wtorek, 26 listopada 2013

TU OBRAZY ŻYJĄ - prof.Tibor Csorba w dokumentach i pamięci

 Artykuł Teresy Kokocińskiej .

 Cytuję w całości tekst z czasopisma ‘Rodzina i Szkoła’ o wychowaniu przez sztukę w opinii naszego wielkiego mecenasa i donatora Tibora Csorby.

Tu obrazy żyją

          O gospodarzu pracowni malarskiej na warszawskiej Starówce napisano wiele i pięknie. Mądrze i serdecznie. Z pasją i podziwem.
          Wybitny współczesny artysta plastyk-akwarelista. Węgier z urodzenia i … Polak z wyboru. Autor wielu esejów o literaturze obydwu narodów. Twórca podręcznika języka węgierskiego dla Polaków i monumentalnego słownika polsko-węgierskiego. Wielki przyjaciel polskiej młodzieży ; tej, która w czasie okupacji hitlerowskiej znalazła schronienie na Węgrzech i dla której jako pracownik Biura ds. Uchodźctwa zakładał polskie szkoły, i młodzieży współczesnej. Wychowawca kilku pokoleń polskich nauczycieli zajęć plastycznych. Profesor Tibor Csorba.
          O moim rozmówcy wiedziałam, że jest Kawalerem Orderu Uśmiechu przyznanego mu na wniosek wiejskiej szkoły w Narolu, której jest ...honorowym uczniem. /Poprosił o zapisanie go do klasy trzeciej, gdy szkole tej groziła likwidacja z powodu braku uczniów/. Nie wiedziałam natomiast, że jego imię nosi szkolna galeria współczesnego malarstwa i grafiki, I w ten sposób trafiłam do Bolesławca na Dolnym Śląsku, do Szkoły Podstawowej nr 8 im. Bojowników o Wolność i Demokrację.
          Galeria mieści się w korytarzu pierwszego piętra szkoły /także zajmuje cały długi korytarz drugiego piętra - przypisek PS/. Na ścianach akwarele Tibora Csorby przedstawiające uroki naddunajskich miasteczek i przepiękne zakątki Puszczy Białowieskiej. Obok prace jego węgierskich przyjaciół-malarzy. Dalej obraz namalowany przez Marię Mieszkowską-Urban. Od tego obrazu rozpoczęła się historia galerii.
         Dyrektor Szkoły, Paweł Śliwko, obejmując przed siedmiu laty bolesławiecką ‘ósemkę’, myślał o wzbogaceniu systemu dydaktyczno-wychowawczego szkoły o wartościowe a zarazem atrakcyjne dla młodzieży elementy./W szkole, w której był poprzednio dyrektorem-również w Bolesławcu-takim ośrodkiem zainteresowania uczynił morze/. ‘Ósemka’ nie wyróżniała się niczym szczególnym. Przeciętny budynek. Program realizowany według utartych szablonów. Dopiero możliwość codziennego obcowania ze sztuką miała się stać tym nowym elementem wychowania. Namówił więc dyrektor Śliwko dolnośląskich plastyków, aby ofiarowali niektóre ze swoich prac. Tak powstały zaczątki szkolnej galerii sztuki. Później szkoła wzięła udział w ogólnopolskim konkursie zorganizowanym przez radiową redakcję ‘Muzyka i aktualności’, którego celem było właśnie tworzenie szkolnych galerii sztuki współczesnej i wykorzystywanie ich w pracy dydaktycznej/ także dla tworzenia wzbogaconego systemu wychowawczego - przypisek PS/.
          Profesor Tibor Csorba był jednym z konkursowych jurorów. Szkolna galeria w Bolesławcu zafrapowała go ogromnie. Praca konkursowa nadesłana z Bolesławca uzyskała pierwszą nagrodę w konkursie - właśnie obraz Marii Mieszkowskiej-Urban. Galeria natomiast wspaniałego mecenasa w osobie i to pełne urok profesora Csorby. Najpierw ofiarował swoje prace, później sam przyjechał do Bolesławca.
         Spotkanie z tym prawdziwie renesansowym człowiekiem - dynamicznym i twórczym, oryginalnym i kipiącym pasją tworzenia, pełnym temperamentu a zarazem subtelności, bogatym duchowo i jednocześnie ogromnie bezpośrednim-to prawdziwe przeżycie dla młodzieży. Od tego pierwszego spotkania Tibor Csorba stał się częstym gościem w bolesławieckiej szkole; swoich młodych przyjaciół zawsze traktuje poważnie, jak partnerów. Pomysły dyrektora Śliwki wzbogacił własnymi.
         Dzięki jego staraniom od dwóch lat młodzież z Bolesławca wyjeżdża na dwutygodniowe plenery malarskie do miejscowości Vac na Węgrzech. Kiedyś przed laty mieszkał tam profesor Csorba i to pełne uroku, bogate w zabytki miasteczko jest mu szczególnie bliskie.  Zorganizowaniem pleneru malarskiego zainteresował gospodarzy Vac. To na ich koszt przebywają tam latem uczniowie z Polski. Inny pomysł Tibora Csorby to nagroda jego imienia. Otrzymują ją uczniowie uzdolnieni malarsko z bolesławieckiej ‘Ósemki’. Nagrodą są zawsze akwarele profesora.
         Obrazów  eksponowanych w szkolnej galerii nie oddzielają od młodzieży zamknięte drzwi. Są dostępne na wyciągnięcie ręki. Można je oglądać wiele razy biegając w czasie przerw po korytarzu ...Na parterze znajduje się ‘Galeria Przyjaźni’ złożona wyłącznie z prac uczniów  - to właśnie plon malarskich plenerów w Vac /nie tylko-większość to twórczość artystyczna rówieśników z zaprzyjaźnionych szkół niemieckich i radzieckich = przypisek PS/.W innej części szkolnego budynku znalazł pomieszczenie salon wystawowy CBWA. Odbywają się w nim okresowe wystawy dolnośląskich plastyków, twórców wyrobów artystycznych ze szkła, rzeźbiarzy. Niektóre prace tych ekspozycji pozostają później w szkole jako dary od ich autorów.
          Bolesławiecka szkoła jest kolorowa. Niczym nie przypomina koszarowych zazwyczaj i nijakich budynków szkolnych, W jednej z sal wymalowana na ścianach historia godła państwowego - orła. Inna aż kipi kolorami kwiatów rodem ze starych rosyjskich haftów. W szkolnym Klubie Neptuna do złudzenia przypominającym głębiny egzotycznego oceanu - wrażenie potęgują jeszcze umieszczone w różnych punktach ścian okazy fauny i flory morskiej.
         Czemu ma służyć ta wszechobecność plastyki w szkole realizującej przecież normalny program dydaktyczny.
         Dyrektor  Paweł Śliwko ;
          - Wychowanie estetyczne, wychowanie przez sztukę - to ogromne zadanie, które ma do spełnienia współczesna szkoła. Wiele się mówi o jego aktualności i wadze, narzekając jednocześnie na brak pogłębionej teorii i praktyki. Musi stać się ono jednym z elementów wychowania człowieka nowoczesnego. I dlatego dziecko od najmłodszych lat życia powinno mieć dostęp do sztuki autentycznej. Tylko wówczas staje się świadomym jej odbiorcą.
         Uczeń powinien w szkole jak najwięcej malować, tworzyć własną wizję świata, przeżywać zdarzenia, ilustrować własne doznania emocjonalne, bo to rozwija wewnętrznie. I pod żadnym pozorem nie można tłumić wrodzonej dziecku ekspresji, wrażliwości.
          Swoim przemyśleniom teoretycznym  dyrektor Śliwko nadał kształt praktyczny. Powstała galeria. A pomniki bohaterskich obrońców Helu i ‘Ludzi Morza’, wykonane według projektów uczniów - ozdobiły otoczenie szkoły. Sztuka jest również dominantą pracy wychowawczej klas I - III, noszą one miano ‘ Przyjaciół Muz ‘ /tak jak klasy iv - V ‘Miłośników Morza’, a klasy VI - VIII ‘Młodych Obywateli’/.
         Pozyskanie mecenatu wybitnego twórcy , jakim jest profesor Tibor Csorba, jest dla bolesławieckiej szkoły na pewno ogromną szansą. Dlaczego stał się w niej tak częstym gościem . Dlaczego ofiarował swoje prace dla szkolnej galerii .
         Profesor Csorba ;
         - Przede wszystkim za ogromnie cenną uważam ideę tworzenia szkolnych galerii sztuki. Przekonałem się o tym właśnie w Bolesławcu. Obrazy są tej szkole ogromnie potrzebne. One tu żyją. Gdyby pozostały w pracowni malarskiej, byłyby tylko towarem o określonej wartości materialnej. Eksponowane w szkole stają się cenną pomocą dydaktyczną. Działają inspirująco na młodzież. Wyzwalają jej własną ekspresję twórczą. Są bezcennym katalizatorem.
         Młynarz w młynie jest stale ubielony mąką, bo znajduje się ona wszędzie w jego otoczeniu. Podobnie jest z wychowaniem przez sztukę. Jeżeli wytwory sztuki będą nas otaczały na co dzień - wychowamy świadomych ich odbiorców. I dlatego apeluję do moich kolegów-malarzy o przekazywanie swoich prac do szkół. Apeluję o sprawowanie artystycznych mecenatów nad szkołami. Jeżeli uda się nam wychować świadomych odbiorców sztuki - nie będziemy narzekali na brak zwiedzających muzea i galerie.
          Dodatkowy komentarz autorki artykułu /w ramce, sygnowany podpisem /k/ ;
Sztuka jest dziś potrzebna /i wszechobecna/ w każdej dziedzinie życia. Ma ona ogromny wpływ na naszą psychikę, kształtuje osobowość. Tym m.in. problemom poświęcony był I Kongres Upowszechniania Kultury Plastycznej, który obradował w maju br. we Wrocławiu. /rok 1980 - przypisek PS/.O tym, że docieranie z kulturą plastyczną do szerokich kręgów społecznych nie jest u nas skuteczne, świadczą puste galerie, ożywające tylko w czasie wernisaży sale wystawowe i z rzadka odwiedzane muzea. /Poza, oczywiście, obowiązkowym ‘zaliczeniem’ przez wycieczki, w tym również wycieczki młodzieży szkolnej/.
            W czasie obrad Kongresu poddano krytycznej analizie działalność tych instytucji, które zajmują się upowszechnianiem kultury plastycznej w naszym kraju oraz kształcą twórców i odbiorców sztuki. Najwięcej do zrobienia ma w tej dziedzinie szkoła - mocno podkreślano w wielu wystąpieniach. Dużo uwagi poświęcono też omówieniu roli systemu szkolnego w rozwoju kultury plastycznej.
                                                                Rodzina i Szkoła
                                                    Miesięcznik dla Rodziców i Wychowawców
                                                    Nr 9 /372/ Wrzesień 1980 r.
                                 
                                      


Dlaczego cytuję w całości tekst artykułu prasowego?
Dla przeciwstawienia się auto-megalomanii, pokusie subiektywnego upiększania szkolnej rzeczywistości, co wynika z emocjonalnego zaangażowania w proces oceny faktów. Spojrzenie z zewnątrz, zwłaszcza eksperckie, dziennikarskie mieści w sobie niezbędne elementy dociekliwości i obiektywizmu, pozwala zachować oszczędną równowagę w opiniowaniu zdarzeń i faktów, stąd jest rodzajem wielostronnego dokumentu prezentującego wyważone racje trudne do podważenia. A że jest to relacja ciepła i życzliwa - trudno mieć o to pretensje do doświadczonej w swoim zawodzie dziennikarki, można jedynie wyrazić podziękowanie za trud dotarcia na zachodnie kresy Rzeczypospolitej i barwny opis poczynań prowincjonalnej szkoły z ambicjami budzenia się z letargu i niemocy z myślą o potrzebach świata dzieci w szkole sercem malowanej, szkole wypełnionej po brzegi pięknem i słońcem, ciepłem i życzliwością dla bezbronnych dzieci, zgodnie z testamentem Starego Doktora Janusza Korczaka. Zawsze chciałem być takim bolesławieckim Korczakiem, ale nie mnie oceniać wartość własnych poczynań. Czynili  to wychowankowie, nauczyciele, liczni dziennikarze. I niech już tak zostanie.


           Fragmenty listów Profesora i Jego Żony

                                                                             00-561 Warszawa, 17. XI. 1978.
            Kochany Pawelku .
             Sprawiłeś mi wielką radość wiadomością, że jesteś, zostałeś oficjalnie Korczakowcem. Vivat. Szczere gratulacje twoją, naszą radością. Nikt tak na to nie zasłużył jak ty. O tym jesteśmy przekonani. To najmniej, co ci mogą dać za twoją pracę wychowawczą, organizatorską, za twój humanistyczny stosunek do życia, szkoły i świata. Cieszymy się z wami, kochani.
             Nawiązując do dalszych słów twojego listu /za co też serdecznie dziękujemy/, chcę ci powiedzieć, że w obliczeniu wychodzi iż rok 1979-ty to pół wieku że działam /.../ jako malarz i jako pedagog.Co prawda tu nie ma zwyczaju z takiej okazji dać ‘złoty dyplom’ /u nas na Węgrzech jest miłym zwyczajem/, ale może to pośpieszyć zaplanowanego tak pięknie przez ciebie medalu. Chyba projekt tego i katalogu mi pokażesz. Będę rad.
            Tyle, lecz odwrotną pocztą z powodu wielkiej naszej radości, z gratulacjami, życzeniami dalszych sukcesów i trzymania się z nami.
            Ściskam serdecznie, do miłego                              Cz. Tibor
                                                                                           Wujek



            Do tego maszynopisu odręcznie dopisała swój tekst Małżonka Tibora Doc Dr Helena Csorba, naukowiec i wykładowca nauk medycznych na uczelni warszawskiej, osoba równie serdeczna i mocno zaprzyjaźniona z moją żoną i ze mną, kobieta o wielkiej kulturze osobistej i ogromnej wiedzy naukowej

             Kochani Nasi,  Kochany Pawełku .
             Najserdeczniejsze gratulacje - odznaczenie jest wyjątkowo piękne i cieszymy się,że przypadło Tobie w udziale. Być w pochodzie życia Korczakowcem to bardzo wiele, bo droga ta prowadzi na najwyższe wyżyny człowieczeństwa. Człowiekiem stajemy się na każdym kroku naszego życia - nie rodzimy się gotowi - dowodzimy swoim postępowaniem jakie horyzonty obejmujemy, jakie szczyty na tej drodze zdobyliśmy, a jest ich wiele. Korczak to w istocie jeden z najwyższych szczytów. Cieszymy się, że środowisko pedagogiczne /./ to dostrzegło i że ogłosiło innym - oto człowiek-Korczakowiec ; Paweł Śliwko … Przyjaciele cieszą się z tego faktu najmocniej - węgierscy przyjaciele z Vac też się ucieszą jak im o tym napiszemy. Takie radości w życiu to najpiękniejsze Kwiaty i Gwiazdy...Zdobywaj dalsze wierzchołki niedosiężne.
           Twój przyjaciel Tibor też jest takim zdobywcą , jego droga jest już dłuższa - ale wciąż bardzo piękna.
           Wszystko co robisz dla innych - dla szkoły - warte jest jak największego poparcia - owoce będą pełne witamin, serca dla naszych najmłodszych.
         Wszystkiego najlepszego  na tej drodze. Co pisałeś o przeszłości to b. wzruszające - jeszcze nigdy tego nie opowiadałeś.
          Ściskamy Was i serdeczności -                                     H. Csorba




        
  Kilka słów komentarza.
          O treści listów nie wypowiadam się. Z warszawskimi przyjaciółmi łączyły nas niemal rodzinne więzi i układy, pozostają zatem sprawą wewnętrzną bez ujawniania szczegółów. To byli donatorzy, mecenasi, doradcy, mądrzy ludzie, ofiarni, życzliwi, otwarci, godni najwyższego szacunku i zaufania, serdeczni i bezpośredni, bezinteresowni, zawsze skłonni do pomocy i rady. Wspaniałe kochające się małżeństwo, nasi prawdziwi przyjaciele potwierdzający twierdzenie ; Polak - Węgier dwa bratanki…
           W uznaniu efektywności pracy wychowawczej szkoły zostałem uznany nauczycielem najpełniej realizującym w skali województwa Jeleniogórskiego korczakowski model pracy wychowawczej, stąd zaszczytny tytuł, dyplom i wysoka nagroda pieniężna jako jedyne wyróżnienie tej rangi w skali regionalnej. Wcześniej uczestniczyłem w Warszawie w Międzynarodowym Kongresie Korczakowskim, zabierając głos na posiedzeniu plenarnym i dzieląc się doświadczeniami z życia szkoły, opublikowałem też w ‘Gazecie Wrocławskiej’ Nr 239 z 19 października 1978 r. obszerny esej na czołówce wydania pt. Janusz Korczak wobec współczesności pedagogicznej’ korespondujący z obchodami  stulecia urodzin wielkiego pedagoga. 7 stycznia 1979 roku wyłożyłem swoje pedagogiczne credo na łamach tygodnika ‘Motywy’ w obszernej publikacji ‘Mam swego mistrza’ /Nr 1 ogólnopolskiego pisma harcerskiego/.
            Sądzę, że to wystarczająco wyjaśnia treść korespondencji, a jednocześnie podkreśla wartość wyróżnienia.
             Nagroda Karkonoskiego Towarzystwa Naukowego została wręczona na  sesji naukowo-popularnej pod hasłem ‘Dziecko - Rodzina - Społeczeństwo’ zorganizowanej w Jeleniej Górze 28 listopada 1979 roku z okazji Międzynarodowego Roku Dziecka. Wśród wielu referentów miałem możliwość wypowiedzieć się obszernie na frapujący temat ‘Poszukiwania modelu systemu wychowawczego’.

            Przytoczę fragmenty kolejnej korespondencji Mistrza akwareli skierowanej do mnie i młodzieży naszej szkoły.

            Warszawa, 7. II. 1977. Mokotowska 26 m 64.
             Kochany Pawełku. Kochana Młodzieży.
             Znów piękne uznanie mojej ładnej współpracy i przyjaźni. Dziś otrzymałem dziennik wojewódzki z K’/dłuższa węgierska nazwa - PS/, a w nim o naszej galerii. Autor uważa, że ten polski przykład powinno się naśladować. Przy okazji przetłumaczę go wam. /.../ Wybieram się na parę dni do Krynicy, jeżeli będzie tam wolne miejsce. Bardzo serdecznie ściskam was i pozdrawiam. Wujek Cz, Tibor

             Jest tu jeszcze wzruszający dopisek przemiłej Heleny, Małżonki Mistrza:

              - Listy, które przychodzą, pisane przez Pawełka są na tak wysokim szczycie emocjonalnym, że wzruszają niepomiernie. Tacy ludzie jak Pawełek  mogą góry przenosić i  dęby przesadzać. Wszystko na pochwałę pięknego i wyższego życia. Najlepsze pozdrowienia i uściski dla wszystkich. H. Csorba.

            Co można dodać do takich słów. Jestem zwyczajnie zażenowany temperaturą pochwał, ciepłem oceny, wielkością niecodziennej przyjaźni .I jestem dumny z faktu, że miałem szczęście poznać takich ludzi. Ludzi pisanych przez duże L. Ludzi wielkich, zasłużonych dla polskiej nauki, kultury i sztuki. Niestety - panta rhei. Już ich nie ma. Cytuję ostatni bolesny list od Profesora, który był moim dobrym duchem i przewodnikiem po zaczarowanej krainie wielkiego malarstwa, prawdziwej sztuki, moim wielkim, najbardziej kochanym i cenionym nauczycielem.

            Warszawa, 1985. 05. 10.
             Kochani Nasi,  Pawełku i Danuśko .
             Wyobraźcie sobie że Wasz wspaniały, pełen szczerego współczucia list z 25-ego marca, biorąc kilkakrotnie do rąk, przeczytać mogłem dopiero dziś. Dziękuję Wam bardzo. Jest to głos prawdziwego przyjaciela, który wszystko rozumie, co się wokół mnie stało. Wyciągam go z setek listów i depesz i włożę do albumu, obok depeszy  Jabłońskiego i innych .I tym razem nie zawiodłeś Pawełku...Serdecznie za to ściskam Was.
            Trudno i bardzo boleśnie przyzwyczaić się do zmiany tej dimenzji. /wyraz obcy, zapewne spokrewniony z językiem węgierskim - PS/. Dobrze, że wiara nam mówi, że to jest tylko zmiana dimenzji i że jest z nami każdy, kto odszedł ...Czuję to bardzo, a jednak ...Są rzeczy, które powinny nieco pocieszać lub co najmniej uspokoić. Nie trwało to długo, to odejście. Dwa tygodnie, a pół wieku Pan Bóg pozwolił, że była z nami, nasza na co dzień. Od wielu lat za to Panu Bogu, bo to był dar Boski, ukoronowanie harmonijnego, radosnego, twórczego szczęścia i współpracy. Przerwało się nagle ...Chcę dopisać i zakończyć co razem rozpoczęliśmy …
           Tydzień temu zmarł nam dobry braciszek na Węgrzech. 15-ego będą go chowali w Rad obok Rodziców. Pojechać nie możemy. To kłopotliwe. W sierpniu wybieram się znów na Węgry, a teraz byłem /tam/ przez cały miesiąc. Jest ze mną siostrzyczka Alidka do końca maja i pomaga tu w codziennych sprawach. Dużo jeszcze administracyjnych spraw  do załatwienia. Braciszek był też 70 lat razem z nami.
            Tyle na dziś z gorącym ucałowaniem  Was wszystkich, a Ciebie i Danusię szczególnie. Do miłego. Wujek C, Tibor /plus/ HC.

             Wielki Mistrz  węgierskiego malarstwa nie mógł pogodzić się z traumą po śmierci ukochanej Małżonki. Odszedł na drugą stronę życia wkrótce po niej. Żegnaj, Kochany
Przyjacielu.
                                      


            O efektywności moich działań w Międzynarodowym Roku Dziecka, innowacyjnej i pięknej inicjatywnie Organizacji Narodów Zjednoczonych, świadczy m. in. pismo otrzymane od Przewodniczącego Rady Państwa Profesora Henryka Jabłońskiego /dzisiaj funkcja Prezydenta RP/, który pełnił zarazem honorową rolę Przewodniczącego Polskiego Komitetu Obchodów Międzynarodowego Dnia Dziecka, którego treść przytaczam w całości 

           ‘ Proszę przyjąć wyrazy podziękowania i uznania za serdeczną troskę o sprawy dzieci i aktywną działalność na rzecz dalszej poprawy warunków ich życia i wszechstronnego rozwoju. Wasz udział w wielkim dorobku społecznych dokonań Międzynarodowego Roku Dziecka w Polsce jest godny szczególnego podkreślenia. Wierzę głęboko, że i nadal możemy liczyć na Wasze uczestnictwo w pracy na rzecz dzieci i rodziny polskiej.’
                                                                               Henryk Jabłoński
                                                                      Warszawa, styczeń 1980

            Na tę imienną laurkę wydrukowaną na czerpanym papierze zasłużyłem zapewne mnogością ciekawych inicjatyw i pomysłów pedagogicznych, o których - przynajmniej tych najbardziej błyskotliwych - rozpisywała się prasa. Ale szczególnie głośnym echem nawet w skali pozakrajowej odbiła się nasza szkolna inicjatywa wyróżnienia ‘Orderem Uśmiechu’ Sekretarza Generalnego ONZ Dra Kurta Waldheima. To nasz pomysł i nasze wykonanie. Wzruszony dyplomata zrewanżował się przysłaniem do szkoły swojego portretu z odręczną serdeczną dedykacją, otrzymałem też od niego kilka imiennych listów. Po dłuższym czasie ktoś anonimowy przysłał nam z USA wycinki prasy polonijnej chwalącej pomysł szkolnej społeczności z małego Bolesławca podnoszącego prestiż Polski w skali międzynarodowej. O paru szczegółach tego niecodziennego i historycznego nie tylko w skali lokalnej wydarzenia piszę w innym miejscu, sięgając m.in. po recenzje niezależnych dziennikarzy, aby uniknąć podejrzeń o skłonności narcystyczne autora kronikarskich zapisków.
            Przy tej okazji przypomnę jeszcze jeden - bardzo znaczący fakt - wyróżnienia mnie przez uczniów za pośrednictwem czasopisma ‘Płomyk’ symbolicznym odznaczeniem ‘Szkarłatna Róża’. Oficjalne uzasadnienie brzmi następująco /tekst przepisany z dyplomu/ 

            ‘Symboliczne odznaczenie ‘Szkarłatna Róża’ dla Pana Pawła Śliwko przyznane na wniosek uczniów, którzy pragną w ten sposób wyrazić swoją przyjaźń, wdzięczność i szacunek.
             Redakcja ‘Płomyka’ spełnia z radością życzenia wyrażone w listach czytelników, a od siebie dołącza wyrazy uznania.’
                                                                     Warszawa, dnia 8.V.1977
                                                    /Autograf i napis Redaktor Naczelny ‘Płomyka’/


            To wyróżnienie - obok otrzymanego od dzieci ‘Orderu Uśmiechu’ - ze względu na sentymentalną wartość cenię najwyżej. Wzrusza mnie zawsze nieporadność, autentyzm i szczerość cytowanego przez redakcję dziecięcego uzasadnienia moich zasług, gdyż nie ma w nim fałszu, obłudy, koloryzowania, wyrachowania. Dzieci są doprawdy wspaniałe, mądre, życzliwe, wdzięczne za okazany każdy ciepły gest i dobre słowo. Nigdy nie szczędziłem im uśmiechu tworząc szkołę sercem i słońcem malowaną, o czym potrafią przypomnieć nawet po wielu latach w czasie przypadkowego spotkania na ulicy, przy sklepowej ladzie czy na spacerze. Aż trudno uwierzyć, że w tym zabieganym świecie, w krainie wyścigu szczurów są jeszcze enklawy szczęścia, którym można się dzielić jak chlebem...

.                                                                            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz