W moim matuzalemowym wieku przyjaciół i serdecznych druhów można policzyć na palcach jednej ręki. Jedni odchodzili cicho i bez łez, innym oddawano głośno honory, mnożono krąg zasług, przypisywano wiekopomne czyny. Na krótko byli wielbionymi bohaterami. Za życia otoczenie na ogół skąpiło im ciepłych słów. Pośmiertny hołd nic nie kosztuje. Wieczne znicze nie istnieją, podobnie jak wieczna pamięć.
Jeszcze młodsi duchem przyjaciele proszą o odkurzenie wspólnych wspomnień z lat minionych i uściślenie prawdy z czasów, kiedy przez 30 lat jako prasowy reporter byłem kronikarzem lokalnych dziejów. Na powtórzenie wszystkich wydrukowanych i porozrzucanych po różnych gazetach i tygodnikach tekstach artykułów i notatek nie wystarczy mi czasu, bo przemijanie stanowi przecież naturalne prawo życia. Spełniając ich prośbę sięgnę do treści, które sprowokowały mnie do pisania bloga jako dokumentu ciekawszych wydarzeń w panoramie miasta z pogłębionym odautorskim komentarzem. Może w ten sposób ocaleje pamięć o niektórych szlachetnych, zacnych i mądrych ludziach. Każdy człowiek zostawia po sobie ulotny lub trwały ślad, jeśli nie w sercu swoich bliskich - to w społecznej przestrzeni, w procesie pracy i tworzenia. Każdy życiorys może być kanwą pasjonującej powieści. Brakuje tylko autorów wielkich poematów, bo sama znajomość liter nie wystarcza, żeby zostać literatem …
Oto przykłady publikacji, które mogą skłonić do zadumy, refleksyjnego myślenia, a czasem do sprzeciwu i polemiki. Cóż - samo życie. A cała plejada greckich filozofów, poszukiwaczy prawdy, też nie odkryła jej mechanizmów. Zatem - na swoje usprawiedliwienie - zacytuję rzymską mądrość : “Errare humanum est “ /Błądzenie jest rzeczą ludzką .../.
SAGA O SMUTNEJ JESIENI / ŻYCIA / art. z “Głosu Bolesławca”.
Starość nie jest natrętna, nachalna czy krzykliwa. Kryje się po kątach w samotności, poczuciu bezradności, a nierzadko krzywdy. Ma wymiar tragiczny, barwę smutku i szarości…
Miarę poziomu cywilizacyjnego i kultury społecznej stanowi stosunek do człowieka starego, niedołężnego i bezradnego. Mistrzami w tym zakresie pozostaną zapewne Chińczycy chlubiący się sześcioma tysiącami lat doświadczeń cywilizacyjnych i oryginalną filozofią ludów Wschodu. Nasze europejskie, a już szczególnie polskie podwórko rządzi się zdecydowanie innymi prawami. Areopag starców starożytnych i demokratycznych na swój sposób Aten byłby zdruzgotany widząc obszary ubóstwa i dramatyzm współczesnych losów Polaków Anno Domini 1994.
Truizmy? Oczywiście, ale stanowi to inwokację do opisu działań Polskiego Związku Emerytów i Rencistów, Stowarzyszenia Wyższej Użyteczności w Bolesławcu. Rozmawiamy z prezesem p. Józefem Krzosem w ciasnym pomieszczeniu / gabinet, biuro? / zawalonym w połowie starą, używaną, ale jeszcze przydatną odzieżą ofiarowaną z porywu serca przez ludzi starych innym, będącym w potrzebie, których nie stać na zakup nowej odzieży z żebraczych rent i emerytur. To nie przesada, służę przykładem. Nie tak dawno zgłosiła się do biura sędziwa rencistka w lichym letnim przyodziewku. Żyje z renty w wysokości miliona pięćdziesięciu tysięcy złotych, z trudem wiążąc koniec z końcem.
/ Konieczny przypisek wyjaśniający, rok 2016. Po zmianach ustrojowych Polacy na krótko zostali “milionerami” z pustą walutą na skutek zmiany wartości nominalnej złotówki. / Ten zabieg łączył się z tzw. reformą Balcerowicza. /PS/
Kobieta ze sterty odzieży wybrała w miarę porządny zimowy płaszcz. Rozpłakała się. Już nie będzie marzła, bo za oknami zima i chłód… Elegancja? A cóż to takiego? Oto współczesna miara ludzkiego szczęścia “złotej /?/ jesieni życia”.
Z sympatią, podziwem i szacunkiem trzeba odnieść się do społecznych inicjatyw Związku : ci ludzie nie walczą o pieniądze dla siebie, są natomiast wolontariuszami, bezinteresownymi altruistami, niosą nadzieję na przetrwanie i pomoc ludziom biednym, chorym, samotnym i starym. Tu można bezpłatnie otrzymać używany telewizor, który ktoś pozostawił po kupieniu nowego sprzętu /kilkanaście przypadków/, dziś wielu pyta o krzesła - może jakiś sklep meblowy podejmie się roli sponsora? Chętnie odnotujemy każdy przejaw dobrej woli i ludzki odruch serdeczności.
Prezes mówi o ponad 2,2 tysiąca członków, którym niesie pomoc Związek z ich własnych składek, o organizacji imprez kulturalnych, rozrywkowych i wycieczek. 60 osób otrzymało odzież, duże grupy wyjeżdżały w minionym roku do Lichenia k/Konina /miejsca kultu Maryjnego/, Trzebnicy, w góry, zwiedzało Panoramę Racławicką we Wrocławiu. Niektórzy biorą udział w spotkaniach i wieczorkach tanecznych, wielu otrzymało symboliczne zapomogi i okazjonalne paczki. Ale liczą się nawet zwyczajne wizyty i rozmowy, kontakt z drugim życzliwym człowiekiem. Na wagę jeśli nie złota to zdrowia są bezinteresowne porady lekarskie doktora Zbigniewa Babijczuka, który nie odmawia pomocy nikomu. Ponad sto osób wyjechało w roku 1993 do sanatoriów. Związek zapewnia zainteresowanym zniżkowe bilety i co ważne - nie płaci za użytkowany lokal podatku dzięki życzliwości gospodarzy miasta.
-Smutne bywają nasze wizyty u chorych i samotnych ludzi - stwierdza prezes. - Ale tego oczekują od nas. Spotykamy się z inwalidami, odbyliśmy ciekawe rozmowy z 80-latkami, tworzymy solidarną w biedzie rodzinę, jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Zamiast nostalgii ofiarujemy sobie wspomnienia o odbudowie i pracy dla miasta. Największą satysfakcję przeżyłem niedawno, kiedy grupa Niemców mieszkających tu przed wojną nie kryła zachwytu i słów uznania dla urody nadbobrzańskiego grodu. Twierdzili, że tak urodziwego i rozbudowanego, a przy tym zadbanego Bolesławca nie pamiętają z lat własnej młodości. To daje wielką satysfakcję osobistą : nie zmarnowaliśmy własnego życia, pozostawiając coś w spadku potomnym. A że “złota jesień” pozostaje szara i smutna? Cóż- nie poddajemy się, liczymy na pomoc życzliwych ludzi. Nasz adres : Plac Piłsudskiego 26.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz