Artykuł Teresy Kokocińskiej .
Cytuję w całości tekst z czasopisma ‘Rodzina i
Szkoła’ o wychowaniu przez sztukę w opinii naszego wielkiego mecenasa i
donatora Tibora Csorby.
Tu obrazy żyją
O gospodarzu pracowni malarskiej na
warszawskiej Starówce napisano wiele i pięknie. Mądrze i serdecznie. Z pasją i
podziwem.
Wybitny współczesny artysta
plastyk-akwarelista. Węgier z urodzenia i … Polak z wyboru. Autor wielu esejów
o literaturze obydwu narodów. Twórca podręcznika języka węgierskiego dla
Polaków i monumentalnego słownika polsko-węgierskiego. Wielki przyjaciel
polskiej młodzieży ; tej, która w czasie okupacji hitlerowskiej znalazła
schronienie na Węgrzech i dla której jako pracownik Biura ds. Uchodźctwa
zakładał polskie szkoły, i młodzieży współczesnej. Wychowawca kilku pokoleń
polskich nauczycieli zajęć plastycznych. Profesor Tibor Csorba.
O moim rozmówcy wiedziałam, że jest
Kawalerem Orderu Uśmiechu przyznanego mu na wniosek wiejskiej szkoły w Narolu,
której jest ...honorowym uczniem. /Poprosił o zapisanie go do klasy trzeciej,
gdy szkole tej groziła likwidacja z powodu braku uczniów/. Nie wiedziałam
natomiast, że jego imię nosi szkolna galeria współczesnego malarstwa i grafiki,
I w ten sposób trafiłam do Bolesławca na Dolnym Śląsku, do Szkoły Podstawowej
nr 8 im. Bojowników o Wolność i Demokrację.
Galeria mieści się w korytarzu
pierwszego piętra szkoły /także zajmuje cały długi korytarz drugiego piętra - przypisek
PS/. Na ścianach akwarele Tibora Csorby przedstawiające uroki naddunajskich
miasteczek i przepiękne zakątki Puszczy Białowieskiej. Obok prace jego
węgierskich przyjaciół-malarzy. Dalej obraz namalowany przez Marię
Mieszkowską-Urban. Od tego obrazu rozpoczęła się historia galerii.
Dyrektor Szkoły, Paweł Śliwko,
obejmując przed siedmiu laty bolesławiecką ‘ósemkę’, myślał o wzbogaceniu
systemu dydaktyczno-wychowawczego szkoły o wartościowe a zarazem atrakcyjne dla
młodzieży elementy./W szkole, w której był poprzednio dyrektorem-również w
Bolesławcu-takim ośrodkiem zainteresowania uczynił morze/. ‘Ósemka’ nie
wyróżniała się niczym szczególnym. Przeciętny budynek. Program realizowany
według utartych szablonów. Dopiero możliwość codziennego obcowania ze sztuką
miała się stać tym nowym elementem wychowania. Namówił więc dyrektor Śliwko
dolnośląskich plastyków, aby ofiarowali niektóre ze swoich prac. Tak powstały
zaczątki szkolnej galerii sztuki. Później szkoła wzięła udział w ogólnopolskim
konkursie zorganizowanym przez radiową redakcję ‘Muzyka i aktualności’, którego
celem było właśnie tworzenie szkolnych galerii sztuki współczesnej i
wykorzystywanie ich w pracy dydaktycznej/ także dla tworzenia wzbogaconego
systemu wychowawczego - przypisek PS/.
Profesor Tibor Csorba był jednym z
konkursowych jurorów. Szkolna galeria w Bolesławcu zafrapowała go ogromnie.
Praca konkursowa nadesłana z Bolesławca uzyskała pierwszą nagrodę w konkursie -
właśnie obraz Marii Mieszkowskiej-Urban. Galeria natomiast wspaniałego mecenasa
w osobie i to pełne urok profesora Csorby. Najpierw ofiarował swoje prace,
później sam przyjechał do Bolesławca.
Spotkanie z tym prawdziwie
renesansowym człowiekiem - dynamicznym i twórczym, oryginalnym i kipiącym pasją
tworzenia, pełnym temperamentu a zarazem subtelności, bogatym duchowo i
jednocześnie ogromnie bezpośrednim-to prawdziwe przeżycie dla młodzieży. Od
tego pierwszego spotkania Tibor Csorba stał się częstym gościem w
bolesławieckiej szkole; swoich młodych przyjaciół zawsze traktuje poważnie, jak
partnerów. Pomysły dyrektora Śliwki wzbogacił własnymi.
Dzięki jego staraniom od dwóch lat
młodzież z Bolesławca wyjeżdża na dwutygodniowe plenery malarskie do
miejscowości Vac na Węgrzech. Kiedyś przed laty mieszkał tam profesor Csorba i
to pełne uroku, bogate w zabytki miasteczko jest mu szczególnie bliskie. Zorganizowaniem pleneru malarskiego
zainteresował gospodarzy Vac. To na ich koszt przebywają tam latem uczniowie z
Polski. Inny pomysł Tibora Csorby to nagroda jego imienia. Otrzymują ją
uczniowie uzdolnieni malarsko z bolesławieckiej ‘Ósemki’. Nagrodą są zawsze
akwarele profesora.
Obrazów eksponowanych w szkolnej galerii nie
oddzielają od młodzieży zamknięte drzwi. Są dostępne na wyciągnięcie ręki.
Można je oglądać wiele razy biegając w czasie przerw po korytarzu ...Na parterze
znajduje się ‘Galeria Przyjaźni’ złożona wyłącznie z prac uczniów - to właśnie plon malarskich plenerów w Vac
/nie tylko-większość to twórczość artystyczna rówieśników z zaprzyjaźnionych
szkół niemieckich i radzieckich = przypisek PS/.W innej części szkolnego
budynku znalazł pomieszczenie salon wystawowy CBWA. Odbywają się w nim okresowe
wystawy dolnośląskich plastyków, twórców wyrobów artystycznych ze szkła,
rzeźbiarzy. Niektóre prace tych ekspozycji pozostają później w szkole jako dary
od ich autorów.
Bolesławiecka szkoła jest kolorowa.
Niczym nie przypomina koszarowych zazwyczaj i nijakich budynków szkolnych, W
jednej z sal wymalowana na ścianach historia godła państwowego - orła. Inna aż
kipi kolorami kwiatów rodem ze starych rosyjskich haftów. W szkolnym Klubie
Neptuna do złudzenia przypominającym głębiny egzotycznego oceanu - wrażenie
potęgują jeszcze umieszczone w różnych punktach ścian okazy fauny i flory morskiej.
Czemu ma służyć ta wszechobecność
plastyki w szkole realizującej przecież normalny program dydaktyczny.
Dyrektor Paweł Śliwko ;
- Wychowanie estetyczne, wychowanie
przez sztukę - to ogromne zadanie, które ma do spełnienia współczesna szkoła. Wiele
się mówi o jego aktualności i wadze, narzekając jednocześnie na brak
pogłębionej teorii i praktyki. Musi stać się ono jednym z elementów wychowania
człowieka nowoczesnego. I dlatego dziecko od najmłodszych lat życia powinno mieć
dostęp do sztuki autentycznej. Tylko wówczas staje się świadomym jej odbiorcą.
Uczeń powinien w szkole jak najwięcej
malować, tworzyć własną wizję świata, przeżywać zdarzenia, ilustrować własne
doznania emocjonalne, bo to rozwija wewnętrznie. I pod żadnym pozorem nie można
tłumić wrodzonej dziecku ekspresji, wrażliwości.
Swoim przemyśleniom teoretycznym dyrektor Śliwko nadał kształt praktyczny.
Powstała galeria. A pomniki bohaterskich obrońców Helu i ‘Ludzi Morza’,
wykonane według projektów uczniów - ozdobiły otoczenie szkoły. Sztuka jest
również dominantą pracy wychowawczej klas I - III, noszą one miano ‘ Przyjaciół
Muz ‘ /tak jak klasy iv - V ‘Miłośników Morza’, a klasy VI - VIII ‘Młodych
Obywateli’/.
Pozyskanie mecenatu wybitnego twórcy ,
jakim jest profesor Tibor Csorba, jest dla bolesławieckiej szkoły na pewno
ogromną szansą. Dlaczego stał się w niej tak częstym gościem . Dlaczego
ofiarował swoje prace dla szkolnej galerii .
Profesor Csorba ;
- Przede wszystkim za ogromnie cenną
uważam ideę tworzenia szkolnych galerii sztuki. Przekonałem się o tym właśnie w
Bolesławcu. Obrazy są tej szkole ogromnie potrzebne. One tu żyją. Gdyby
pozostały w pracowni malarskiej, byłyby tylko towarem o określonej wartości materialnej.
Eksponowane w szkole stają się cenną pomocą dydaktyczną. Działają inspirująco
na młodzież. Wyzwalają jej własną ekspresję twórczą. Są bezcennym
katalizatorem.
Młynarz w młynie jest stale ubielony
mąką, bo znajduje się ona wszędzie w jego otoczeniu. Podobnie jest z
wychowaniem przez sztukę. Jeżeli wytwory sztuki będą nas otaczały na co dzień -
wychowamy świadomych ich odbiorców. I dlatego apeluję do moich kolegów-malarzy
o przekazywanie swoich prac do szkół. Apeluję o sprawowanie artystycznych
mecenatów nad szkołami. Jeżeli uda się nam wychować świadomych odbiorców sztuki
- nie będziemy narzekali na brak zwiedzających muzea i galerie.
Dodatkowy komentarz autorki artykułu
/w ramce, sygnowany podpisem /k/ ;
Sztuka jest
dziś potrzebna /i wszechobecna/ w każdej dziedzinie życia. Ma ona ogromny wpływ
na naszą psychikę, kształtuje osobowość. Tym m.in. problemom poświęcony był I
Kongres Upowszechniania Kultury Plastycznej, który obradował w maju br. we
Wrocławiu. /rok 1980 - przypisek PS/.O tym, że docieranie z kulturą plastyczną
do szerokich kręgów społecznych nie jest u nas skuteczne, świadczą puste
galerie, ożywające tylko w czasie wernisaży sale wystawowe i z rzadka
odwiedzane muzea. /Poza, oczywiście, obowiązkowym ‘zaliczeniem’ przez
wycieczki, w tym również wycieczki młodzieży szkolnej/.
W
czasie obrad Kongresu poddano krytycznej analizie działalność tych instytucji,
które zajmują się upowszechnianiem kultury plastycznej w naszym kraju oraz
kształcą twórców i odbiorców sztuki. Najwięcej do zrobienia ma w tej dziedzinie
szkoła - mocno podkreślano w wielu wystąpieniach. Dużo uwagi poświęcono też
omówieniu roli systemu szkolnego w rozwoju kultury plastycznej.
Rodzina i Szkoła
Miesięcznik dla Rodziców i Wychowawców
Nr 9 /372/ Wrzesień 1980 r.
Dlaczego
cytuję w całości tekst artykułu prasowego?
Dla
przeciwstawienia się auto-megalomanii, pokusie subiektywnego upiększania
szkolnej rzeczywistości, co wynika z emocjonalnego zaangażowania w proces oceny
faktów. Spojrzenie z zewnątrz, zwłaszcza eksperckie, dziennikarskie mieści w
sobie niezbędne elementy dociekliwości i obiektywizmu, pozwala zachować
oszczędną równowagę w opiniowaniu zdarzeń i faktów, stąd jest rodzajem
wielostronnego dokumentu prezentującego wyważone racje trudne do podważenia. A
że jest to relacja ciepła i życzliwa - trudno mieć o to pretensje do
doświadczonej w swoim zawodzie dziennikarki, można jedynie wyrazić
podziękowanie za trud dotarcia na zachodnie kresy Rzeczypospolitej i barwny
opis poczynań prowincjonalnej szkoły z ambicjami budzenia się z letargu i
niemocy z myślą o potrzebach świata dzieci w szkole sercem malowanej, szkole
wypełnionej po brzegi pięknem i słońcem, ciepłem i życzliwością dla bezbronnych
dzieci, zgodnie z testamentem Starego Doktora Janusza Korczaka. Zawsze chciałem
być takim bolesławieckim Korczakiem, ale nie mnie oceniać wartość własnych
poczynań. Czynili to wychowankowie,
nauczyciele, liczni dziennikarze. I niech już tak zostanie.
Fragmenty listów Profesora i Jego
Żony
00-561 Warszawa, 17. XI. 1978.
Kochany Pawelku .
Sprawiłeś mi wielką radość
wiadomością, że jesteś, zostałeś oficjalnie Korczakowcem. Vivat. Szczere
gratulacje twoją, naszą radością. Nikt tak na to nie zasłużył jak ty. O tym
jesteśmy przekonani. To najmniej, co ci mogą dać za twoją pracę wychowawczą,
organizatorską, za twój humanistyczny stosunek do życia, szkoły i świata. Cieszymy
się z wami, kochani.
Nawiązując do dalszych słów
twojego listu /za co też serdecznie dziękujemy/, chcę ci powiedzieć, że w
obliczeniu wychodzi iż rok 1979-ty to pół wieku że działam /.../ jako malarz i
jako pedagog.Co prawda tu nie ma zwyczaju z takiej okazji dać ‘złoty dyplom’ /u
nas na Węgrzech jest miłym zwyczajem/, ale może to pośpieszyć zaplanowanego tak
pięknie przez ciebie medalu. Chyba projekt tego i katalogu mi pokażesz. Będę
rad.
Tyle, lecz odwrotną pocztą z powodu
wielkiej naszej radości, z gratulacjami, życzeniami dalszych sukcesów i
trzymania się z nami.
Ściskam serdecznie, do miłego Cz. Tibor
Wujek
Do tego maszynopisu odręcznie
dopisała swój tekst Małżonka Tibora Doc Dr Helena Csorba, naukowiec i
wykładowca nauk medycznych na uczelni warszawskiej, osoba równie serdeczna i
mocno zaprzyjaźniona z moją żoną i ze mną, kobieta o wielkiej kulturze osobistej
i ogromnej wiedzy naukowej
Kochani Nasi, Kochany Pawełku .
Najserdeczniejsze gratulacje -
odznaczenie jest wyjątkowo piękne i cieszymy się,że przypadło Tobie w udziale.
Być w pochodzie życia Korczakowcem to bardzo wiele, bo droga ta prowadzi na
najwyższe wyżyny człowieczeństwa. Człowiekiem stajemy się na każdym kroku
naszego życia - nie rodzimy się gotowi - dowodzimy swoim postępowaniem jakie
horyzonty obejmujemy, jakie szczyty na tej drodze zdobyliśmy, a jest ich wiele.
Korczak to w istocie jeden z najwyższych szczytów. Cieszymy się, że środowisko
pedagogiczne /./ to dostrzegło i że ogłosiło innym - oto człowiek-Korczakowiec
; Paweł Śliwko … Przyjaciele cieszą się z tego faktu najmocniej - węgierscy przyjaciele
z Vac też się ucieszą jak im o tym napiszemy. Takie radości w życiu to
najpiękniejsze Kwiaty i Gwiazdy...Zdobywaj dalsze wierzchołki niedosiężne.
Twój przyjaciel Tibor też jest takim
zdobywcą , jego droga jest już dłuższa - ale wciąż bardzo piękna.
Wszystko co robisz dla innych - dla
szkoły - warte jest jak największego poparcia - owoce będą pełne witamin, serca
dla naszych najmłodszych.
Wszystkiego najlepszego na tej drodze. Co pisałeś o przeszłości to b.
wzruszające - jeszcze nigdy tego nie opowiadałeś.
Ściskamy Was i serdeczności - H. Csorba
Kilka słów komentarza.
O treści listów nie wypowiadam się. Z
warszawskimi przyjaciółmi łączyły nas niemal rodzinne więzi i układy, pozostają
zatem sprawą wewnętrzną bez ujawniania szczegółów. To byli donatorzy, mecenasi,
doradcy, mądrzy ludzie, ofiarni, życzliwi, otwarci, godni najwyższego szacunku
i zaufania, serdeczni i bezpośredni, bezinteresowni, zawsze skłonni do pomocy i
rady. Wspaniałe kochające się małżeństwo, nasi prawdziwi przyjaciele
potwierdzający twierdzenie ; Polak - Węgier dwa bratanki…
W uznaniu efektywności pracy
wychowawczej szkoły zostałem uznany nauczycielem najpełniej realizującym w
skali województwa Jeleniogórskiego korczakowski model pracy wychowawczej, stąd
zaszczytny tytuł, dyplom i wysoka nagroda pieniężna jako jedyne wyróżnienie tej
rangi w skali regionalnej. Wcześniej uczestniczyłem w Warszawie w
Międzynarodowym Kongresie Korczakowskim, zabierając głos na posiedzeniu
plenarnym i dzieląc się doświadczeniami z życia szkoły, opublikowałem też w
‘Gazecie Wrocławskiej’ Nr 239 z 19 października 1978 r. obszerny esej na
czołówce wydania pt. Janusz Korczak wobec współczesności pedagogicznej’
korespondujący z obchodami stulecia
urodzin wielkiego pedagoga. 7 stycznia 1979 roku wyłożyłem swoje pedagogiczne
credo na łamach tygodnika ‘Motywy’ w obszernej publikacji ‘Mam swego mistrza’
/Nr 1 ogólnopolskiego pisma harcerskiego/.
Sądzę, że to wystarczająco wyjaśnia treść
korespondencji, a jednocześnie podkreśla wartość wyróżnienia.
Nagroda Karkonoskiego Towarzystwa
Naukowego została wręczona na sesji
naukowo-popularnej pod hasłem ‘Dziecko - Rodzina - Społeczeństwo’ zorganizowanej
w Jeleniej Górze 28 listopada 1979 roku z okazji Międzynarodowego Roku Dziecka.
Wśród wielu referentów miałem możliwość wypowiedzieć się obszernie na frapujący
temat ‘Poszukiwania modelu systemu wychowawczego’.
Przytoczę fragmenty kolejnej
korespondencji Mistrza akwareli skierowanej do mnie i młodzieży naszej szkoły.
Warszawa, 7. II. 1977. Mokotowska
26 m 64.
Kochany Pawełku. Kochana
Młodzieży.
Znów piękne uznanie mojej ładnej
współpracy i przyjaźni. Dziś otrzymałem dziennik wojewódzki z K’/dłuższa
węgierska nazwa - PS/, a w nim o naszej galerii. Autor uważa, że ten polski
przykład powinno się naśladować. Przy okazji przetłumaczę go wam. /.../
Wybieram się na parę dni do Krynicy, jeżeli będzie tam wolne miejsce. Bardzo
serdecznie ściskam was i pozdrawiam. Wujek Cz, Tibor
Jest tu jeszcze wzruszający
dopisek przemiłej Heleny, Małżonki Mistrza:
- Listy, które przychodzą, pisane
przez Pawełka są na tak wysokim szczycie emocjonalnym, że wzruszają
niepomiernie. Tacy ludzie jak Pawełek
mogą góry przenosić i dęby
przesadzać. Wszystko na pochwałę pięknego i wyższego życia. Najlepsze pozdrowienia
i uściski dla wszystkich. H. Csorba.
Co można dodać do takich słów.
Jestem zwyczajnie zażenowany temperaturą pochwał, ciepłem oceny, wielkością
niecodziennej przyjaźni .I jestem dumny z faktu, że miałem szczęście poznać
takich ludzi. Ludzi pisanych przez duże L. Ludzi wielkich, zasłużonych dla
polskiej nauki, kultury i sztuki. Niestety - panta rhei. Już ich nie ma. Cytuję
ostatni bolesny list od Profesora, który był moim dobrym duchem i przewodnikiem
po zaczarowanej krainie wielkiego malarstwa, prawdziwej sztuki, moim wielkim,
najbardziej kochanym i cenionym nauczycielem.
Warszawa, 1985. 05. 10.
Kochani Nasi, Pawełku i Danuśko .
Wyobraźcie sobie że Wasz
wspaniały, pełen szczerego współczucia list z 25-ego marca, biorąc kilkakrotnie
do rąk, przeczytać mogłem dopiero dziś. Dziękuję Wam bardzo. Jest to głos
prawdziwego przyjaciela, który wszystko rozumie, co się wokół mnie stało.
Wyciągam go z setek listów i depesz i włożę do albumu, obok depeszy Jabłońskiego i innych .I tym razem nie
zawiodłeś Pawełku...Serdecznie za to ściskam Was.
Trudno i bardzo boleśnie
przyzwyczaić się do zmiany tej dimenzji. /wyraz obcy, zapewne spokrewniony z
językiem węgierskim - PS/. Dobrze, że wiara nam mówi, że to jest tylko zmiana
dimenzji i że jest z nami każdy, kto odszedł ...Czuję to bardzo, a jednak ...Są
rzeczy, które powinny nieco pocieszać lub co najmniej uspokoić. Nie trwało to
długo, to odejście. Dwa tygodnie, a pół wieku Pan Bóg pozwolił, że była z nami,
nasza na co dzień. Od wielu lat za to Panu Bogu, bo to był dar Boski,
ukoronowanie harmonijnego, radosnego, twórczego szczęścia i współpracy.
Przerwało się nagle ...Chcę dopisać i zakończyć co razem rozpoczęliśmy …
Tydzień temu zmarł nam dobry
braciszek na Węgrzech. 15-ego będą go chowali w Rad obok Rodziców. Pojechać nie
możemy. To kłopotliwe. W sierpniu wybieram się znów na Węgry, a teraz byłem
/tam/ przez cały miesiąc. Jest ze mną siostrzyczka Alidka do końca maja i
pomaga tu w codziennych sprawach. Dużo jeszcze administracyjnych spraw do załatwienia. Braciszek był też 70 lat
razem z nami.
Tyle na dziś z gorącym
ucałowaniem Was wszystkich, a Ciebie i
Danusię szczególnie. Do miłego. Wujek C, Tibor /plus/ HC.
Wielki Mistrz węgierskiego malarstwa nie mógł pogodzić się
z traumą po śmierci ukochanej Małżonki. Odszedł na drugą stronę życia wkrótce
po niej. Żegnaj, Kochany
Przyjacielu.
O efektywności moich działań w
Międzynarodowym Roku Dziecka, innowacyjnej i pięknej inicjatywnie Organizacji
Narodów Zjednoczonych, świadczy m. in. pismo otrzymane od Przewodniczącego Rady
Państwa Profesora Henryka Jabłońskiego /dzisiaj funkcja Prezydenta RP/, który
pełnił zarazem honorową rolę Przewodniczącego Polskiego Komitetu Obchodów
Międzynarodowego Dnia Dziecka, którego treść przytaczam w całości
‘ Proszę przyjąć wyrazy
podziękowania i uznania za serdeczną troskę o sprawy dzieci i aktywną
działalność na rzecz dalszej poprawy warunków ich życia i wszechstronnego
rozwoju. Wasz udział w wielkim dorobku społecznych dokonań Międzynarodowego
Roku Dziecka w Polsce jest godny szczególnego podkreślenia. Wierzę głęboko, że
i nadal możemy liczyć na Wasze uczestnictwo w pracy na rzecz dzieci i rodziny
polskiej.’
Henryk Jabłoński
Warszawa, styczeń 1980
Na tę imienną laurkę wydrukowaną na
czerpanym papierze zasłużyłem zapewne mnogością ciekawych inicjatyw i pomysłów
pedagogicznych, o których - przynajmniej tych najbardziej błyskotliwych -
rozpisywała się prasa. Ale szczególnie głośnym echem nawet w skali pozakrajowej
odbiła się nasza szkolna inicjatywa wyróżnienia ‘Orderem Uśmiechu’ Sekretarza
Generalnego ONZ Dra Kurta Waldheima. To nasz pomysł i nasze wykonanie.
Wzruszony dyplomata zrewanżował się przysłaniem do szkoły swojego portretu z
odręczną serdeczną dedykacją, otrzymałem też od niego kilka imiennych listów.
Po dłuższym czasie ktoś anonimowy przysłał nam z USA wycinki prasy polonijnej
chwalącej pomysł szkolnej społeczności z małego Bolesławca podnoszącego prestiż
Polski w skali międzynarodowej. O paru szczegółach tego niecodziennego i
historycznego nie tylko w skali lokalnej wydarzenia piszę w innym miejscu,
sięgając m.in. po recenzje niezależnych dziennikarzy, aby uniknąć podejrzeń o
skłonności narcystyczne autora kronikarskich zapisków.
Przy tej okazji przypomnę jeszcze
jeden - bardzo znaczący fakt - wyróżnienia mnie przez uczniów za pośrednictwem
czasopisma ‘Płomyk’ symbolicznym odznaczeniem ‘Szkarłatna Róża’. Oficjalne
uzasadnienie brzmi następująco /tekst przepisany z dyplomu/
‘Symboliczne odznaczenie ‘Szkarłatna Róża’
dla Pana Pawła Śliwko przyznane na wniosek uczniów, którzy pragną w ten sposób
wyrazić swoją przyjaźń, wdzięczność i szacunek.
Redakcja ‘Płomyka’ spełnia z
radością życzenia wyrażone w listach czytelników, a od siebie dołącza wyrazy
uznania.’
Warszawa, dnia 8.V.1977
/Autograf i napis Redaktor Naczelny
‘Płomyka’/
To wyróżnienie - obok otrzymanego
od dzieci ‘Orderu Uśmiechu’ - ze względu na sentymentalną wartość cenię
najwyżej. Wzrusza mnie zawsze nieporadność, autentyzm i szczerość cytowanego
przez redakcję dziecięcego uzasadnienia moich zasług, gdyż nie ma w nim fałszu,
obłudy, koloryzowania, wyrachowania. Dzieci są doprawdy wspaniałe, mądre,
życzliwe, wdzięczne za okazany każdy ciepły gest i dobre słowo. Nigdy nie
szczędziłem im uśmiechu tworząc szkołę sercem i słońcem malowaną, o czym
potrafią przypomnieć nawet po wielu latach w czasie przypadkowego spotkania na
ulicy, przy sklepowej ladzie czy na spacerze. Aż trudno uwierzyć, że w tym
zabieganym świecie, w krainie wyścigu szczurów są jeszcze enklawy szczęścia,
którym można się dzielić jak chlebem...
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz