piątek, 10 października 2014

POMNIK DZIECIOM WOJNY

To nie jest pomnik żołnierskiej chwały, chociaż odsłaniany w 75 lat po wybuchu krwawej, okrutnej II wojny światowej.
To zaklęty w kamieniu przejmujący krzyk bezsilnej rozpaczy setek tysięcy bezbronnych dzieci polskich i całej Europy skazanych na los niewolników w XX wieku pod hasłem robót przymusowych w III Rzeszy niemieckiej. Dzieci wydartych przemocą z ramion matek i ojców, skazanych na wynarodowienie albo zagładę w imię szaleńczych celów nazistów. Także całe rodziny polskich patriotów były skazane na okrutny los wegetacji w głodzie i chłodzie  na nieludzkiej niemieckiej ziemi przesiąkniętej nienawiścią do niższej rasy, do której zakwalifikowano nas, Polaków,
Byłem dzieckiem wojny, chociaż tego pojęcia nie znalazłem w Wielkiej Encyklopedii Powsszechnej PWN. W pamiętnym roku 1942 jechałem przez kilkanaście dni w tzw, bydlęcym wagonie do Prus Wschodnich na długą głodówkę i rozstanie z połową rodziny. Nie wytrzymał okrutnej gehenny młodszy brat, zmarł w zarządzonej ucieczce przed nacierającym od wschodu frontem. Nie odnalazłem nigdy miejsca jego pochówku. Żandarmi zabrali ojca na prowizoryczny posterunek. Już do nas nie wrócił i nie znam jego dalszego losu, mimo poszukiwania przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Czy to tylko jednostkowy przykład doznanych krzywd? Nic bardziej błędnego.
W Niemczech czekała nas ciężka katorżnicza praca od świtu do nocy u bauera Dawida Penschucka w wielkim gospodarstwie rolnym. Nas - to znaczy także dzieci. Wiosną przebieraliśmy zmarznięte ziemniaki z wielkich kopców, zimą zwoziliśmy grube gałęzie z drzew i pnie przeznaczone na opał, piłowaliśmy je i rąbaliśmy ciężkimi siekierami, latem pasłem wielkie i krnąbrne konie pociągowe. Byliśmy zawsze głodni i cierpieliśmy na choroby układu pokarmowego. Codzienne menu - to zupa z brukwi, lebiody, a nawet młodej pokrzywy. Osolona
nadawała się do jedzenia.Podobnie jak ziemniaki z odrobiną zsiadłego mleka. Wiecznie brakowało chleba, czarnego, podobno pieczonego z dodatkiem do mąki trocin. Pamiętaliśmy jeszcze smak polskich chlebowych sucharów, które wieźliśmy w lnianych woreczkach do Prus Wschodnich, twardych jak kamień, ale po zamoczeniu w wodzie pachnących Ojczyzną.   Smacznych, za którymi tęskniliśmy do końca wojny. Ponad 3 lata na  wrogiej obczyźnie.
Mieszkaliśmy w drewnianych, podszytych wiatrem barakach. Szpary w ścianach rodzice uszczelniali mchem i słomą. Zima oznaczała pasmo chorób i wycieńczenia. Nie widzieliśmy lekarza czy nawet pielęgniarki. Słabsze dzieci po prostu umierały. Nikt nie słyszał o szkole dla dzieci - niewolników. Kiedy skończyła się  wojna - miałem 10 lat i nie umiałem ani czytać, ani pisać. Z trudem nadrabiałem stracony czas życia. A Janusz Korczak - wielki znawca i przyjaciel dzieci - tak mądrze i pięknie pisał w swoich książkach:
‘Bez pogodnego, pełnego dzieciństwa życie dorosłe staje się kalekie”.
Nam brutalnie, przemocą zabrano dzieciństwo, wojna zdeptała prawo do miłości i radości, wykoślawiła dziecięce pełne człowieczeństwo. Jeszcze nikt nie opisał wyczerpująco kilkuletniej katorgi setek tysięcy dzieci - niewolników w XX-wiecznej, cywilizowanej Europie. Ten bolesny rozdział dziejów wypadł z kroniki Europy. To  nie zmowa milczenia,  ale  niewiarygodna wręcz trudność przekazania  bezkresu dziecięcego cierpienia  i płaczu, które nie znajdują nazwy w ludzkiej  mowie i pojedyńczych słowach. A przecież trzeba o tym pamiętać nawet po przebaczeniu zbrodni w zgodzie z chrześcijańską etyką. Ta kompozycja pomnikowa nie jest wezwaniem do nienawiści, jest przypomnieniem smutnej prawdy o tragedii wojny, która i dzisiaj zbliża się do granic starej i zadufanej w swoim bezpieczeństwie Europy.
Cytowany Janusz Korczak wypowiedział i taką złotą myśl, która stanowiła motto pracy pedagogicznej szkoły, którą kierowałem w Bolesławcu przez wiele lat.
“Dziecko to pełny człowiek, tylko bardziej bezbronny”.
Bolesławieccy uczniowie byli znani w świecie ze swoich mądrych pokojowych inicjatyw. W Międzynarodowym Roku Dziecka wysłali apel do ONZ z wołaniem o trwały pokój na kuli ziemskiej, na który odpowiedział ówczesny Sekretarz Generalny ONZ Kurt Waldheim w serdecznym liście do szkoły. Na wniosek bolesławieckiej młodzieży ten wielki mąż stanu został odznaczony słynnym i jedynym w świecie “Orderem Uśmiechu”, korespondował zresztą z tą placówką oświatową, co było sensacją eksponowaną przez wiele gazet na świecie.
Na serdeczny list bolesławieckiej młodzieży odpowiedział też ówczesny Prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan, eksponując rangę pokoju i demokracji i życząc młodym szczęśliwego życia w świecie bez wojen. Przykładów mądrego zaangażowania młodych można przytoczyć wiele i stanowi to optymistyczne przesłanie ku przyszłości. Dajmy dzieciom prawo głosu, możliwość wypowiedzenia się w zgodzie z uchwaloną przez ONZ Deklaracją Praw Dziecka. Kiedy dziecku dzieje się krzywda - cały świat powinien płakać. Bolesławiec był zawsze miastem niezwykłym, wyróżniającym się, przecierał pionierski szlak postępu i zbiorowych ambicji. Ten symboliczny obelisk jest nawiązaniem do martyrologicznej przeszłości, ale też apelem i wezwaniem do patriotycznej reflleksji, do obywatelskiego zaangażowania w tworzenie nowej  rzeczywistości ojczystego kraju.
Czasy się zmieniają. 75 lat po wybuchu II wojny światowej w niemieckim parlamencie przemawiał polski Prezydent Bronisław Komorowski. To wiele  mówiący symbol pojednania i przebaczenia, ale nie zapomnienia bolesnej prawdy o przeszłości. Ten pomnik również o tym zaświadcza. To ostrzeżenie - nigdy więcej wojny.
Niech nad naszą piękną Ojczyzną - Polską - zawsze świeci słońce, słońce wolności, nadziei, słońce - symbol miłości i twórczej ludzkiej pracy.
A skromny obelisk - ten znak narodowej ludzkiej pamięci o martyrologii pokolenia dzieci wojny  niech będzie małym uzupełnieniem historycznej wiedzy o losach ludzi, którym wojna zabrała prawo do radosnego, pełnego dzieciństwa.
Ziemia - upodlona wojną - zawsze rodzi gorzkie owoce i bezmiar bólu. Jeszcze raz powtórzę to ważne zdanie : n i g d y   w i ę c e j     w o j  n  y .
---oooo0oooo--
    
/ Moje wystąpienie na uroczystości odsłonięcia pomnika DZIECI WOJNY w Bolesławcu dnia 18 września 2014 roku/.

Komentarz autorski.PAMIĘĆ ZAKLĘTA W KAMIENIU.
Całe dojrzałe życie i pracę pedagogiczną w szkolnictwie poświęciłem edukacji patriotycznej i modelowaniu postaw obywatelskich młodego pokolenia Polaków. Wzorem Janusza Korczaka usiłowałem wyzwolić w dziecięcym życiu uczniów wszystkie barwy tęczy, zrekompensować uczuciem całą siermiężność powojennego losu sierot i półsierot, do których sam również należałem. Świadomie eliminowałem z zakątków pamięci przeżyty czas pogardy, strachu, przemocy, zniewolenia, zezwierzęcenia etyki i obyczajów, które pozostawia po sobie smuga cienia wojny. Kiedy dziś o wojnie mówią złotouści kaznodzieje, którzy nie przeżyli jej grozy i okrucieństwa - w głębi duszy budzi się protest i sprzeciw. Trzeba uhonorowac w książkowym tekście prawdę, obnażyć autopsję, co jest nawet po latach szczególnie bolesnym zabiegiem. Prawdę o cierpieniu, strachu, śmierci, bolesnych rozstaniach, przemocy, autentycznym niewolnictwie. Żeby żaden wnuk nie powiedział ; - Dziadek, koloryzujesz i fantazjujesz …
Nie ma w tym tekście próby szukania sławy i zasług, nie ma słowa o bohaterstwie. Nie byliśmy bohaterami, bo i wiek nie ten i możliwości buntu - źadne, żadnych praw wolnego człowieka, bo zdeptał je ciemiężca. Mieliśmy jedynie prawo do cierpienia i umierania. “Ludzie ludziom zgotowali ten los …” - jak napisała w swojej książce znana pisarka. Katorżnicza praca rujnowała zdrowie i organizm małych dzieci, niweczyła wątłą nić życia i trwania. Nikt nie myślał o barykadach i walce.
To była autentyczna zbrodnia przeciw ludzkości, którą rozliczyć może tylko sprawiedliwy Demiurg, Stwórca.
Dawno zneutralizowały się i zagasły w nas pokłady złych myśli, mściwości - jeśli w ogóle w nas były. Ktoś wypowiedział mądre zdanie:
“Cóż z tego, że czerpiesz z życia pełnymi garściami, kiedy to co najcenniejsze przecieka ci między palcami …” W rozbitych, zdeformowanych wojną sierocych rodzinach nie dało się czerpać z życia pełnymi garściami, bo tkwiło w nich pokolenie bezbronnych i okrutnie skrzywdzonych dzieci wojny z bagażem tragicznego losu i życiowego doświadczenia. Pokolenie bez dzieciństwa, utopione w oceanie łez, bojące się nieznanego jutra.

A przecież szukaliśmy miłości, ciepła domowego ogniska. Chcieliśmy być normalni, żyć normalnie, tworzyć normalne kochające rodziny. Moja żona /zmarła przed 14 laty/ nie znała swoich rodziców zamordowanych przez Ukraińców na Rzeszowszczyźnie. Też tragiczne dziecko wojny, boleśnie skrzywdzone przez okrutny los. Przeżyliśmy razem we wspólnym domowym gnieździe prawie 44 piękne, niezapomniane lata. Wypełnione po brzegi pracą i miłością. Na przekór losowi. Samodzielnie, w trudzie i znoju. Szczęśliwi do końca.
Nie zawsze udawało się nam podążać za swoimi marzeniami, chociaż człowiek jest stworzony do modelowania rzeczy pięknych i wielkich, do pozostawienia po sobie trwałego śladu. Pozostaną po nas synowie i wnuczęta, oni pomnożą - być może - trud i dorobek naszego życia w zwielokrotnionym wymiarze. I to byłby cenny laur w rodowej biografii.
Na festiwalu piosenki w Sopocie rosyjska artystka /wokalistka/ Miansarowa śpiewała piękną piosenkę o życiu- “Puść wsiegda budziet-sołnce”/Niech zawsze będzie słońce/. Dziś świeci już jasne słońce nad polską ziemią, błękitnieje niebo, matki pochylają się nad kołyskami dzieci, ojcowie czują się bezpieczni. Pogodne dzieciństwo stało się codziennym przywilejem.
Mojemu pokoleniu dzieci wojny tego zabrakło. I to bardzo boli nawet na ostatnim etapie krętej ścieżki losu.
Paweł Śliwko
PS. Redaktorka lokalnej TV “Azart-Sat” opracowała wzruszający reportaż z tego niecodziennego wydarzenia, trafnie i bardzo inteligentnie rozszyfrowując istotę problemu złożonego w swojej wewnętrznej strukturze poznawczej i polityczno - społecznej. Wioletta Juchaniuk nie  pierwszy raz ukazała swój mistrzowski profesjonalizm i dzienikarski talent na przekór urzędowej sztampie i tzw, jedynej słusznej racji. Za to składam autorce wyrazy pełnego uznania i szacunku jako były długoletni prasowy dziennikarz. Nie wnikam w szczegóły, bo to już przebrzmiała historia, jedna z piękniejszych i smutniejszych - z racji tematu - kart w  dziejach naszego miasta.Dodam jednak kilka luźnych uwag do tematu, bo ma on swoje “drugie dno” i wymaga drobnego uzupełnienia.
Na sesji Rady Miasta zgłosiłem interpelację w sprawie budowy pomnika “Dzieci Wojny” w innej postaci słownej treści. Konkretnie - był to projekt wykorzystania stojącego przy murach obronnych ul. Kosiby dużego granitowego kamienia wśród zagospodarowanych roślinnych skwerów /zieleńców/ dla umieszczenia na nim czarnej granitowej tablicy pamiątkowej z krótkim cytatem Janusza Korczaka :”Dziecko to pełny człowiek, tylko bardziej bezbronny” oraz merytorycznym tekstem :
“DZIECIOM WOJNY - TRAGICZNYM NIEWOLNIKOM III RZESZY NIEMIECKIEJ NA ROBOTACH PRZYMUSOWYCH. Mieszkańcy Bolesławca”. Kwiecień 2014 r.
Ze wzgłędu na dobrosąsiedzkie stosunki z Niemcami lokalne władze samorządowe zrezygnowały z pełnej prawdy historycznej na rzecz wiedzy uogólnionej bez wykazania imiennie sprawców tragedii narodowej nie tylko Polaków. Nie jestem germanofobem, rachunku moich osobistych krzywd nie da się wyrównać, przeżyłem już boleśnie upokorzenie jakim było utworzenie Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie i wypłacenie symbolicznej jałmużny przez bogate państwo niemieckie setkom tysięcy żyjących jeszcze - nierzadko w skrajnej biedzie - dziś już bardzo starych i schorowanych byłych “dzieci wojny” deportowanych do robót przymusowych w III Rzeszy. Może przesadziłem z ilością osób “uszczęśliwionych” markową jałmużną , nie wiem. Za trzy lata niewoli - głodu, chłodu i codziennego ocierania się o śmierć - trzy tysiące złotych z drobnymi groszami, za krótszy pobyt nawet tylko kilkaset złotych. Kpina, nieporozumienie, niewiedza - nie umiem nazwać tej decyzji, międzynarodowego porozumienia.
Wstydzę się szerzej komentować ten bolesny i smutny temat uwłaczający godności Polaka i obywatela wspólnej Europy.
A mimo wszystko dziś nie noszę w piersi złych uczuć, wołam jedynie o prawdę i modlę się o nią w kościele. Może nasze prawnuki dopiszą kilka nowych zdań na pomniku. Z pominięciem współczesnych emocji i różnicy zdań. Ja swoje credo wyłożyłem młodzieży w toku wystąpienia przed odsłonięciem pomnikowej kompozycji. Rzetelnie, prawdziwie, bez cienia fałszu czy przesady. Tak było. Niestety.
A na kamiennym obelisku utrwalony na pamiątkowej tablicy napis brzmi :
“DZIECIOM - BEZBRONNYM OFIAROM WOJEN”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz