sobota, 28 września 2013

W HERBOWEJ TARCZY. Historia szkoły nr 8.


Ubolewam nad tym, że bezpowrotnie zaginęła znaczna część manuskryptów w postaci tomów kroniki szkolnej, nie da się więc precyzyjnie odtworzyć w chronologicznym porządku wszystkich zdarzeń i faktów związanych z bogatymi dziejami nietypowej placówki oświatowej, Nie znalazłem w ocalałym materiale dokumentacyjnym np. wzmianki o tym, że szkoła chlubiła się najładniejszą i najbogatszą w kraju Izbą Pamięci Narodowej, w której zgromadzono około 30 historycznych sztandarów, w tym bezcenny sztandar Zgrupowania Partyzanckiego im.’Jeszcze Polska nie zginęła’ z Kresów Wschodnich, które walczyło po dowództwem płk. Roberta Satanowskiego.




Szkolna Izba Pamięci Narodowej odznaczona przez Radę Ochrony Pomników Walk i Męczeństwa Złotym Medalem, stanowiła swoiste sanktuarium wychowania patriotycznego szkolnej społeczności. Przebogaty zbiór wzruszających, autentycznych, różnorodnych, przebogatych eksponatów ilustrował namacalnie martyrologię narodu polskiego w czasie drugiej wojny światowej przez pryzmat biografii poszczególnych ludzi. Czyniła wstrząsające wrażenie na zwiedzających, stanowiła otwartą dla wszystkich księgę ojczystych dziejów bez zafałszowań i upiększeń.


Od utworzenia Izby Pamięci w naszej szkole  zaczęła się konstrukcja oryginalnego autorskiego minisystemu pracy wychowawczej szkoły. Okazał się niezwykle efektywny i z biegiem lat wzbogacał się o nowe wątki np. w sferze bogatej szkolnej obrzędowości. Przykładowo - dostojnych gości witaliśmy w holu przed IPN gongiem okrętowego dzwonu ze statku m/s ‘Bolesławiec’. (Nazwę statku miasto zawdzięczało staraniom i zasługom naszej szkoły w sferze wychowania morskiego młodzieży - był to drugi filar naszego systemu wychowawczego). Zakończenie wizyty odbywało się w wypełnionej po sufit pięknymi malarskimi freskami auli, gongiem dzwonu okrętowego ze statku m/s ‘Jan Matejko’. (Od tego statku zaczęła się historia morza w grodzie nad Bobrem. Byłem organizatorem, założycielem i pierwszym dyrektorem Szkoły Podstawowej Nr 4, nadając jej imię Jana Matejki, pierwsze w dziejach lokalnej oświaty - następną w kolejności szkołą, która dostąpiła tego zaszczytu było Liceum Ogólnokształcące im, Władysława Broniewskiego) ‘Czwórka’ jako pierwsza w mieście i powiecie bolesławieckim otrzymała swój sztandar [wg. mojego projektu plastycznego] ,co nie należało do rzeczy łatwych w pionierskich ciągle latach tworzenia etosu polskości na Ziemiach Odzyskanych.
Wracam jednak do doświadczeń pedagogicznych ‘Ósemki’.W holu na kamiennym podwyższeniu stał rząd wykonanych z brązu urn kryjących ziemię z pól bitewnych Wojska Polskiego. Niżej płonął wieczny znicz obok wykutych w żelazie dwóch mieczy - symbolu wiktorii grunwaldzkiej. Nad kamienną kompozycją dominował wykuty w piaskowcu wizerunek popiersia polskiego żołnierza, poniżej napis ‘Żołnierzom - obrońcom Ojczyzny’. Cały segment ściany zagospodarowano fotografiami i dokumentami poświęconymi pamięci generała Franciszka Kleeberga. Po przeciwnej stronie holu na wmurowanym w ścianę podeście umieściliśmy ceramiczną rzeźbę głowy dziewczyny - sanitariuszki z Powstania Warszawskiego. Znalazł się tu również tryptyk obrazów poświęcony heroicznej walce powstańców w stolicy, który ofiarowała szkole artystka z Augustowa. (Autorkę odnalazłem w reportażu czasopisma i skontaktowałem się listownie).



Hol sanktuarium IPN od korytarza szkolnego oddzielała ogromna, wykonana artystycznie żelazna i aluminiowa krata przesuwana na rolkach - piękny i cenny dar Zakładów Górniczych ‘Konrad’. Całość uzupełniały freski malarskie z herbami miast współpracujących ze szkołą - Gdynią, Helem, Szczecinem, Gdańskiem, Wałbrzychem.


Metalową szafkę kryjącą akcesoria przeciwpożarowe zasłoniliśmy wykutą w miedzi tarczą z herbem Bolesławca, ustawiając za  nią trzy halabardy - broń średniowiecznych rycerzy. Prawdziwym dziełem sztuki płatnerskiej były wykonane w ZG ’Konrad’ drzwi miedzio - plastyczne złożone z sześciu historycznych godeł Państwa Polskiego i dekoracyjnego ornamentu wokół nich. Całość kompozycji budziła niekłamany zachwyt każdego odwiedzającego naszą szkołę. Niestety, po tym wyjątkowym artystycznym dziele nie ma dziś śladu, a szkoda, bo jest to strata niepowetowana. Strata nie tylko w skali szkolnej, ale też ogólnomiejskiej. Bezmyślność czy zła wola. Nie umiem tego rozsądzić czy rozszyfrować.

O szczegółach więzi ze środowiskiem artystów plastyków piszę w innym miejscu - stanowi to kolejny filar naszych doświadczeń w poszukiwaniu modelu pracy wychowawczej.

poniedziałek, 23 września 2013

PANTA RHEI. Pożegnanie z morzem.



Złota Odznaka "Zasłużony Człowiek Morza"
Wszystko płynie - twierdzili nie bez racji starożytni Rzymianie. Czy najszybciej płynie czas. Nie wiem. Odchodzą bezpowrotnie przyjaciele i to jest obiektywny miernik przemijania, destrukcji w życiu osobistym, zaskakujących i bolesnych zmian, dowód kruchości ludzkiego życia. Nieuchronność losu przeraża i poraża ze względu na naszą bezsilność i bezwolność, lotem w nieznane, tajemniczością wydarzeń następnych dni. Czy zatem trzeba uciekać przed marzeniami, ubrać worek pokutny i czuwać z pokorą na ostateczne zamknięcie księgi życia. Nie wiem, ale tkwi we mnie wewnętrzny bunt przeciw apatii, bierności, obawie przed kalejdoskopem przyszłych zdarzeń. Jako introwertyk nie lubię obnażać publicznie swoich uczuć. Zamykam je szczelnie w psychicznym sejfie i tylko w wyjątkowych chwilach uzewnętrzniam je w kręgu prawdziwych przyjaciół, osób naprawdę mi bliskich. Zdumiewa i zasmuca mnie fakt, że pozostaje ich już tak niewielu …
Nie słyszałem o podziale przyjaźni na emocjonalne, intelektualne czy koniunkturalne, a więc z zimnego wyrachowania, logicznej kalkulacji strat i zysków. Czy w ogóle taki układ można nazwać przyjaźnią. Wątpię. Ale wracam do moich życiowych doświadczeń zdruzgotany smutną wieścią o śmierci ostatniej juź mojej łączniczki z morzem, emerytowanej nauczycielki i dyrektorki szkoły sportowej w Gdyni -  Zofii  Świerczyńskiej.  Zdaję sobie  sprawę z faktu, że to juź moje ostateczne i definitywne pożegnanie z morzem. Zamknięty jeden z ostatnich rozdziałów długiego i bogatego życia,
Kiedyś - przed laty - nadmorskich i morskich przyjaciół mogłem liczyć na pęczki. Piękny czas zapisany w życiorysie złotymi zgłoskami. Wszyscy życzliwi, bezinteresowni, z sercem na dłoni. To im zawdzięczam złotą odznakę ‘Zasłużony Pracownik Morza’, medal 60-lecia Gdyni, liczne wyróżnienia Polskich Linii  Oceanicznych. To oni pomogli mnie ‘wywalczyć’ dla miasta w ostrej konkurencji nazwę statku handlowego m/s ‘Bolesławiec’. Udało się mnie-dzięki oddaniu morskich przyjaciół-zdobyć sympatię i pomoc materialną Polskiej Żeglugi Morskiej w Szczecinie, której beneficjentem była ‘moja’ szkoła Nr 8. Dzięki szczecińskiej firmie rybackiej nasza uczennica odbyła cudowny 3 - miesięczny rejs po wodach wokół Afryki na statku m/s ‘Winieta’. Żeglowali nasi młodzi jungowie po Bałtyku na ‘Zawiszy’ i innych żaglowcach. Odbyliśmy kilkadziesiąt wypraw do zaprzyjaźnionej szkoły w Gdyni i na statki patronackie. Byliśmy z władcą morza Neptunem ‘na Ty’.
Rozpisałem się, a i tak to tylko drobna cząstka ważnych faktów we wzajemnych relacjach. Szanowanej i kochanej Pani Dyrektor gdyńskiej szkoły poświęciliśmy metaloplastyczną tablicę pamiątkową z nazwą Sali Kaszubskiej. Zrewanżowała się przysłaniem do szkoły kilku paczek z zakupionymi przez siebie z własnych oszczędności eksponatami folklorystycznymi. Hojny dar kobiety o wielkim sercu pełnym miłości dla dzieci. Niestety-zawsze uśmiechnięta Zosia odeszła juź na drugą stronę życia,
Pękła ostatnia nić łącząca moje życie z morzem ...
Niedziela, 22 września 2013 roku.