poniedziałek, 19 stycznia 2015

HISTORIA I MOTYWY

Ciernista i trudna była droga Polaków do morza : ciągnęła się blisko tysiąc lat. Brutalnie spychalii nas z tej drogi sąsiedzi, przeszkody stawiali Duńczycy, Szwedzi, Rosjanie i przede wszystkim Niemcy począwszy od średniowiecznego państwa brandenburskiego i krzyżackiego, a skończywszy na nowożytnej i nowoczesnej III Rzeszy. Cofaliśmy się pod naporem przemocy i podstępów, oraliśmy radłem i lemieszem skiby, a wzmocniwszy się gospodarczo i militarnie - uparcie wracaliśmy nad szary Bałtyk. Historia nie była nam łaskawa, a przecież wróciliśmy nad morze w roli zwycięzców. I tu już pozostaliśmy. Z romantyków i idealistów, z żołnierzy i tułaczy przekształciliśmy się w naród myślący kategoriami realiów gospodarczych i politycznych, społeczność o morskiej orientacji i morskiej świadomości.

Polska powstała wprawdzie jako państwo kontynentalne, ale parcie ku morzu, zwłaszcza poprzez koryto Odry, datuje się od czasów piastowskich. Oddajmy laury pioniera zrębów polskiej polityki morskiej Mieszkowi I : była to jeszcze koncepcja pasywna, przyznająca morzu funkcję bezpiecznej granicy państwowej. Upowszechniała się zarazem świadomość, że tylko opanowanie Pomorza rokuje nadzieje na stabilność sytuacji i swobodny dostęp Polski do “wielkiej wody”. W okresie piastowskim istniała stała troska o dostęp do morza i praktycznie władcy tej odległej w czasie dynastii nie tracili z oczu bałtyckiego brzegu. Zrozumiałe przy tym, że ówczesne plemiona nadbałtyckie w pełni były związane z morzem, poświęcając się uprawie roli zarazem żeglowały po nim, trudniły się rybołówstwem i kupiectwem, szeroko rozumianą wymianą handlową. Okazuje się, że w obronie swej ojczyzny nie tylko skutecznie walczyły z najeźdźcami na morzu, ale również dokonywały dalekich wypraw żeglarskich np. do Goeteborga. Zdumiewające są sagi żeglarskich rodów, w których żyłach płynęła słowiańska krew … Nie tylko Wikingowie mają prawo do żeglarskich zasług, chociaż ich błyskotliwe podboje stanowią zjawisko bez precedensu.

Interesujących dowodów na fakt słowiańskiego charakteru Bałtyku i cech żeglarskich u Słowian jest bardzo wiele, m.in. używanie u Ptolemeusza /II wiek !/ nazwy “Zatoka Wenedzka” dla zachodniej części Bałtyku /nazwą “Wenedów” obejmowano dawniej Słowian/. Znajduje to swój wyraz również w znanej pieśni rycerzy Bolesława Krzywoustego w 1105 roku. Wartość tego dokumentu polega nie tylko na tym, że jest to najstarszy w naszym piśmiennictwie tekst literacki o tematyce morskiej, ale również na tym, że powstały w szczęku oręża - mówi o pokojowych pożytkach jakie daje morze. Bez wielkiej megalomanii, ale doprawdy z szacunkiem można odnieść się do dzieła naszych przodków : takiej pieśni o morzu i pokojowych z niego pożytków nie ma chyba żaden z narodów tradycyjnie morskich ! U wszystkich dominowała apoteoza walki z potężnym żywiołem i ludźmi, u piastowskich wojów - wyobrażenie pożytków rybackiej pracy i żeglowania po ryby.

Za czasów ostatniego z Piastów Polska została całkowicie odcięta od morza. Ale komponent myśli politycznej monarchii wczesnopiastowskiej i potem monarchii Kazimierza Wielkiego będzie drążył wyobraźnię części społeczeństwa w następnych okresach, stając się programowym celem co światlejszych umysłów wśród elit przywódczych. Testament Kazimierza Wielkiego i wstępne kroki w celu odzyskania Pomorza mogły owocować w niezbyt odległej przyszłości.

Polska w swojej historii dzięki czynnikom strukturalnym i geograficznym była predestynowana do związania się z morzem. Dyspozycyjność psychiczna narodu odznaczała się jednak orientacją kontynentalną. W początkach okresu feudalnego wieków średnich Bałtyk został całkowicie opanowany przez germański “Drang nach Osten”. Polska została odgrodzona od morza przez Zakon Krzyżacki pasem 700 kilometrów długości i 200 kilometrów szerokości. Realizacji dawnego testamentu Piastów - odzyskania Pomorza - podjął się i dokonał tego Kazimierz Jagiellończyk. W wieku XVI Polska znowu miała szansę stać się państwem morskim, jednakże zwyciężyła prywata szlachty i magnaterii oraz jej zainteresowania litewskimi i białoruskimi obszarami na wschód od Bugu. Wprawdzie również w tym okresie widzimy rozsądek i aktywność morską u ostatniego z Jagiellonów, Zygmunta Augusta /były propozycje, aby dać mu przydomek “Żeglarz”/, który uporczywie i na ogół konsekwentnie dążył do realizacji takich zadań, jak : powiększenie wybrzeża, integracja ziem nadmorskich z resztą kraju, militarne opanowanie Bałtyku za pomocą własnej - kaperskiej - floty. Za jego czasów działa pierwsza w historii Polski Komisja Morska / 1568 /.

Dalsze plany tego “morskiego króla” przerwała śmierć. Ale sytuacja, w jakiej zostawił kraj, była na ogół korzystna - przyłączony do Polski pas wybrzeża 500 km długości i szeroki na 200 km; istniało grono ludzi uformowanych w “morskiej szkole politycznej” Zygmunta Augusta, jak St. Karnkowski, J. Solikowski, J. Zamoyski, J. Kostka, E. Wejher, W. Dunin, Wąsowicz i wielu innych. Utwierdziła się w części społeczeństwa świadomość pożytków płynących z faktu posiadania wybrzeża morskiego i własnej floty. Być może w części kierowniczych sfer ówczesnego państwa dojrzała myśl, że polska racja stanu wymaga pilnowania dostępu do morza. To zrozumienie było elementem składowym polityki polskiej od czasów Jana III Sobieskiego. Echa takich przekonań łatwo odnaleźć w szeregu prac i wypowiedzi , np. J. D. Solikowskiego. “Kto państwo morskie ma, a nie używa go /.../ z wolnego niewolnikiem się stawa, z bogatego ubogim”.

“Podczas panowania Stefana Batorego Polska posiadała /po pokoju w Jamie Zapolskim, 1582 r./ granicę morską o długości tysiąca kilometrów /od jeziora Żarnowiecckiego po Zatokę Fińską/. Entuzjazm dla spraw morza był wyjątkowo wielki, a po śmierci Batorego nie tylko nie tylko wyrażał go Jan Zamoyski, ale również Anna Jagiellonka, wdowa po Batorym. Inna sprawa, że były to zalążki wielkomocarstwowej polityki magnaterii, do których chętnie nawiązywała w okresie międzywojennym rodzima burżuazja, wysuwając hasło “Polski od morza do morza”.Nic więc dziwnego, że mimo sprzyjających przesłanek /np. powołania nowej Komisji Morskiej pod nazwą Komisji Okrętów Królewskich oraz zwycięstwa pod Oliwą 28 listopada 1627 r./ - zaślepiona prywatą oraz mitem wielonarodowego wielkomocarstwowego państwa - klasy panujące faktycznie doprowadziły do zaprzepaszczenia rozwoju Polski nad Bałtykiem”./Cytat z pracy Tadeusza Olchowego/.

Mieliśmy jeszcze jednego “morskiego króla” w ojczystych dziejach. Władysław IV próbował reaktywować morską politykę swych poprzedników /stworzenie floty wojennej, aktywizacja Komisji Okrętów Królewskich, stworzenie nowego portu na Półwyspie Helskim, fortyfikacja nadbrzeży Kazimierzowa na tym półwyspie, aktywizacja Pucka, a nawet ,,, sprowadzenie Kozaków zaporożskich pod wodzą płk. K. Wołka - świetnych żołnierzy - kawalerzystów i żeglarzy. Jednakże szlachta i magnateria polska, kierując się klasowym egoizmem, zmusiła króla do rezygnacji z morskich ambicji. Co prawda morska granica państwa polskiego przesunięta została wówczas na zachód po jezioro Łebskie, ale też w tym samym czasie zrodziły się znane powiedzenia : “Może nie wiedzieć Polak co to morze, gdy pilnie orze”, “Nie puszczaj się na morze”, “Lepsza jest ubogim być na ziemi, niż bogatym na wodzie”. Szlachcie, a zwłaszcza rodzimej magnaterii kresowej, pachniały żyzne ziemie Ukrainy, tam kierowano wzrok i wysiłek.

Wiele czynników złożyło się na to, że Jan III Sobieski /po pierwszych nieudanych próbach / musiał wyrzec się ostatecznie swych planów bałtyckich, a Polska - zrezygnować z aspiracji morskich. Miały w tym swój udział intrygi wrogich sąsiadów, nie rozgrzeszajmy jednak własnych grzechów : małostkowości, egoizmu, prywaty, zaściankowości, braku wyobraźni, a nawet zdrady. Polsce, posiadającej jeszcze niedawno 1000 km linii brzegowej Bałtyku - pozostał jedynie wąski odcinek między jeziorem Żarnowieckim a Oksywiem, bez portów i bez floty.

Dalsze lata - jak pisze dr Tadeusz Olchowy - były już tylko konsekwencją tej antynarodowej polityki. Polska szybko schodzi z areny międzynarodowej, a wraz z nią sprawa morska. Problemem staje się utrzymanie bytu państwowego.

Rozbiory, upadek państwa, nieudane powstania rozpraszają Polaków po świecie. Wielu podróżowało, uczyło się morza, udowadniało, że potrafią na morzu pracować i walczyć, ale ich praca i czyny miały być tylko posiewem na rzecz dalszej przyszłości. Wprawdzie w czasach powstania 1863 roku odżyły na nowo zamierzenia morskie / dostawy morzem i walka na morzu /, ale i one nie udały się.Z historycznego punktu widzenia były to myśli cenne, chociaż utopijne. Wartościowe jest również i to, że dowodziły zrozumienia, że Polska - jeśli ma istnieć jako państwo wolne i niepodległe, musi mieć swobodny i szeroki dostęp do morza. Miłość do morza i związki z nim przetrwały dzięki polskiemu ludowi : pozostał tu w latach zaborów, uprawiał morze, żył z niego, utrzymał przez wieki swoją polskość. To niewiarygodny fenomen : z morza czerpał ten lud siłę do przetrwania. “Jestem przekonany, że to życie wśród walki z żywiołem sprawiło, że nasi rybacy przyzwyczajeni do opierania się fali morskiej, oparli się stokroć gorszej fali - zalewowi germańskiemu. Przechowali w najgorszych latach ucisku polskość i dusze polskie i stali się ostoją narodu polskiego nad brzegiem morza”. To mądra i trafna opinia M. Siedleckiego zawarta w pasjonującej książce pt. “Wpływ morza na kształtowanie się psychiki narodowej”.

To poeta kaszubski Aleksander Labuda rzucił w latach międzywojennych hasło : ‘Droga Polski do morza wiedzie przez serca Kaszubów”. Zgodzić się wypada z tezą, że ekspansja ideologii morskiej, powiązanej z potrzebą walki z niemczyzną, szła od morza, od Kaszubów, którzy swoim trwaniem na wybrzeżu kierowali na siebie uwagę społeczeństwa.

Historia poucza nas bezustannie, że morze oddziałuje na Polskę tak samo, jak Polska na morze. To przecież zafascynowany morzem Eugeniusz Kwiatkowski, twórca Gdyni, pisał : “Tam, u wrót Bałtyku mogą powstać pierwiastki budzące wiarę społeczeństwa w jego własne siły, w zdolność rozwiązywania najtrudniejszych problemów’” Do dziś ta myśl pozostaje aktualna. Wiatr od morza - ten symboliczny, nie realny realny - zapoczątkował ogólnonarodową odnowę lat osiemdziesiątych XX wieku.

Wcześniej były jednak jeszcze dwa powroty Polski nad Bałtyk. Przesłanki pierwszego z nich - w lutym 1920 roku - zrodziły się z myśli politycznej ostatnich dziesięcioleci XIX wieku. Już Józef Ignacy Kraszewski stwierdzał, że brutalnie zaostrzona przez Bismarcka germanizacja polskiej ludności w Rzeszy stanowi jedynie wycinek wielowiekowego konfliktu germańsko - słowiańskiego, w którym Słowianie zawsze znajdowali się w odwrocie. W 1872 roku Kraszewski pisał, iż “mogiły słowiańskie na Rugii, Pomorzu i Łużycach stanowią dowód braku jakichkolwiek możliwości kompromisu między Polską a Niemcami”.

“Szybko też utrwalił się pogląd, ze dla trwałości państwa polskiego niezbędny jest dostęp do morza obejmujący obszar od Słupska po Królewiec. W latach I wojny światowej politycy polscy dowodzili w memoriałach składanych rządom koalicji antyniemieckiej, że w razie pozostawienia Prus Wschodnich w granicach Rzeszy Niemieckiej - Polska stanie się przy pierwszej dogodnej dla Niemiec okazji ofiarą zbrojnej agresji, skierowanej ku stolicy Polski z Prus Wschodnich i Dolnego Śląska”/ B. Dopierała - ‘Dwa powroty Polski nad Bałtyk, ich istota i konsekwencje.” /

Znamy wynik traktatu wersalskiego z czerwca 1919 roku : Polskę znów odepchnięto od morza, jeśli nie liczyć wąskiego pasa wybrzeża w rejonie półwyspu Hel, na którym nie było nawet najmniejszego portu handlowego. Gdańsk stał się tzw. Wolnym Miastem o niezmiernie skomplikowanym statucie politycznym. Kraj nasz zdobył się na mądry i wielki wysiłek gospodarczy budując Gdynię wraz z portem i rozbudowując port gdański oraz tworząc linie kolejowe umożliwiające transport węgla z Górnego Śląska nad morze. W 1932 roku rozpoczęliśmy aktywną walkę z niemieckimi portami w Hamburgu, Bremą i Szczecinie o transport towarów z krajów naddunajskich dla Gdańska i Gdyni. Minister Eugeniusz Kwiatkowski urósł do rangi najwybitniejszego polityka morskiego i prekursora powojennego rozwoju gospodarki Polski na morzu i wybrzeżu.

Historia najnowsza towarzyszyła już naszym biografiom : Hitler przekształcił na krótko Bałtyk w wewnętrzne morze niemieckie. Drugi powrót Polski nad morze różnił się zdecydowanie od pierwszego : nie czekaliśmy na wyznaczenie nam granic przez koferencję pokojową, ale w toku działań wojennych , ale daniną krwi Wojsko Polskie wyzwolony pas wybrzeża od Mierzei Wiślanej po ujście Odry. Dzięki dyplomatycznemu poparciu ze strony rządu ZSRR istniejąca już granica Polski nad Odrą i Bałtykiem została potwierdzona przez Konferencję Poczdamską. Tak owocowało narodowe doświadczenie okresu rozbiorów i II Rzeczypospolitej.

Wyrosła nasza flota handlowa, obecna dziś na wszystkich oceanach świata. Flotą dalekiego zasięgu dysponuje też rybołówstwo morskie. Przemysł stoczniowy należy do czołówki światowej.

Z miłości do morza, tęsknoty, marzeń i wyobraźni politycznej, a przede wszystkim z pracy rodzi się morska świadomość współczesnych Polaków. W jej modelowaniu olbrzymią rolę ma do spełnienia szkoła. Warto przy tym pamiętać, że morze jest również szansą dla samej szkoły na wzbogacenie i uatrakcyjnienie form pracy dydaktycznej i wychowawczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz