8 lipca 1976
Artykuł w czasopiśmie ‘Za Wolność i Lud’ o patriotycznej edukacji
młodzieży szkolnej i fenomenie bogatych zbiorów Izby Pamięci Narodowej pod
opieką samych dzieci.
Wspólny dorobek, wspólna odpowiedzialność, wspólne pasje i odkrycia.Nasi
wychowankowie to prawdziwi Kolumbowie w poznawaniu ojczystych dziejów ;
ciekawość doprowadziła ich do wielu zapomnianych domów prawdziwych bohaterów
czasów wojny i walki o wolną, niepodległą Polskę.
Lipiec 1976
Pocztówka z Wysp Kanaryjskich od naszej uczennicy Eli Kilimnik, która
kończy rejs na statku m/s ‘Wineta’ i wraca do kraju i szkoły.Później obszernie
opisze swoją ‘przygodę życia’ także w szkolnej kronice.
Wakacje 1976
Wymieniamy się listami z twórcą Międzynarodowego Instytutu Kultury
Morskiej dr Bronisławem Miazgowskim. Wciąż ma wielkie plany widoczne przez
pryzmat miłości do morza i coraz mniej nadziei na ich spełnienie. Serdecznie
współczuję, ale czy nasza mała ‘ambasada morska’ w Bolesławcu może pomóc ?
Wakacje
List od nauczyciela geografii w Boguszowie Gorcach, człowieka wielkiej
pasji poszukiwacza cudów natury z dziedziny geologii. W swoim maleńkim
mieszkaniu zgromadził imponujące skarby ziemi, które sam odkrywał w bliższej i
dalszej okolicy. Agaty. chryzoprazy, ametysty,i mnóstwo odcisków roślin
kopalnych z epoki karbońskiej imponowało swoją niepowtarzalną oryginalną urodą.
Dużą część tej unikatowej kolekcji przywieźliśmy z żoną i synem do szkolnego
muzeum górniczego. Nawiązaliśmy przyjazne więzi, byliśmy w długoletnim
kontakcie, obydwaj w tym samym czasie byliśmy w stolicy dekorowani na wniosek
dzieci sympatycznym odznaczeniem ‘Szkarłatnej Róży’. Zbliżyła nas wspólna pasja
kolekcjonerska, praca pro publico bono i poszukiwanie pedagogicznego
nowatorstwa. W dziejach naszej ‘Ósemki’ mój przyjaciel Tadeusz miał bezsporne
zasługi, godne nie tylko medalu ‘Primi inter Pares’, który otrzymał z całym
tradycyjnym ceremoniałem.
Wakacje 1976
Kolejny artykuł w ‘Żołnierzu Polskim’.Od sukcesów łatwo dostać zawrotu
głowy, ale nas interesuje kolejny dzień i kolejne wyzwania. Dotychczasowe
osiągnięcia zbliżają nas do wymarzonego ideału, ale do pełni szczęścia wciąż
daleka droga. Staramy się nie przesypiać kolejnych okazji.
Wakacje
Z długiej morskiej podróży na m/s ‘Wineta’ powróciła uczennica Ela
Kilimnik. Pozostawiła w kronice długi, ciekawy opis podróży, który w skrócie
przytoczę w dalszej części opracowania. Wspaniałe przeżycie, piękna opowieść,
prawie jak bajka Andersena o dziewczynce z zapałkami czy może raczej
zaczarowanej księżniczce.
27 lipca
Kolejny artykuł w ‘Gazecie Robotniczej’, który można zapewne odszukać w
archiwum. Niestety - nie zachował się w postrzępionym tomie szkolnej kroniki,
która była zalana wodą w trakcie awarii. Ktoś ratujący i suszący opasły tom
zapisków umieścił w tym miejscu informację o wyróżnieniu medalami ‘Primi inter
Pares’ uczniów klas VIII, już absolwentów ‘Ósemki’. Zatem uwiecznijmy ich
nazwiska ; Józefa Kołodziej, Alicja
Toporowska, Alicja Legowska, Danuta Wozowczyk. Te dziewczęta były prawdziwą
chlubą szkoły…
Sierpień 1976
‘Jej najpiękniejsze lata ...’ Tak zatytułowałem w kronice szkolnej
wzruszający, szczery wpis uczennicy przenoszącej się z Bolesławca z rodzicami
do innego miasta na
Śląsku. To swego rodzaju dokument świadczący o
skali emocjonalnego przywiązania
dorastającego
dziecka do szkolnej społeczności, kolegów i nauczycieli, o atmosferze,
wzajemnym zrozumieniu, ludzkiej życzliwości, obiektywnej wartości systemu pracy
wychowawczej, wreszcie - talencie kadry nauczającej. Miło pisać taką laurkę,
ale ten opis
opiera się o
autentyczną relację, mieści w sobie znamiona prawdy.
Cytuję:
‘Dziś dnia 30 sierpnia 1976 roku żegnam moją ukochaną szkołę, w której
przeżyłam najpiękniejsze lata swojego życia. Przeżyłam wiele cudownych chwil.
Wraz z klasą uczestniczyłam w podniosłych /w oryginale ‘wyniosłych’ - przypisek
PS/ chwilach w życiu szkoły. Atmosfera była cudowna. Za te wszystkie
najpiękniejsze chwile mojego życia bardzo dziękuję Gronu Pedagogicznemu, panu
Dyrektorowi i przyrzekam, że żyć będę wraz z
cudownymi wspomnieniami.’
Beata
Winkler
Sierpień 1976
Telegram ze statku m/s ‘Buran’, którym dowodzi Kapitan Z. W. Borek, który
poprzednio pływał na m/s ‘Wineta’ i nadal utrzymuje kontakty z klasą
wychowawczyni Eugenii Zdobylak. Mamy więcej przykładów takich trwałych
przyjaźni i sympatycznych więzi ‘wilków morskich’ z uczniami.
Wrzesień
Niecodzienne wydarzenie ; Naczelnik Miasta Wiesław Grzegorzyca wraz z
delegacją szkoły pod moim kierownictwem jedzie na Wybrzeże, by z gdyńskim
armatorem PLO uzgodnić nazwanie jednego ze statków m/s ‘Bolesławiec’. Mamy
potężną konkurencję, bo aż kilkanaście miast w Polsce złożyło podobne
propozycje, a celebryci nie tracą czasu. Naszym koronnym atutem jest wychowanie
morskie młodzieży i stworzenie modelowego wzorca w tym zakresie oraz kontakty z
załogami nie jednego, a wielu statków. Ubiegł nas Skoczów, obiecano więc
kolejną okazję wodowania statku z naszym udziałem i oddanie go pod patronat
wraz z nazwą miasta Bolesławiec. Pełny sukces, ale losy realizacji tej szkolnej
inicjatywy potoczą się inaczej ; w rywalizacji dwóch armatorów łaskawszy okaże
się Szczecin i Polska Żegluga Morska. Ale to jeszcze melodia przyszłości.
Tymczasem w Gdyni otrzymuję zaproszenie na I Kongres Stowarzyszenia Działaczy
Kultury Morskiej. Trzydniowa wyprawa nad morze mieści dużo atrakcji, spotkań,
zwiedzania, towarzyskich okazji do pogłębienia osobistych kontaktów i
nawiązania przez
dzieci nowych
znajomości i przyjaźni. Kapitan Ż. W. Stanisław Waszczuk z m/s ‘Wineta’
przekazał do muzeum morskiego 1,5-metrową płetwę rekina, prawdziwy rarytas z
uwagi
na jej
wymiary, a także wiele innych eksponatów - wyłowionych w oceanie i odpowiednio
Wrzesień, nowy, kolejny rok szkolny
Dyrektor Zakładów Górniczych ‘Konrad’, mgr inż. Alfred Cholewiak
przekazuje kolejny dar kopalni dla szkolnego Muzeum Górniczego ; zestaw skał z
odciskami ryb i roślin kopalnych z wnętrza ziemi, wydobytych przez górników na
głębokości kilkuset
metrów.
Prawdziwy skarb geologiczny.
Wrzesień
Piękną oszkloną drewnianą gablotę na sztandar wykonał miejscowy
rzemieślnik
pan
Rutkowski. Nie ma wprawdzie dzieci w naszej szkole, ale pomaga na miarę swoich
możliwości, bo - jak twierdzi - to szkoła inna niż pozostałe i zasługuje w
pełni na swoją
dobrą
opinię...Można tylko serdecznie podziękować za taki gest i zrewanżować się
symbolicznie medalem ‘Primi inter Pares’.
Wrzesień 1976
Szczęśliwie rozpoczął się kolejny rok szkolny, bo nie nadążamy z zapisem
ważnych
wydarzeń,
gubimy się w ich natłoku. Zatem odnotujmy fakty w wielkim myślowym skrócie ;
- uroczyście wręczamy - zgodnie ze szkolnym ceremoniałem - odznaki
Zarządu Głównego TPD ‘Przyjaciel Dziecka’ ;na błękitnym tle dwie splecione
dłonie - duża, silna
i mała,
dziecięca, ufna i bezbronna. W tym trafnym symbolu graficznym i plastycznym
mieści się
cała filozofia Janusza Korczaka i odpowiedź na aktualne wciąż pytanie, jak
kochać dziecko?
Odznaki otrzymują wypróbowani sojusznicy i przyjaciele szkoły i dzieci:
Odznaki otrzymują wypróbowani sojusznicy i przyjaciele szkoły i dzieci:
- Jan Żyzak, kierownik drukarni, któremu zawdzięczamy bezpłatny druk dyplomów i okolicznościowych wydawnictw czy zaproszeń na różne imprezy i uroczystości,
- Bolesław Kwiatkowski, rzemieślnik, który własnym sumptem wymalował i odnowił kilka izb lekcyjnych i pomaga w szeregu inicjatyw związanych z wycieczkami uczniów poza miasto, głownie w Karkonosze.
Fantastyczni
ludzie, otwarci, życzliwi, skorzy do bezinteresownej pomocy, rozumiejący
skomplikowany świat potrzeb dziecka, akceptujący nowatorskie działania
szkoły.Krąg niezawodnych przyjaciół, sponsorów i mecenasów wyraźnie rozrasta
się i poszerza.
Wrzesień 1976
List z ‘Krepolu’, fabryki szyjącej akcesoria morskie, których sporo
zawdzięczamy tej instytucji. Zapowiedz dalszych kontaktów i wzbogacenia
muzealnej kolekcji. Dobrzy ludzie są wszędzie, a to cieszy i budzi w człowieku
optymizm, ważny akord aktywnego życia.
Kolejny list z redakcji ‘Płomyka’. Tutaj mamy stale swoje miejsce, taki
bolesławiecki konsulat czy nawet mini-ambasadę. Rzecz zdumiewająca, ale każdy
po zwiedzeniu naszej
kolorowej i
słonecznej ‘Ósemki’ staje się jej sympatykiem. Trzeba chyba pomyśleć o
sympatycznym ‘medalu miłośnika szkoły’ ? Oczywiście żartuję …
Nie zabrakło oczywiście pocztówki i listu od ‘Wujka Tibora’, który urlop
spędzał na rodzinnej ziemi węgierskiej i przywiózł z ojczystych stron plik
urodziwych akwarel, którymi chce podzielić się ze ‘swoją’ szkołą i swoimi
młodymi wielbicielami malarstwa i samego Mistrza. Oczekujemy zatem na radosne
spotkanie w grodzie nad Bobrem.
Jeżeli już jesteśmy przy poemacie węgierskim - pięknie opisała swoje
wspomnienia
nasza
uczennica Ewa Niziołek, uczestniczka Międzynarodowego Obozu Pionierskiego. To
element
wychowania internacjonalistycznego, a mówiąc jaśniej i konkretniej - próba
zbliżenia do siebie młodych mieszkańców
Europy, która przecież jest naszą wspólną ojczyzną. Moje pokolenie nie dokonało
tego wielkiego dzieła może także
dlatego, że zostało zdeformowane psychicznie bolącymi ranami, które się nie
goją. Jesteśmy ofiarami szaleńczej wojny, która zniszczyła i zabrała wszystko w
morderczym tańcu śmierci ; bliskich, dzieciństwo, młodość, rodzinne domy i
radość życia. Zostaliśmy osieroceni i samotni na gruzach marzeń i prawa do
ludzkiego szczęścia. Ale przyszłość należy do młodych, naszych wychowanków i
następców. Oni zapewne zbudują wspólną Europę,
o jakiej
nawet filozofowie nie mieli odwagi śnić. Warto marzyć, marzenia często po
prostu spełniają się zupełnie nieoczekiwanie.
Jeszcze jeden list z daleka, z Ordżonikidze na Kaukazie, od pułkownika
rezerwy Aleksandra Iwaszkiewicza, krewnego naszego wielkiego pisarza Jarosława
Iwaszkiewicza. Jak bardzo
pokrętne i skomplikowane bywają ludzkie losy - można prześledzić to na jego przykładzie.
Walczył jak każdy żołnierz, oficerskie gwiazdki nie chroniły od ran i śmierci.
Był synem polskich wygnańców powstańczych bez szans na powrót do kraju. Związał
się z wojskiem, służył w Armii Czerwonej.
Nie zapomniał polskiego języka, nawet pisał w miarę poprawnie po polsku. Nic
dziwnego, że oddelegowano go rozkazem do służby oficerskiej w Wojsku Polskim w
końcowej fazie II wojny Światowej. Po jej zakończeniu trafił do Bolesławca jako
dowódca miejscowego garnizonu. Był jego pierwszym komendantem, zaprzyjaźnionym
m.in. z płk.Henrykiem Wawrzynowiczem i innymi oficerami WP, którzy odwiedzali
go w ZSRR. Odwiedzał szkołę parokrotnie, przekazał wiele suwenirów rodem z
Gruzji do Sali Przyjaźni, której nadaliśmy jego imię. Nie udało mu się spotkać
ze swoim krewnym, pisarzem Jarosławem Iwaszkiewiczem. Chlubił się licznymi
polskimi medalami i innymi odznaczeniami, także wysokiej klasy orderami. Wrócił
do swojej rosyjskiej rodziny na Kaukaz, ale nie przerwał korespondencyjnego kontaktu z naszą szkołą. Z
dumą przyznawał się do polskich korzeni rodowych.
Wrzesień 1976
Otrzymuję godność Honorowego Członka Stowarzyszenia Działaczy Kultury
Morskiej z dyplomem certyfikacyjnym, co stanowi duże wyróżnienie, jedyne w Bolesławcu.
8 września 1976
Wyprawa po skarby Ziemi Dolnośląskiej do Boguszowa-Gorców.Zaprosił mnie z
żoną i synem-studentem, tym razem w roli kierowcy naszego niezawodnego
‘Moskwicza-412-’ nasz przyjaciel Tadeusz Płonka. Otworzył swój domowy skarbiec
i prawo wyboru najciekawszych eksponatów. Wielki gest, piękna postawa człowieka
wielkiej pasji, który dzieli
się dorobkiem własnego życia w imię bezinteresownej przyjaźni. Przywieźliśmy w
sumie około 200 kilogramów minerałów i skał, wśród nich rewelacyjne okazy z
epoki karbońskiej,skamieniałą florę, skrzypy, odciski paproci w węglu,
sigilaria, lepidendrony, a nawet skalną pięść z wrośniętymi licznymi czerwonymi
granatami, cenną rzadkość geologiczną. Trzeba chylić czoło przed skromnym
nauczycielem geografii, pedagogiem z pasją odkrywcy, samorodnym geologiem,
człowiekiem twórczym o wspaniałej osobowości, wysokiej klasy ekspercie. Rzadko
można spotkać takiego nauczyciela, a tym bardziej znaleźć w nim i odkryć
przyjaciela.
Ofiarowaliśmy mu tradycyjnie szkolny medal ‘Primi inter Pares’, a
prywatnie - ładne wazony ceramiczne i piękny bukiet kwiatów dla sympatycznej
małżonki bohatera spotkania. Najważniejsze, że Muzeum Górnicze zadziwia swoim
prawdziwym bogactwem zbiorów, że można stać tu w oczarowaniu godzinami ... Podziemny
świat - nawet w imitacji - jest zdumiewająco piękny.
9 września
Dary z królestwa Neptuna:
- rafy koralowe
- kilkanaście gatunków dużych muszli oceanicznych
- skały z nadmorskich plaż tropikalnych
- kolekcja orzechów kokosowych
To wszystko
zebrał osobiście w czasie rejsu na statku m/s ‘Wyspiański’ i przekazał szkolnej
społeczności II oficer PLO Teofil Grydyk. Swoją hojność skomentował krótko, w
oszczędnych słowach:
„Jesteście zupełnie nietypowi, stanowicie bogatą oazę na bezkresnej
pustyni. Kocham was za pasje, pracowitość i pomysłowość. Takie powinny być
wszystkie polskie szkoły, bo w nich wyrastają wielcy ludzie, o których piszą
gazety”.
To opinia wyrażona przy lampce wina w kawiarni ‘Toscano’, ale może tkwi w
niej maleńkie ziarenko prawdy?
10 września
Otrzymujemy zaproszenie z redakcji ‘Żołnierza Polskiego’ na spotkanie w
stolicy.
Szczegółów
jeszcze nie znamy, ale czeka nas zapewne miła niespodzianka. Liczymy
niecierpliwie dni dzielące nas od tego wydarzenia.
Z opóźnieniem docierają do nas pocztówkowe pozdrowienia i życzenia od
harcerzy przebywających na obozie na Węgrzech. Ilez radości można zmieścić w
paru zdaniach manuskryptu!
Telegram otrzymany za pośrednictwem, Gdyni - Radio od kapitana i załogi
naszego statku patronackiego m/s ‘Pekin’. Pocztówka z drugiego naszego
patronackiego statku m/s’Wineta’. Piękny afrykański pejzaż z nadmorską
piaszczystą plażą i ubogimi rybackimi łodziami. Czy
to nie potwierdza powszechnej opinii, że w Bolesławcu rozszumiało się morze ?
Dowiaduję przy okazji od koleżanek nauczycielek, że uczniowie nadali mi
sympatyczny przydomek ‘Latający Holender’, a więc ściśle związany z morzem.
Pytam - dlaczego?
Ubawiła mnie odpowiedź:
Ubawiła mnie odpowiedź:
- Bo pana jest wszędzie pełno, a po schodach biega pan szybciej niż
wychowankowie. Zwierzali się w zaufaniu, ze rzadko udaje się im ukryć przed
dyrektorem ;
spotykają się
na drugim piętrze, a już po chwili jest pan na parterze, zawsze zabiegany,
zawsze w
ruchu.
Rozbroiła i ubawiła mnie ta informacja, zresztą bardzo sympatyczna i
świadcząca o dobrej znajomości spraw morskich w świadomości sztubaków.
Wprawdzie ‘Latający Holender’ to w marynarskich opowieściach statek żaglowy -
widmo, który wcześniej zatonął z załogą
na oceanie, a ja jeszcze żyję i nikogo nie straszę, ale sam pomysł, kryptonim i
spostrzegawczość uczniów bardzo mi odpowiadają. Może kiedyś rozwinę w
literackim eseju tę fascynującą przez setki lat morską legendę, wzbogacając
zainteresowanie i wiedzę o tajemnicach morza
u mieszkańców śródlądzia.
Wrzesień 1976
Ten miesiąc po brzegi swojej pojemności wypełniają ważne i ciekawe
wydarzenia,zatem nie znajduję wolnej chwili na systematyczne prowadzenie
kronikarskich zapisków.Trzeba jednak cofnąć się do symbolicznej i wciąż
bolesnej daty 1 września 1939 roku, bo ona szczególnie tragicznie zaważyła na
losach polskiego narodu i biografiach milionów Polaków - zamordowanych,
deportowanych, okaleczonych, zniewolonych w toku pracy przymusowej w III Rzeszy
niemieckiej. Listy wyrządzonych nam przez okupantów krzywd nie da się
precyzyjnie ustalić, wyrównać czy zapomnieć. Można przebaczyć w zgodzie z
chrześcijańską powinnością i własnym sumieniem, ale to nie zagoi ran, jeśli
ktoś został do szpiku kości upodlony lub stracił rodzinę, nadzieję, miłość i
własną przyszłość bez obaw i paraliżującego strachu, nawet kiedy do drzwi
zapukała starość i wnuczęta proszą o czytanie lub opowiadanie bajek. Jako
dziecko wojny i dziecko niewolniczej pracy przymusowej u niemieckiego bauera w
Prusach Wschodnich, ożeniony z nauczycielką, która nie znała swoich rodziców
zamordowanych przez ukraińskich bandytów na Rzeszowszczyźnie - mam zakodowaną w
świadomości szczególną wrażliwość na ludzką krzywdę, bezprawie,
niesprawiedliwość. Nie demonizuję opisu faktów i rad byłbym wykreślić całe
przeżyte zło z pamięci. Ale to nie jest po prostu możliwe. Ten ciężar trzeba
nieść do kresu swoich dni.
To wątek bardzo osobisty, który pominę w opisie. Szkoła musi być
świątynią prawdy, ale nigdy kuźnią nienawiści. Umiar, kultura słowa, takt,
szacunek dla różnej
skali
dziecięcej wrażliwości i psychicznej percepcji decydują o efektywności pracy
wychowawczej dobrego nauczyciela..
Jak zawsze - początek nowego roku szkolnego zbiegł się z rocznicą
wrześniowej tragedii narodowej. Mamy swój własny rytuał w przeżywaniu tego
uroczystego dnia ; warty honorowe przed pomnikiem ‘Żołnierza - Obrońcy Dziecka,
Obrońców Helu i Generała F. Kleeberga, wiązanki biało-czerwonych goździków na
cokołach kamiennych kompozycji, symbolu bohaterstwa i miłości Ojczyzny,
patetyczne słowa apelu narodowej pamięci o czasie chwały, bohaterstwa, walki i
tragicznej martyrologii. Smutny i bolesny apel z poważnymi w nastroju
wierszami. Bolesne słowa, które głęboko zapadają w pamięć. Kombatanci w
mundurach, w pełnej gali orderowej, na wietrze łopocze wielka gala banderowa polskich statków i okrętów.
Takiej uroczystej oprawy święta mogą nam pozazdrościć inne szkoły. Ale rzecz
nie w taniej rywalizacji, a w modelu postaw patriotycznych, uczuciowych więzi z
matką - Ojczyzną, z Polską. Są wśród nas bohaterowie wojny ; płk. rez. Henryk
Wawrzynowicz, chor. rez. Michał Bigosiński, sierż. rez. Piotr Mojsa i wielu,
wielu innych. Nie kryją wzruszenia.
Spontaniczna radość młodzieży z racji wielkiego spotkania w rówieśniczym
kręgu
wybuchnie
dopiero za zamkniętymi drzwiami izb lekcyjnych z udziałem swoich wychowawców.
Olbrzymi gmach szkoły zamieni się w bajeczną łąkę pełną kwiatów i może ten fakt
najbardziej charakteryzuje atmosferę pracy i bogatego życia bolesławieckiej
‘Ósemki’, szkoły innej niż wszystkie. Nie będę jednak licytował zasług, to
przecież codzienność i normalność.
Echa uroczystości znalazły swoje szerokie odbicie w gazetkach ściennych,
w wypracowaniach oraz na lekcjach historii, języka polskiego i na godzinach
wychowawczych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz