środa, 10 lutego 2016

BARWY ŻYCIA - WYDARZENIA


AMERYKAŃSKI MUNDUR W SZKOLNEJ KOLEKCJI

Tuż po zakończeniu działań wojennych na froncie irackim /wojna o Kuwejt/ do bogatych zbiorów muzeum bolesławieckiej tysiąclatki /ściślej - do kolekcji unikatów Izby Pamięci Narodowej/ trafił oryginalny mundur amerykańskiego żołnierza biorącego udział w akcji “Pustynna Tarcza” wraz z banderkami USA zdjętymi z opancerzonego pojazdu i certyfikatem potwierdzającym autentyczność pamiątek. W szkole wykonano specjalną gablotę i z eksponatami przeniesiono ją do nowej kawiarenki, gdzie znajduje się także list otrzymany od prezydenta USA, Ronalda Reagana.

Te pamiątki w bolesławieckiej szkole są zasługą znanego w kręgach marynarskich sponsora, II oficera na statkach PLO, Teofila Grydyka. Ofiarował on już tej placówce oświatowej kilkanaście tysięcy oceanicznych muszli i setki bezcennych eksponatów związanych z morzem. Ufundował nadto książeczkę mieszkaniową sierocie, dziewczynce z czwartej klasy. Pośredniczył w nawiązaniu kontaktów młodzieży z Marynarką Wojenną, był prawdziwym przyjacielem dzieci przez kilkanaście lat.

Nie doczekał się jednak Orderu Uśmiechu, mimo wielokrotnie składanych przez dzieci wniosków w warszawskiej Kapitule. Inicjatywę ponowił emerytowany dyrektor tej szkoły. Może tym razem wniosek skończy się sukcesem, bo na to słoneczne odznaczenie pan Teofil zasłużył jak mało kto z przyjaciół i mecenasów dzieci …

PS - dopisek z dnia 9 lutego 2016 r. Niestety, wyjątkowo zasłużony, legendarny altruista, człowiek czynu o wielkim, wrażliwym sercu - nie doczekał tej chwili. Zmarł niespodziewanie w “swojej” ukochanej Gdyni i już nie odwiedzi “swojej” morskiej ambasady w Bolesławcu. Dla tysiąclatki był prawdziwym darem niebios, o czym zaświadczają już tylko nieliczne pamiątki, głównie okrętowe kotwice. Jak się okazuje po latach - nie do zniszczenia. Artykuł z “Gazety Robotniczej”./PS/



ZYGMUNT WYDRYCH, LAUREAT “ORDERU UŚMIECHU”
“NADAL CHCIAŁBYM TWORZYĆ DLA DZIECI”

Bolesławiec ma szczęście do ludzi niekonwencjonalnych, niezwykłych. Należy do nich bez wątpienia Zygmunt Wydrych, emerytowany górnik i wielki przyjaciel dzieci, które obdarowały go “Orderem Uśmiechu”. Dodajmy, że tym międzynarodowym dziś odznaczeniem wyróżniono w Polsce niewiele ponad setkę osób.

- Miałem w życiu dwie wielkie pasje - mówi pan Zygmunt. - Pracę w górnictwie i malarstwo. Oddałem też serce dzieciom. Jako rencista po wypadku górniczym zacząłem malować, na co wcześniej nie miałem czasu. Spodobało się to dzieciom, więc poproszono mnie, abym ozdobił wnętrze “Tysiąclatki” i tak powstał wystrój szkoły, a wdzięcznośc uczniów wyraziła się we wniosku o słoneczne odznaczenie.

Dziś ze zdrowiem jest gorzej. Dopóki mogłem, malowałem wielkie kompozycje ścienne w klasach i na korytarzach. Współtworzyłem Izbę Pamięci Narodowej, salę “Białych Orłów”, jedyne w mieście muzeum górnicze, nadałem wystrój salom - Dalekiego Wschodu, indyjskiej, ludowej, leśnej, kaszubskiej, muzeum morskiemu i klubowi Neptuna, szkolnej herbaciarni i auli, którą ozdobiłem kolekcją dwunastu historycznych orłów - od czasów piastowskich po współczesność. Teraz już nie stać mnie na taki wysiłek. Ale dzieci o mnie nie zapomniały i bywają u mnie częstymi gośćmi. Piszę im wiersze i maluję miniaturowe obrazki w pamiętnikach. Dla nich to radość, dla mnie chwile satysfakcji …

Artykuł z “Gazety Robotniczej” /PS/



ANTARKTYDA W … BOLESŁAWCU

Aż trudno uwierzyć, że jedyne w kraju muzeum Antarktydy znajduje się w bolesławieckiej tysiąclatce. Zaświadcza o tym marmurowa tablica pamiątkowa z wyrytym imieniem pary wybitnych polskich pisarzy - podróżników i polarników, ALICJI i CZESŁAWA CENTKIEWICZÓW. Co prawda, sędziwi pisarze nigdy tu nie trafili, nie mogli też z uwagi na stan zdrowia uczestniczyć w uroczystości otwarcia muzeum, ale godnie ich reprezentował Kapitan Żeglugi Wielkiej TADEUSZ KALICKI, ówczesny dowódca statku PLO m/s “Antoni Garnuszewski”. Woził on za koło podbiegunowe polskich polarników z PAN, a do szkoły - liczne eksponaty pozostawione m.in. przez wielorybników z wyspy King George’a.

Największy z eksponatów, sześciometrowej długości żebro wieloryba trafiło tu z bazy rybackiej szczecińskiego armatora “Transocean”, kilkadziesiąt innych, w tym zakonserwowane w formalinie okazy fauny i flory z brzegów Antarktydy - przekazała zaprzyjaźniona szkoła nr 14 w Gdyni. Można więc oglądać miniaturowe ośmiornice, kraby, kryle i kolekcje egzotycznych ryb, a nawet wystrzępioną zimnymi wichrami banderę z “Garnuszewskiego”. Nie brakuje skał z brzegów kontynentu, które tylko w czasie krótkiego lata ukazują się spod gór lodowych i warstw stopionego śniegu. Oryginalny wystrój wnętrza to zasługa Kawalera “Orderu Uśmiechu ZYGMUNTA WYDRYCHA.

Z “Transoceanem” łączy się jeszcze jedna historia : armator ufundował niegdyś wzorowej uczennicy tysiąclatki ELŻBIECIE KILIMNIK bezpłatny rejs statkiem rybackim “Wineta” po wodach wokół Afryki. Podróż trwała 3 miesiące, a bohaterka pracuje dziś w tej samej szkole.

“Gazeta Robotnicza” /mój pseudonim RB-y/

PS. Nie napisałem w krótkiej notce informacyjnej, że w szkolnym muzeum Antarktydy stały spreparowane odpowiednio pingwiny, że mieściła się tu duża galeria znaczków pocztowych o tematyce morskiej /z wyodrębnionym zbiorem poświęconym zlodowaciałej Antarktydzie/, że dysponowaliśmy oryginalnym “Dziennikiem Okrętowym” ze statku m/s “Garnuszewski”, że mieliśmy tu dużą ilość unikatowych proporczyków i przedmiotów stanowiących cenne czy nawet bezcenne pamiątki. A olbrzymią przeszkloną przestrzeń klatki schodowej zdobił rodzaj malowanego na szkle pejzażu z pingwinami wśród wiecznych lodów. Piękny akcent dekoracyjny wkomponowany jako przerywnik monotonnej elewacji budynku. W niewielkiej odległości znajdowały się malowane okna Klubu Neptuna, które swoją treścią tematyczną imitowały oceaniczne głębiny. Już z daleka można było wyróżnić “morską” szkołę z szarości sąsiednich budynków.



WĘGIERSKI PATRON GALERII OBRAZÓW

Która dolnośląska szkoła może chlubić się profesjonalną galerią obrazów? Oczywiście - bolesławiecka “Ósemka”. Co ciekawsze - jest to ekspozycja międzynarodowa, z wyraźną przewagą prac malarzy węgierskich. Nosi też imię profesora dra TIBORA CSORBY, jednego z największych współczesnych akwarelistów, nie tylko węgierskich, ale i europejskich.

Skąd niecodzienna miłość, zmarłego przed kilkoma laty, sędziwego artysty, do bolesławieckiej tysiąclatki? Wszystko zaczęło się od upowszechniania plastyki w bolesławieckiej szkole jako innowacji pedagogicznej. Ukazały się na ten temat moje artykuły w nauczycielskich periodykach warszawskich, akcję podjęło Polskie Radio w audycji “Muzyka i Aktualności” /cyklicznie/ pod kierunkiem red. Ewy Skudro. Znakomity malarz i mecenas sztuki, profesor i autor licznych podręczników metodycznych, TIBOR CSORBA, oraz dyrektor bolesławieckiej “Ósemki” spotkali się przy mikrofonie w czasie wspólnej audycji radiowej. Panowie przypadli sobie do gustu, a obfita korespondencja między nimi trwała kilkanaście lat …

Do bolesławieckiej szkoły przywędrowały pierwsze prace wybitnego akwarelisty, piękne i niepowtarzalne w kolorycie pejzaże węgierskich wsi i polskiego mazowieckiego krajobrazu. Sam mistrz odwiedził szkołę, serdecznie podejmowany przez młodzież i nauczycieli. W dwa miesiące później na wakacyjny plener malarski na Węgry zaprosił na swój koszt grupę plastycznie uzdolnionej młodzieży. Wakacje w malowniczym miasteczku Vac nad modrym Dunajem weszły na stałe do tradycji szkoły. Dodatkowo każdego roku mistrz fundował nagrodę swego imienia dla najzdolniejszego ucznia-plastyka, zawsze piękną akwarelę z polskim lub węgierskim pejzażem.

A szkolna galeria? Rozrosła się do kilkuset obrazów i zajmuje dziś dwa piętra rozbudowanego z biegiem lat gmachu. Do kręgu hojnych mecenasów dołączyli nowi artyści z Czechosłowacji, Jugosławii, Niemiec i Rosji, nie wyłączając twórców rodzimych, zwłaszcza z Wybrzeża /np. prof, Śniatycki/. Gościli malarze z Dolnego Śląska - Eugenia Myssak, A. Krzetuska, Eugeniusz Niemirowski ze Lwowa, Irena Krzywińska z Augustowa.

Każdy artysta zostawił w galerii swój obraz i cząstkę serca. Krakowskie środowisko twórcze uhonorowało szkołę jako pierwszą w Polsce pięknym medalem “Mecenas Sztuki”.
/R.B-y/



NAGRODA MIASTA VAC.  PLENER NAD MODRYM DUNAJEM

Od momentu otwarcia w bolesławieckiej “Ósemce” własnej galerii malarstwa i grafiki współczesnej i nadanie jej imienia polsko-węgierskiego artysty prof. dr Tibora Csorby - rozpoczęły się ciekawe formy wychowania przez sztukę. Szkoła odniosła ostatnio kilka znaczących sukcesów w tym zakresie : I nagrodę “Muzyki i Aktualności” w ogólnopolskim konkursie wykorzystania galerii, II lokatę w konkursie redakcji “Panoramy Północy” na prace malarskie dzieci, I nagrodę redakcji “Gazety Robotniczej” w konkursie plastycznym pod hasłem “Dolny Śląsk wrasta w morze” otrzymała także uczennica tysiąclatki Alicja Skóra.

Od kilku lat najlepszy uczeń-plastyk otrzymuje nagrodę imienia profesora Tibora Csorby w postaci obrazu malarza i specjalnego pamiątkowego dyplomu. W tym roku laureaci tej nagrody spędzili wakacje w rodzinnym mieście węgierskiego malarza - Vac nad Dunajem, zaproszeni tam na 2-tygodniowy bezpłatny plener malarski przez naczelnika miasta i kierownika wydziału oświaty i kultury. W programie pobytu znalazły się m.in. wycieczki do Budapesztu, Esztergomu, Viszegradu, Zebegeny i innych miejscowości, zwiedzanie muzeów sztuki, spotkania z profesjonalnymi twórcami, podróż statkiem po Dunaju, własna praca twórcza w miejscowym domu kultury, dyskoteki, filmy i inne atrakcje.

Najciekawsze wyniki w toku pleneru osiągnęła Elżbieta Woźniewska, która zamierza w przyszłości podjąć studia plastyczne na uczelni we Wrocławiu. Plon pleneru będzie prezentowany po wakacjach w budynku tysiąclatki, a wyjazdy na Węgry uzdolnionej plastycznie młodzieży tej szkoły będą powtarzać się odtąd co roku. Kto wie, czy z czasem obydwa miasta : Bolesławiec i Vac nie nawiążą stałej współpracy w zakresie oświaty i kultury? Został wszak zrobiony dobry początek.
/PS/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz