piątek, 3 kwietnia 2015

POMNIK CHWAŁY? NIE - LUDZKA ŻYCZLIWOŚĆ.Część 2.

Zapewne szczytowym osiągnięciem twórczym były dwie ekspozycje malarskie mojej twórczości artystycznej w roku 2012, które zorganizowałem w Bibliotece Miejskiej im. C. K. Norwida pod nostalgicznym tytułem ‘Pejzaż bez Ciebie” /galeria “Format” w hołdzie zmarłej przed laty żonie/ i wielka wystawa retrospektywna w reprezentacyjnej galerii miasta w Bolesławieckim Ośrodku Kultury - Międzynarodowym Centrum Ceramiki. Wystawiłem tu ponad 200 akwarel, w tym kilka z lat studiowania rysunku i malarstwa w katowickiej uczelni. Szkoda, że nie zachowały się obrazy z lat nauki licealnej czy choćby reprodukcje fotograficzne, ale to już odległa i bezpowrotna przeszłość. Może przetrwały gdzieś te prace u ludzi - dawnych kolegów i przyjaciół - nie wiem. Do dziś zdobią moje mieszkanie dwie prace z pierwszego profesjonalnego pleneru malarskiego w Płocku, ale brakuje tych z Opola, Katowic czy Vac nad modrym węgierskim Dunajem. Pozbyłem się na rzecz kolegów i przyjaciół wielkoformatowych kobiecych aktów /olej/, pięknych martwych natur z liliami wodnymi i innych. myślę, że wymalowałem ponad 2 tysiące akwarel i umożliwiłem powstanie 4 - 5 galerii mojego autorstwa, a to już coś znaczy w twórczym dorobku artystycznym.


Przejdę z kolei do genezy, prapoczątków mojego malarstwa. Wyrosłem w powojennej biedzie Podlasia, kiedy nie było mnie stać na podstawowe narzędzia sztuki i pracy artystycznej - farby, pędzle, dobry papier, nie mówiąc o płótnie czy farbach olejnych. Brzmi to jak anegdota, ale jedyny skarb i zdobycz wojenną wiozłem w tekturowej małej walizeczce do kraju z kilkuletniej tułaczki. Były to kolorowe ołówki, które wyszukiwałem w opuszczonych poniemieckich domach. Dowiozłem ten dziecięcy skarb z Pomorza aż do Warszawy. Tutaj ktoś połakomił się na cudzą własność i ukradł sfatygowaną walizkę. Wyobrażam rozczarowanie złodzieja, ale dla mnie oznaczało to niepowetowaną stratę...


Młodość spędziłem w Hajnówce /Podlasie/, tutaj ukończyłem szkołę podstawową i uczyłem się w liceum ogólnokształcącym, tutaj malowałem pierwsze obrazy o tematyce batalistycznej /syndrom wojny pozostał w psychice na stałe/, szkicowałem portrety kolegów, karykatury, a później akty kobiet, kwiaty i pejzaże.


W okresie studiów interesowałem się malarstwem abstrakcyjnym /kubizm, taszyzm/, ale z biegiem lat zarzuciłem ten sposób malowania : powróciłem do realizmu i tematyki krajobrazu. Rzadziej sięgałem po kompozycje związane z martwą naturą. Upodobałem pracochłonną technikę pointelistyczną : obrazy buduję z ogromnej ilości drobnych plam barwnych - z wyjątkiem otwartej przestrzeni nieba, w której zlewają się i wzajemnie przenikają większe połacie kolorów całej palety.


Dzisiejsza pasja twórcza - to podróż w głąb ciszy, poszukiwanie nirwany, wyrażanie ciepłych doznań, ukojenia w świecie piękna, koloru, spokoju. To czas nostalgii, fascynacji urodą świata, wyrażanie własnej osobowości i filozofii życia. Czas zadumy nad nieuchronnością przemijania, czas pożegnań i chęć pozostawienia po sobie trwałego śladu potomnym - bliskim, przyjaciołom, znajomym. Te obrazy - to optymistyczne przesłanie o pięknie świata, urodzie ludzkiego otoczenia, bogactwie form życia, cudzie istnienia, sensie bytu. To urokliwy, zniewalający pięknem świat codzienności, który zachwyca, przyciąga, fascynuje w każdym miniaturowym nawet atomie. Odkrycie tych prawd i praw staje się po prostu życiową pasją …


Spełniłem się w trzech różnych dziedzinach : nauczyciela /40 lat stażu zawodowego/, dziennikarza /30 lat pracy, członkostwo Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, członek Stowarzyszenia Autorów Polskich,członek Rady Redakcyjnej periodyku resortu Edukacji Narodowej “Oświata i Wychowanie” w Warszawie, współpracownik wielu redakcji centralnych i regionalnych/ i malarza /aktywność w latach młodości, studiów plastycznych i na emeryturze/. W każdej dziedzinie osiągnąłem znaczące sukcesy mierzone trwałym dorobkiem. Mojej biografii starczyłoby na kilka odrębnych i bogatych życiorysów pokolenia pionierów, którzy z porywu serca przyjechali zagospodarowywać po wojnie Ziemie Odzyskane, polski Dolny Śląsk. Z Bolesławcem związałem się emocjonalnie i profesjonalnie od 1953 roku.


Wojenne przeżycia i towarzysząca im trauma, a zwłaszcza kilkuletni głód przy niewolniczej pracy przymusowej u niemieckiego bauera w Prusach Wschodnich - tragicznie odbiły się na stanie mojego zdrowia już w wieku młodzieńczym. Tylko dziwięciomiesięczny pobyt w sanatorium “Gryf” w Połczynie Zdroju i intensywna terapia przywróciły mi życie i możliwość rozpoczęcia pracy zawodowej na długie 40 lat.


Karierę rozpoczynałem jako nauczyciel wiejskiej szkoły w Zebrzydowej Wsi i Kraśniku, kończąc równocześnie Liceum Pedagogiczne w Lubomierzu /z wyróżnieniem/, awansując do funkcji kierownika szkoły w Nowej Wsi, a od roku 1956 pracując 2 lata jako Podinspektor Szkolny powiatu Bolesławiec.


W roku 1958 organizuję od podstaw autorską Szkołę Podstawową Nr 4 w Bolesławcu, która zasłynęła pionierskimi działaniami w sferze edukacyjnej ; pierwsza w mieście i powiecie - a także w Polsce - otrzymała imię dumnego patrona Jana Matejki /wiele lat później to samo imię uzyskała Szkoła Nr 8 w Sopocie i tylko dwie szkoły w kraju spotkało to wyróżnienie/: tutaj trafił pierwszy w mieście i powiecie sztandar szkolny, tutaj powstała pierwsza i jedyna w kraju prawdziwa pracownia plastyczna ze sztalugami malarskimi, które sam zaprojektowałem, tutaj realizowałem poszerzony o 1 godzinę program edukacji plastycznej młodzieży jako nauczyciel rysunku. Tutaj utworzyłem pierwsze w Polsce szkolne Muzeum Morskie opracowując pionierski i nowatorski program wychowania morskiego dzieci i młodzieży w oparciu o kontakty ze statkiem patronackim, imiennikiem szkoły - m/s “Jan Matejko”.


Wśród setek ciekawych eksponatów trafiła tu m.in. oryginalna łódź - katamaran współczesnych Papuasów, wyłowiona z oceanu przez zaprzyjaźnionych ze szkołą marynarzy. Pracę nauczycielską traktowałem jako pasję życiową, misję, powołanie i służbę dzieciom, które odwzajemniały się autentyczną miłością i zaufaniem, o czym świadczy nadanie wyjątkowego wyróżnienia - “Orderu Uśmiechu” i tytuł najlepszego “Nauczyciela - Korczakowca” byłego woj. Jeleniogórskiego /to nagroda Karkonoskiego Towarzystwa Naukowego/ i dziecięca odznaka “Szkarłatnej Róży”, wręczona na wniosek uczniów w redakcji czasopisma “”Płomyk” w Warszawie, nie licząc medalu im. Henryka Jordana przyznanego przez władze Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w stolicy. To tylko niektóre wyróżnienia pozaresortowe, mam ich dużo więcej, różnej klasy, znaczenia i wagi. Władze oświatowe były mniej hojne w rozdzielaniu splendorów, ale też o nie nie zabiegałem. Wprawdzie działania pedagogiczne miały charakter nietuzinkowy, rozsławiały szkołę i miasto niezależnie od orientacji politycznych rządzących, ale o “pieszczotach” nie było mowy. Dwa razy w mojej biografii nauczycielskiej, a ściślej - przy realizacji funkcji dyrektorskiej /w sumie to aż 33 lata !/ zwyciężyła małostkowa i niehumanitarna zasada : “Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść”. Mniejsza o szczegóły.Paradoks? Cały mój aktywny i twórczy życiorys nauczyciela, dziennikarza i malarza stanowi sumę wielu paradoksów.


Jestem współautorem książki “O wychowaniu estetycznym w szkole podstawowej” i dwóch wydań innej - ‘Ideologia i światopogląd w wychowaniu”, samodzielnym autorem monografii “Dziś i jutro Bolesławca” , wydrukowałem też na forum ogólnopolskim kilkanaście publikacji na temat wychowania przez sztukę i kilkadziesiąt artykułów z zakresu pedagogiki, psychologii i wychowania. Wspominałem już o przyjęciu mnie jako pierwszego bolesławianina do Stowarzyszenia Autorów Polskich, byłem długoletnim członkiem Rady Rady Redakcyjnej “Oświaty i Wychowania” /wiodący periodyk resortu Edukacji Narodowej/, przez dwie kadencje zasiadałem w Krajowej Radzie Postępu Pedagogicznego, byłem redaktorem naczelnym miesięcznika “Głos Bolesławca”, należę do kręgu współautorów kilku innych monografii książkowych /m.in. “Na przekór losowi”/.


Moje związki z dziennikarstwem dotyczą prasy Wybrzeża /problematyka morska/, redakcji harcerskich “Motywów”, jeleniogórskich “Karkonoszy” i wrocławskich gazet codziennych ‘Gazeta Robotnicza” i “Słowo Polskie”, ale szczególnie dużo i często pisałem dla “Oświaty i Wychowania” jako stały korespondent i uczestnik spotkań Rady Redakcyjnej. Były to zatem związki o charakterze regionalnym i ogólnokrajowym mierzone 30-letnią praktyką pisania - równolegle z twórczą działalnością nauczycielską. W dwutygodniku “O i W” miałem swój stały cykl publicystyczny jako dział zatytułowany “Z refleksji praktyka”.


Jestem magistrem nauk pedagogicznych /studia w krakowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej, praca dyplomowa pt. “Rysunki uczniów szkoły podstawowej a ich osobowość” - obroniona z wyróżnieniem/. Jestem też absolwentem Studium Nauczycielskiego Rysunku i Malarstwa w Katowicach /obrona z wyróżnieniem/. Byłem uczestnikiem profesjonalnych plenerów malarskich m.in. w Plocku /ogólnopolski/, Opolu, Katowicach, Krakowie i Vac /Węgry/. Zostałem uczniem wybitnego węgierskiego malarza - akwarelisty prof. dra Tibora Csorby, z którym przyjaźniłem się aż do śmierci Mistrza. Jego imieniem nazwałem stworzoną przez siebie Galerię Malarstwa i Grafiki Współczesnej w Szkole Podstawowej Nr 8, której dyrektorem byłem przez 19 lat. Zgromadziłem tu blisko 300 obrazów artystów krajowych i zagranicznych, m.i. z Czech, Węgier, Rosji, Niemiec, a nawet z Indonezji i Indii. Przez kilka lat funkcjonowała tutaj jeleniogórska filia galerii Biura Wystaw Artystycznych ze zmmienianą co dwa tygodnie ekspozycją dzieł plastycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz