po plaży, w której kryją się zagrzebane w
piasku drapieżne stwory. Ich ofiarami stają się też zwierzęta. Nie brakuje też
bajecznie ukształtowanych głowic raf koralowych, przepięknych kwiatów oceanu o
twardych chitynowych pancerzach. Niezwykłe w formach kształtów koralowce tworzą
niepowtarzalne kompozycje przestrzenne,
ale w zetknięciu z atmosferą tracą bogate barwy bezpowrotnie. Pozostaje podziw
dla urody kształtów i kumulacji piękna stworzonego przez samą naturę, którym
można zachwycać się do woli. Przeciwległą ścianę klatki schodowej zdobi kolejny
wielki fresk imitujący oceaniczne głębiny /autor Lesław Kasprzycki/, a
przestrzeń oszkloną - olbrzymi żaglowiec w stylizacji zbliżonej do witrażu
/autor Mieczysław Kozłowski/.
Klatka schodowa stanowi w tej fazie
rozwoju i wzbogacania zbiorów muzealnych
szkoły symboliczny klucz do skarbca Neptuna, otwartą zachętę do poznania
oceanicznych głębin, szerokiego morza i świata.
Nie wspominam o pozostałych
pomieszczeniach szkolnych np. o trzech salach przyjaźni, pracowni
geograficznej, historycznej czy najnowszej Sali Tradycji, gdzie również łatwo
odkryć morskie akcenty. Szczegółowy ich opis zająłby jednak zbyt dużo miejsca. Sądzę
jednak, że już przytoczony materiał faktograficzny daje wystarczająco szerokie
pojęcie o efektywności pracy szkoły w dziedzinie edukacyjno - wychowawczej. Pora
zatem na syntetyczne uogólnienie.
B o l e s ł
a w i e c k i m o d e l w y c h o w a n i a m o r s k i e g o .
Zewnętrzne akcenty, wizualne
wyróżniki i nawet bogate zbiory tematyczne niewiele znaczą bez żywej
treści m o r s k i e j e d u k a c j i młodzieży. Opiera ją szkoła o współpracę ze
statkami patronackimi m/s ‘Pekin’, m/s ‘Generał Franciszek Kleeberg’, /należą
do armatora PLO w Gdyni/ oraz m/s ‘Wineta’ /armator - szczeciński
‘Transocean’/. Na tym ostatnim statku nasza uczennica w nagrodę za dobrą naukę
odbyła bezpłatny 3-miesięczny rejs po
wodach wokół Afryki. Nawiązaliśmy też bliskie kontakty ze statkiem-imiennikiem
miasta m/s ‘Bolesławiec’, którego nazwa jest m.in. zasługą naszej szkoły i
kilkuletnich zabiegów, starań, spotkań, dyskusji, swego rodzaju lobbingu. Udało
się, zyskało na tym miasto, młodzież, szkoła, wychowanie morskie jako
uniwersalna idea, a to cieszy i satysfakcjonuje. Statek należy do PŻM, armatora
ze Szczecina.
Dodajmy kontakty z Garnizonem
Marynarki Wojennej w Helu, z przedsiębiorstwem rybackim ‘Koga’ w Helu i szerokie
współdziałanie z zaprzyjaźnioną szkołą nr 14 w Gdyni. Do kręgu indywidualnych
mecenasów, sponsorów i donatorów, a przede wszystkim autentycznych przyjaciół,
szczerych i bezinteresownych należy wielu ludzi morza, zwłaszcza kapitanów i
oficerów statków ; Teofil Grydyk, Tadeusz Kalicki, Krzysztof Gronno, Hilary
Litewski, Józef Gala, Marian Warmiński, Ryszard Kulczewski, Henryk Sikorski,
Zofia Świerczyńska, która jako nauczycielka z wykształcenia, doświadczony
pedagog i długoletnia dyrektorka szkoły wniosła wyjątkowo duży i cenny wkład w
morską biografię naszej szkoły. To tylko garść nazwisk. Inne jak choćby Edmund Szoszorowski z helskiej
‘Kogi’ są skrzętnie odnotowane w spisie Kawalerów Szkolnych Medali ‘Primi inter
Pares’ i ‘Przyjaciel - Mecenas’, ale to już inny temat, podobnie jak lista
Kawalerów ‘Orderu UŚmiechu’ nadanych wielu osobistościom na wniosek naszej
szkolnej społeczności. Do tego tematu powrócę na blogu.
Szkoła współpracuje ze Stowarzyszeniem
Działaczy Kultury Morskiej w Gdyni i Ligą Morską, brała aktywny udział w dwu
kolejnych Kongresach Kultury Morskiej. Chlubi się 40-osobowym chórem
marynarskim ‘Muszelki’ z repertuarem morskich pieśni, który występował m.in. w
Gdyni /nauczycielka Grażyna Starzyńska/.
Organizuje morskie sympozja
popularnonaukowe /ostatnio np. Ogólnopolski Sejmik Morski, w którym referaty
wygłosili m.in. doc. dr Władysław Puślecki
z WSP w Opolu i komandor por. dr R. Witkowski, spotkania z publicystami
morskimi, własne spektakle na deskach
scenicznych teatru, np. ‘Chrzest morski’ czy ‘Legenda Bałtyku’.
Podejmuje inicjatywy Środowiskowe, np.
na nasz wniosek nazwano park miejski i jedną z ulic imieniem Obrońców Helu,
mamy też ulicę Generała Kleeberga, wystąpiliśmy z wnioskiem o ul. Morską i
Ludzi Morza. Odznaczyliśmy w różny sposób wielu ludzi morza. Sam napisałem
kilkadziesiąt artykułów prasowych o morskiej edukacji, praktycznie wprowadzając
zweryfikowane empirycznie w dwu szkołach
pojęcie wychowania morskiego do pedagogiki.
Dopiero w tym kontekście przygoda
uczniów z morzem nabiera barw i pedagogicznego sensu.
O w y c h o w a n i u m o r s k i m - p
r a k t y c z n i e . K i l k a p y t a ń
i r e f l e k s j i u o g ó l n i a j ą c y c h .
Na początku kilka pytań i znanych w
zasadzie odpowiedzi.
W którym mieście wniosek uczniów
szkoły podstawowej zdecydował o nazwaniu największego parku imieniem Obrońców
Helu i nadanie tej samej nazwy jednej z ulic..
Gdzie w Polsce młodzież szkolna przy
pomocy rodziców i środowiskowych mecenasów wystawiła przed gmachem placówki
oświatowej aż cztery pomniki bezpośrednio i pośrednio związane z morzem,
własnym sumptem, według własnej koncepcji, z porywu serrca.Jeden zbudowany z
wielkich granitowych płyt z oryginalną kotwicą i głazami-otoczakami na cokole,
z wykutym tekstem ;Pamięci bohaterskich Obrońców Helu, żołnierzy-patriotów walczących o wolność Polski. Społeczność
szkolna Tysiąclatki’. I jeszcze data - kwiecień 1977 r. Drugi pomnik składa się
z marmurowej kolumny i kutego w miedzi żaglowca /ten metal stanowi symbol regionu,
tutaj mieściło się stare zagłębie miedziowe /. Nie brakuje też kotwicy, a
kompozycja poświęcona została pamięci Marcina Opitza, urodzonego w Bolesławcu
wybitnego niemieckiego poety i dyplomaty w służbie jedynego polskiego króla
‘morskiego’, o czym pisałem w innym miejscu. Jest to zatem pomnik związany
ściśle z morzem. W pobliżu wyrósł oryginalny pomnik Generała Franciszka
Kleeberga i jego bohaterskich żołnierzy-straceńców, którzy oddali się w
niemiecką niewolę dopiero po miesięcznej batalii. I jeszcze prosta i piękna
kompozycja pomnikowa z największą w kraju kotwicą ze statku m/s ‘Karkonosze’ i
wkomponowaną w wielki blok granitu tablicą ‘Ludziom Morza’. Na wniosek szkoły
miasto ma przemianować sąsiadującą z nią ulicę Polną na Morską.
Która placówka oświatowa w kraju ma
prawdziwe Muzeum Morskie, oryginalne Muzeum Antarktydy, morski Klub Neptuna i
harcówkę o morskim wystroju wnętrza, nie licząc gęsto rozsianych akcentów
marynistycznych w całym gmachu, w tym np. unikalnej galerii ludów nadmorskich Afryki i Azji - ulokowanej
w gablotach wprost na korytarzu, wśród dzieci czy prawdziwego muzeum
konchologicznego na klatce schodowej i w korytarzowej wnęce, w którym nie brak
przebogatej kolekcji raf koralowych. A przecież
druga konkurencyjna szkoła chlubi się również przepięknym muzeum morskim
w tym samym mieście. To prawdziwy fenomen godny uwagi i opisu.
Która szkoła w Polsce może poszczycić
się tryptykiem marmurowych tablic odsłoniętych z całym morskim ceremoniałem w
toku ‘Sejmiku Morskiego-1982’ , które eksponują trzy różne ważne fakty związane
z problematyką marynistyczną. Zacytuję wykute w kamieniu pełne ich teksty ;
‘Muzeum Morskie otrzymuje imię
Bronisława Miazgowskiego /1909 = 1981/, Polaka-patrioty, pisarza marynisty,
żeglarza, twórcy Instytutu Międzynarodowego Kultury
Morskiej.
1982 r.’
Polskim Liniom Oceanicznym w Gdyni,
zasłużonemu mecenasowi, armatorowi statków patronackich m/s ‘Pekin’ i m/s
‘’Generał Franciszek Kleeberg’. 1982 r.
‘Plac Apelowy im. Marynarki
Wojennej’.
Wraz z odsłonięciem trzeciej z
tablic pamiątkowych szkolny plac apelowy, przy którym mieszczą się pomniki
żołnierskiej chwały - przestał być anonimowym. Tylko pozornie jest to rzecz
mało znacząca.
Jeśli jeszcze dodamy, że szkoła ta
wygrała w Międzynarodowym Roku Dziecka
- Ogólnopolski Turniej Wiedzy o Morzu, gromiąc w finale rywali z Gdańska i
Żyrardowa, że powtórzyła swój sukces w dwa lata później /rok 1981/ zwyciężając
na pokładzie m/s ‘Edward Dembowski’ w
pojedynku ze szkołą średnią z Sierpca w zakresie znajomości problematyki
morskiej i historii PLO, że tutaj działa od lat Szczep ZHP im. Polskich Linii
Oceanicznych odznaczony przez armatora złotą odznaką ‘Zasłużony Pracownik PLO’,
że sztandar szkoły zdobi złota odznaka ‘Zasłużony Pracownik Morza’, że rok 1986 Ministerstwo Edukacji
Narodowej w Warszawie - po konsultacji ze mną jako dyrektorem szkoły i po wizji
lokalnej w grodzie nad Bobrem - ogłosiło Rokiem Morskim w Szkolnictwie, wiadomo
będzie, że chodzi o bolesławiecką ‘Ósemkę’, najbardziej morską szkołę w Polsce
w drugiej połowie XX wieku. Rzecz jednak nie w taniej laurce, ale pisząc bez
fałszywej skromności - np. dyplomowych laurów można tu naliczyć kilkaset lub
więcej, ale w oryginalności i spójności systemu pracy wychowawczej, który
opiera się o wyjątkowo atrakcyjny ośrodek zainteresowań, jakim jest morze i
mieści w sobie znamiona pedagogicznego nowatorstwa. Twórcze poszukiwania
praktycznych efektywnych rozwiązań na niwie oświatowej są dziś w wyjątkowej
cenie. Stąd też kilka uogólnionych uwag
warto poświęcić bolesławieckiemu eksperymentowi w zakresie morskiej edukacji.
… Dźwięk oryginalnego dzwonu
okrętowego z m/s ‘Bolesławiec’ wita w murach Tysiąclatki z nr 8 w herbowej
tarczy wszystkich, ardzo licznych dostojnych gości. To już trwały element
szkolnego ceremoniału. Zresztą nie jedyny ; przed ustawionymi na placu apelowym
pomnikami prężą się warty honorowe uczniów w marynarskich mundurach, nad
głowami wiatr rozwiewa płachty płócien wielkiej gali banderowej rozpiętej na
wysokich masztach. Jak na prawdziwym statku. Morze rozszumiało się w Bolesławcu
na co dzień ...Wiatr od morza - ten z kart powieści Żeromskiego i ten
współczesny, wynikający z rozmachu polskiej gospodarki morskiej - nikogo nie
szokuje w grodzie nad Bobrem przełożony o kilkaset kilometrów od Bałtyku.
Rzecz ma już bowiem ponad
ćwierćwiekową historię, kiedy morskie pasje zaszczepiałem młodzieży innej
miejscowej szkoły podstawowej nr 4, którą zorganizowałem od podstaw i którą
kierowałem przez 14 lat, nawiązując prekursorskie na przełomie lat 50-tych i
60-tych XX wieku kontakty z załogą statku PLO m/s ‘Jan Matejko’. wcześniej 2
lata pracowałem w Wydziale Oświaty Powiatowej Rady Narodowej w Bolesławcu jako
Podinspektor Szkolny, na kursie ówczesnego Ministerstwa Oświaty wizytując m.in.
szkoły w Płocku, Ciechocinku i Aleksandrowie Kujawskim. Chciałem jednak
pracować wśród dzieci i dla dzieci, funkcja w nadzorze pedagogicznym nie leżała
w mojej naturze. Mądry przełożony - Inspektor Szkolny Płachciński - rozumiał
moje tęsknoty i powierzył mi tworzenie nowej szkoły. Nie zawiodłem zaufania,
szkołę kochały dzieci, identyfikowała się z nią młoda kadra pedagogiczna, Ale
to już inna historia, do której powrócę w odrębnym opracowaniu. Dodam tylko, że
14 lat zbierania eksponatów do tworzonego przez siebie pierwszego w Polsce
szkolnego muzeum morskiego szkoły nr 4 zakończyło się olbrzymim sukcesem i
...przeniesieniem mnie do innej szkoły. ’Mojej’ ‘Czwórce’ oddałem serce i
młodość, pozostał prawdziwy ocean ciepłych wspomnień ze spotkań z marynarzami,
wędrówek na Wybrzeże, wizyt na statkach z uczniami, którzy szczególnie mocno
przeżywali morską przygodę i kontakty szkoły z otwartym oknem na świat, jakim stało się morze,
nagrywaliśmy na magnetofonowych taśmach koncerty dla marynarzy, wysyłając je na
patronacki statek m/s ‘Jan Matejko’ za pośrednictwem gdyńskiego armatora. W
całej szkole obowiązywało noszenie marynarskich mundurków i rywalizacja w nauce
o ‘Srebrną Kotwicę’, poszczególne klasy regularnie słały na morza i oceany
setki listów i pocztówek. Powstawały autentyczne przyjaźnie i trwałe związki
uczuciowe. Znaleźliśmy partnerów w gdyńskiej szkole nr 14, którą kierował
Bolesław Kruze, a później Zofia
Świerczyńska. Do kręgu pasjonatów nowej idei edukacyjnej trzeba zaliczyć
w tym czasie Wacławę Kwintkiewicz, Amalię Koronkiewicz i Stanisławę Zięcik, nauczycielki
te włożyły dużo serca i pracy w realizację pionierskiego hasła morskiej
edukacji młodzieży.
Z tego okresu pozostało w prasie
Wybrzeża, głównie w ‘Tygodniku Morskim’ kilkanaście artykułów publicystycznych
mojego autorstwa. Po 14 latach pracy w tej szkole i utworzeniu muzeum morskiego
- zostałem przeniesiony na stanowisko dyrektora do nowej szkoły nr 8. Na
szczęście poprzednia nie przestała być szkołą ‘morską’ i do dziś rywalizuje z
‘Ósemką’, co przynosi obydwu placówkom oświatowym wymierne korzyści w sferze
pracy wychowawczej. Prekursorskie działanie w pojedynkę zrodziło obfity plon, a
splendor spłynął także na miasto’ które ma dzięki temu swój statek - imiennik m/s ‘Bolesławiec’ pod
banderą Polskiej żeglugi Morskiej w Szczecinie.
Rodzi się następne ważne pytanie, a
może nawet wątpliwość ; czy to tylko zbiorowe hobby, czy może coś więcej. Nie
da się uciec od pedagogicznych uogólnień, bo wbrew pozorom - wychowanie morskie
nie ma precyzyjnej definicji i bywa interpretowane wieloznacznie. Czy zatem
bolesławiecki eksperyment jest tylko rodzajem kształcącej zabawy dla
nastolatków - czy ma ambicje pragmatyczne w zakresie modelowania gotowych ‘wilków morskich’, czy rzecz
sprowadza się do tworzenia zasobnych w dziwy natury, nierzadko egzotycznych w
tej części kraju muzeów morskich, czy może ma szersze ambicje rozbudzania pasji
poznawczych, kształcenia określonego typu dyspozycyjności psychicznej młodych
ludzi. Co z tego pozostaje po latach w świadomości wychowanków - absolwentów szkoły,
ilu z nich trafia na statki, do portów, na Wybrzeże, pływa pod polską banderą
na oceanach świata, łączy swe losy z morzem w sensie profesjonalnym.
Przeprowadzone ostatnio badania grupy
uczniów bolesławieckich szkół, którzy wybrali morski kierunek dalszej edukacji
lub pracę związaną z morzem dowodzi znacznej efektywności poczynań
wychowawczych skorelowanych z preorientacją zawodową. Doliczono się 67 osób ,
przy czym dane te obejmują wycinek czasowy ostatnich 6 - 7 lat. Ale wychowanie
morskie można klasyfikować za Stanisławem Ludwigiem / w oparciu o akademicki
podręcznik ‘Pedagogiki’ PWN z 1974 r. / dwojako:
- na zasadzie wyodrębnienia pewnych
grup dyspozycji psychicznych, których kształtowanie wymaga oddzielnych zabiegów wychowawczych
- oraz na zasadzie wyodrębnienia
różnych sfer rzeczywistości, do których mają wprowadzić jednostkę procesy
wychowania pojmowane jako przygotowanie jej do samodzielnego funkcjonowania w
obrębie danej sfery rzeczywistości.
Tyle zatem możemy wyodrębnić
dziedzin wychowania ile jest sfer rzeczywistości, poprzez kontakt z którymi
wprowadzamy wychowanków w całokształt życia społecznego.
Z obiektywnego faktu istnienia
działalności morskiej wynika społeczna potrzeba organizacji procesów wychowania
morskiego, które przygotowują jednostkę do samodzielnego funkcjonowania w tej
dziedzinie. Rzecz zatem nie sprowadza się jedynie do werbalnej propagandy,
chociaż poziom tzw. morskiej świadomości społeczeństwa pozostaje wciąż daleki od
ideału. Przez wychowanie morskie trzeba rozumieć całość wpływów i oddziaływań,
które kształtują rozwój człowieka oraz przygotowują go do życia w
społeczeństwie w korelacji z potrzebami rzeczywistości morskiej. W warunkach
szkolnictwa podstawowego problem należy traktować hierarchicznie i wybiórczo, z
zachowaniem rozsądnych proporcji ; łatwo popaść w szkodliwą przesadę i nastawić
się na wąskotematyczne szkolenie, które nierzadko rozmija się z
zainteresowaniem młodzieży.
Bez szerszego teoretycznego
naświetlenia warto wskazać na szereg dziedzin praktyki pedagogicznej, które
łączą się integralnie z szeroko
rozumianym wychowaniem morskim, przy czym są to dane zweryfikowane empirycznie
w Bolesławcu.
A zatem wychowanie umysłowe i szeroko rozumiana sfera poznawcza
/przyroda morza, techniki służące jej
opanowaniu. formy działalności człowieka związane z morzem i trwałe wytwory
tworzące morską kulturę/,
- wychowanie przez sport
/żeglarstwo, np, rejs 36 szkolnych jungów po Bałtyku na pokładzie ‘Zawiszy
Czarnego’/,
- wychowanie przez pracę
/modelarstwo okrętowe i wykonywanie żeglarskiego sprzętu sportowego/,
- wychowanie przez sztukę
/malarstwo, muzyka, np, utworzenie i występy estradowe 40-osobowego chóru marynarskiego
dziewcząt ‘Muszelki’/,
- wychowanie obywatelskie
/uświadomienie młodemu pokoleniu mechanizmów
funkcjonowania nowoczesnego państwa w zakresie działalności morskiej/,
- wychowanie patriotyczne
/kształtowanie przywiązania do kraju ojczystego, jego morskich tradycji,
poczucie odpowiedzialności za jego rozwój i przyszłe miejsce w świecie/,
- wychowanie
internacjonalistyczne i obronne /obrona granic. Marynarka Wojenna RP/.
W całości możemy to traktować
jako określony system wychowawczy, przy czym jego treści wcale nie muszą
naruszać obowiązujących kanonów programów dydaktycznych szkoły, one je
pogłębiają, poszerzają, uzupełniają, a część z nich zostaje przeniesiona do
zajęć pozalekcyjnych i pozaszkolnych /np. koła zainteresowań, kluby, kursy,
patronat żeglarski ZHP itp,/ Nieocenionym wręcz sojusznikiem pozostaje
harcerstwo, ale to temat do odrębnych i bardzo obszernych refleksji,
Trzeba w tym miejscu określić
kilka spraw podstawowych.
W Bolesławcu wypracowaliśmy
kompleksową, zwartą koncepcję i otwarty
model działań społeczno-wychowawczych na prawach autorskich, który można
umownie nazwać więzami patronackimi szkoły i statków oraz ich armatorami
/właścicielami/.Rozszerzono je na całe lokalne środowisko, ukierunkowano na
całe miasto. Jednocześnie zbudowano trwałe ośrodki zainteresowań uczniowskich
jako środek prowadzący do celu przy wykorzystaniu własnych muzeów morskich,
pracy specjalistycznych drużyn harcerskich i unikatowego systemu edukacji
morskiej młodzieży, który wzbogacają m,in, stopnie marynarskie, działalność
klubowa związana z morzem i odznaki-wyróżnienia i szkolne medale. Fenomen
opiera się na bogactwie form pracy nauczycielskiej, różnorodności, pomysłowości
i zmienności oferowanych dzieciom propozycji, tworzeniu tradycji, wyzwoleniu
aktywności i twórczości samych uczniów, partnerskich z nimi relacji oraz
oparciu się o mecenat wielu życzliwych ludzi i instytucji, Jest to zatem bez
wątpienia zbiorowe hobby o trwałej racjonalnej podstawie, przemyślane i
strukturalnie uporządkowane, zaakceptowane przez całą szkolną społeczność.
Rzetelna wiedza, rozważny system edukacyjny, innowacyjna praca wychowawcza, zespołu
nauczycielskiego, aktywne poszukiwanie nowych rozwiązań na co dzień zdecydowały
o, liczących się w skali ponadregionalnej, sukcesach ambitnej szkoły, która
stała się prawdziwą Mekką dla gości i zwiedzających ją uczniowskich wycieczek.
Bolesławiec przekształcił się w
doświadczalne centrum wychowania morskiego o zasięgu regionalnym i zapewne
daleko szerszym = o czym świadczy zainteresowanie Ministerstwa Oświaty i
Wychowania oraz Ministerstwa Obrony Narodowej.
Rzecz jasna - uporządkowany
strukturalnie system oddziaływań pedagogicznych przynosi ściśle wymierne
korzyści wychowawcze i splendory morskie. Pora zatem na pobieżny choćby rejestr
skutków praktyki szkolnej i wskazanie wybranych form wychowania, które nadają się do powielenia w
każdych warunkach, w każdej polskiej szkole. Obydwie bolesławieckie szkoły, a
zatem i miasto, posiadają aż 5 statków objętych patronatem, Ścisłe więzy łączą
je prawie ze wszystkimi największymi krajowymi armatorami ;PLO, PŻM, PŻB, a
ponadto z ‘Transoceanem’ w Szczecinie i ‘Kogą’ w Helu oraz z garnizonem Marynarki Wojennej w Helu. Oznacza
to w praktyce wizyty i rewizyty, korespondencję, wspólne uroczystości, a nawet
uczniowskie rejsy statkami. Profit utylitarny nie budzi wątpliwości. Uczniowie
wiele razy brali udział w ceremoniale podniesienia bandery na jednostkach
pływających polskiej floty, uczestniczyli też w wodowaniu m/s ‘Generał Fr.
Kleeberg’.
Także szkoły średnie szukają
związków z morzem ; miejscowe Liceum Ogólnokształcące usiłuje nawiązać
współpracę ze statkiem-imiennikiem m/s ‘Władysław Broniewski’, Technikum
Górnicze z m/s ‘Domeyką’, Zespół Szkół
Zawodowych przyjął imię Henryka Sucharskiego z nadzieją na patronat
istniejącego już statku o takim imieniu. Mnożą się nazwy ulic związane z ludźmi
morza i wydarzeniami historycznymi ; Westerplatte, płk. Dąbka, nie wspominając
o Obrońców Helu, gen. Kleeberga czy majora Sucharskiego. Wzorem sztubaków i za
pośrednictwem przyjaciół ‘Ósemki’
miejskie koło ZBoWiD zrzeszające weteranów z lat II wojny światowej nawiązało
bliskie kontakty z podobnym kołem zrzeszającym dawnych towarzyszy broni w
Gdańsku - Nowym Porcie. W 4o-tysięcznym grodzie wyrosły aż 4 pomniki morskie
/ostatni z okazji imprezy ‘Dolny Śląsk wrasta w morze/, powstaje kolejny pomnik
- już piąty z rzędu - ku czci Marcina Opitza, urodzonego w Bolesławcu poety i
dyplomaty związanego z morzem polskiego króla Władysława IV. Miejsca na obelisk
użyczyła gościnna szkoła nr 8. To miasto często odwiedzają pisarze-maryniści,
dziennikarze parający się problematyką morską, kapitanowie statków i szeregowi
marynarze. To już długoletnia dobra lokalna tradycja,
Korzyści materialne to wspomniane
morskie muzea szkolne tak dziś zasobne, że budzą zdumienie znawców przedmiotu,
ludzi profesjonalnie związanych z morzem. Ósemka ma np. kompletną kolekcję bander,
flag i proporców Marynarki Wojennej, historyczną już banderę z wypraw
antarktycznych polskich uczonych na pokładzie statku m/s ‘Antoni Garnuszewski’
i tę, która po raz pierwszy powiewała na akwenach Nowej Gwinei Papuaskiej. Czy
uczą one patriotyzmu młodych . Pytanie raczej retoryczne, a odpowiedź
jednoznaczna.
Morskiego kolorytu nabrała praca
Szczepu ZHP /nauczycielka Zuzanna Tatar w roli Szczepowej/, który nosi dumne,
nowatorskie imię Polskich Linii Oceanicznych, zwłaszcza po urządzeniu i odpowiednim
wystroju harcówki. Szał twórczości plastycznej o morzu, ogniska i wieczornice,
biesiady literackie z morską książką, sympozja popularno-naukowe, jak choćby
głośny ‘Sejmik Morski’- 1982 to owoc rozbudzonego zbiorowego czy nawet masowego
hobby. Młodzi samodzielnie organizują turnieje wiedzy, zdobywają punkty na
stopnie marynarskie, rywalizują o honorowe odznaki ‘Miłośników Morza’, z dumą
noszą ręcznie haftowane kaszubskie chusty i marynarskie mundurki /klasy IV -
VI, ale nie tylko /, chlubią się morskim ceremoniałem i przede wszystkim
oryginalnym morskim wystrojem całej szkoły; okiennymi witrażami imitującymi
oceaniczne głębiny, rozwieszonymi u sufitu klatek schodowych rybackimi
sieciami, gablotami z setkami muszli, kołami ratunkowymi z wielu statków itp.
akcesoriami o cechach oryginalności i swoistej egzotyki. Jest to nie tylko
ważne poznawczo, ale zarazem estetyczne i piękne. Dekoracje nierzadko jak z
bajki, z opowieści morskich Conrada Korzeniowskiego …
Własna twórczość to morskie opowieści
na deskach scenicznych miejskiego teatru, barwny chrzest morski na malowniczym
tle kolorowych kamieniczek Rynku, pochody przebierańców z nieodstępnymi
piratami i korsarzami, morskie pasowanie na ucznia najmłodszych adeptów
szkolnej nauki przez Neptuna i Prozerpinę symbolicznym trójzębem i otrzymanie przez ucznia
dyplomowego certyfikatu przyjęcia do morskiej społeczności ‘Ósemki’.
Niezapomniana uroczystość, bogata obrzędowość. Z porywu serca i racjonalnego
namysłu młodzi świadczą środki finansowe na ‘Dar Młodzieży’. Szkoła doczekała
się bogatej serii własnych publikacji o morskiej edukacji na łamach prasy
dolnośląskiej i tygodników centralnych. System wychowawczy z grupami wiekowymi
‘Marynarzy’, ‘Bosmanów’ i ‘Kapitanów’ oraz stopniami Marynarki Wojennej stanowi
element trwałego dorobku.
Trudno przecenić te wszystkie
działania, zminimalizować ich wartość. Szkoła otwarta na morze jest zarazem
otwarta na świat. Staje się zatem bliższa dzieciom, operująca środkami pełniej
przemawiającymi do wyobraźni nastolatków i ich zainteresowań, modelująca
pozytywne cechy osobowości, zwłaszcza walory charakterologiczne. Kształcąca
zabawa i wielotorowa informacja /wiedza/, zwarty system korzystnych oddziaływań wychowawczych i
tworzenie materialnych zrębów kultury morskiej = to tylko drobna cząstka zalet
bolesławieckiego modelu edukacyjnego.
I jeszcze satysfakcja dla morskich
przyjaciół i mecenasów. Kapitan Jan Wiśniakowski jest Honorowym Obywatelem
Bolesławca, Kapitan Tadeusz Kalicki został Kawalerem ‘Orderu Uśmiechu’,
niebawem dołączy do nich oficer PLO Teofil Grydyk. Kapitan Marian Warmiński
nosi odznakę ‘Zasłużony dla Dolnego Śląska’. Dodajmy odznaki TPD ‘Przyjaciel
Dziecka’, związkowe wyróżnienia ‘Przyjaciel Szkoły’, liczne odznaki ‘Zasłużony
dla woj, Jeleniogórskiego’, ‘Zasłużony dla miasta Bolesławiec’, medale im. Henryka
Jordana /TPD/ nadawane na wniosek naszej szkoły, wreszcie kilkadziesiąt
oryginalnych, niepowtarzalnych szkolnych medali Tysiąclatki ;’Primi inter
Pares’ i ‘Przyjaciel-Mecenas’. To bez wątpienia satysfakcjonuje i stwarza
życzliwy pomost do współpracy, której narzędziem są patronaty jako uniwersalny
sposób działania konstruktywnego, a celem nadrzędnym morska edukacja i szeroko
rozumiane wszechstronne wychowanie młodego pokolenia Polaków.
Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie przedstawione, widać, że autor poświęcił na to sporo czasu :)
OdpowiedzUsuń--
Pozdrawiamy,
Sea Bastion