Tylko z pozoru tradycyjny punkt obrad każdej sesji Rady Miasta w Bolesławcu : interpelacje - wnioski - zapytania należy do mało znaczących. Dotyczy on nie tylko doraźnych interwencji i spostrzeżeń rajców, ale też spraw zapomnianych, zaniedbanych, ciekawych i ważnych. Mam spore doświadczenie z tego zakresu, ale ograniczę się tylko do kilku przykładów spraw załatwionych pozytywnie lub negatywnie spośród ponad 60 zgłoszonych na forum publicznym uwag w toku trwania bieżącej kadencji Rady.
Jako radny II kadencji i ówczesny członek Zarządu Miasta /przed 14 laty .../ zgłosiłem wniosek o nadanie jednej z ulic miasta imienia MIECZYSŁAWA ŻOŁĄDZIA, zasłużonego artysty plastyka, znanego także poza lokalnym środowiskiem rzeźbiarza, architekta, grafika, stolarza artystycznego, konserwatora zabytków, a nawet … reżysera sztuk teatralnych wg. własnych tekstów i scenografii, który zmarł w 1996 roku. Mieszkał w Bolesławcu przez wiele lat, tutaj rozkwitł jego talent artystyczny, a swoje dzieła tworzył także m.in. w Jeleniej Górze, Lwówku, Grodźcu /uratował przed ruiną i częściowo własnoręcznie odremontował monumentalną historyczną budowlę - zamek obronny na szczycie bazaltowego powulkanicznego kopca/, obrazy związane ze sztuką sakralną pozostawił po sobie w kilkunastu kościołach Dolnego Śląska. Wniosek zyskał akceptację radnych, ale nie doczekał się realizacji.
Trauma po śmierci ukochanej żony wyłączyła mnie z ubiegania się o mandat radnego i z życia społecznego w środowisku przez trzy kolejne kadencje. Z marszu - bez banerów, plakatów, szaleńczej propagandy wizualnej, bez rytuału wojen podjazdowych i brudnych anonimów - wygrałem rywalizację z wieloma “pewniakami” . Zostałem radnym któryś raz z rzędu, jak zawsze niezależnym, skupionym w działaniu na sprawach lokalnej wspólnoty.
Już na początku kadencji powróciłem w interpelacji do nazwania ulicy imieniem Mieczysława Żołądzia. Poszerzyłem pierwotną propozycję o rozwiązania alternatywne : jeśli nie nazwa ulicy /chociaż mamy w mieście dziwne i nic nie znaczące nazwy, np. ul. Śluzowa czy 10 Marca/, to nazwanie imieniem mistrza pędzla i palety czy rzeźbiarskiego dłuta reprezentacyjnej SALI ŚLUBÓW w Ratuszu, którą sam zaprojektował i ozdobił trwałymi ściennymi freskami i okiennymi witrażami, a sąsiednie pomieszczenie także galerią portretów historycznych władców, wizerunkami Orłów na przestrzeni dziejów i innymi akcentami historycznymi. Kolejna możliwość godnego uczczenia pamięci zasłużonego dla miasta człowieka to umieszczenie PAMIĄTKOWEJ TABLICY na murze kamienicy przy tzw. Bramie Piastowskiej, którą zdobią powiększone kompozycje przestrzenne dawnych pieczęci miejskich, zaprojektowane i wykonane przez zmarłego artystę. W tej kamienicy mieszka do dzisiaj jego żona i rodzina.
Wrocławskie “Ossolineum” opóźnia się z przygotowaniem i wydaniem okolicznościowego albumu z reprodukcjami dzieł bolesławieckiego twórcy. Warto zatem - bo to najwyższa pora - zdobyć się na dodatkowy wysiłek i godnie uczcić jego pamięć, o co bezskutecznie zabiegałem już w dość odległej przeszłości.
Kończy się kadencja Rady Miasta, a ulicy im. Mieczysława Żołądzia wciąż nie ma. Pozwolę sobie na przybliżenie czytającym dwóch dokumentów akceptujących interpelację i tajemnicze “zdjęcie” z porządku obrad gotowej do przegłosowania uchwały w tej sprawie. Cuda zdarzają się także w Bolesławcu, o czym za chwilę napiszę w komentarzu.
7 lutego 2011 roku otrzymuję sympatyczny list podpisany przez I Zastępcę Prezydenta Miasta, którego fragment cytuję :
“Odpowiadając na Pana interpelację w sprawie uczczenia pamięci zasłużonego dla Bolesławca artysty plastyka Pana Mieczysława Żołądzia informuję, że z aprobatą przyjmuję Pana inicjatywę”.
/ … /Skan dokumentu w załączeniu.
Dnia 02.06.2011 r. gotowy jest druk Uchwały Rady Miasta “w sprawie nadania nazwy ulicy na terenie miasta Bolesławiec”.
Po wyszczególnieniu podstawy prawnej w p. 1 sformułowano zapis:
“Nowo utworzonej ulicy /drodze wewnętrznej/ położonej w południowo - wschodniej części miasta, stanowiącej działkę nr 564 o pow. około 0,2060 ha /.../ Bolesławiec - 13 nadaje się nazwę “ulica Mieczysława Żołądzia”.
P.2.Przebieg i granice ulicy wymienionej w ust.1 oznaczone są na mapie stanowiącej załącznik do niniejszej uchwały.” /.../
Załączam także skan uzasadnienia uchwały - w oryginalnym dokumencie. Miałbym prawo do pełnej satysfakcji osobistej, gdyby nie tajemnicze kulisy tej sprawy, o których nikt mnie nie poinformował ani wcześniej, ani później. Cóż - daleko nam do manier Wersalu …
Pada wniosek o zdjęcie z porządku obrad sesji Rady Miasta uchwały poprzednio zaakceptowanej przez wszystkie komisje. Tylko ja głosuję przeciw. ‘Nec Herkules contra plures” - jak głosili starożytni Rzymianie. Dopowiem więcej - już od siebie. Mściwość jest cechą ludzi prymitywnych i złych. Nie wiem, komu porywczy artysta nastąpił na odcisk, tylko domyślam się intencji wysokiego sądu, tym razem omylnego i zaściankowego.Wyrok dotyczył tym razem poglądów, a nie zasług. W cywilizowanym świecie obowiązuje zupełnie inna metodologia oceny zjawisk społecznych i osobowości jednostki, człowieka. Mamy prawo różnić się między sobą. Nie tylko w zakresie statusu majątkowego. Trzeba szanować psychiczną odrębność człowieka.Wielcy artyści też popełniali błędy, nawet jeśli w portretowanych postaciach apoteozowali ludzi miernych czy niesympatycznych. To specyficzny przywilej ich autonomicznego talentu i niezależności w mysleniu.
A Bolesławiec nadal nie ma ulicy imienia Mieczysława Żołądzia. Jesteśmy na szczęście w Europie. Demokratycznej Europie. Może w następnej kadencji Rady Miasta - już beze mnie - któryś z rajców powtórzy moją interpelację z pełnym skutkiem? Tego życzę mieszkańcom pięknego i dumnego nadbobrzańskiego grodu.
Kolejny wniosek dotyczył nazwania reprezentacyjnej SALI RAJCÓW miejskiego Ratusza w Bolesławcu /ta nazwa to mój pomysł z II kadencji rady/ imieniem urodzonego tutaj wybitnego niemieckiego poety i polskiego dyplomaty MARCINA OPITZA /1597 - 1639/. Byłoby to zarazem symboliczne podkreślenie partnerskich więzi naszego miasta z Siegburgiem /RFN/ w XX rocznicę podpisania umowy o współpracy /jubileusz wypadał w roku 2012/ i wyeksponowanie uniwersalnych wartości kultury, która nie uznaje granic w zjednoczonej Europie. Bolesławiecki poeta stworzył podstawy niemieckiego języka literackiego i co dla nas szczególnie interesujące, ważne i istotne - na długie lata związał swoje losy z Polską jako dyplomata w służbie jedynego polskiego “morskiego” króla Władysława IV Wazy.
Ten ostatni fakt - związków wybitnego poety z morzem - spowodował wzniesienie na posesji byłej “morskiej” szkoły nr 8 okazałego pomnika ku jego czci jako oryginalnej inicjatywy szkolnej społeczności. Kompozycja została zbudowana z dwu fragmentów oryginalnych greckich kolumn z białego marmuru zwieńczonych miniaturą wykutego w miedzi średniowiecznego żaglowca /dar Zakładów Górniczych “Konrad”, dzieło pracownika kopalni p. Jana Siarkowskiego/ oraz okrętowej kotwicy i granitowych głazów narzutowych. Mimo upływu czasu pomnik na posesji dzisiejszego Gimnazjum Nr 3 zachował się niemal w pierwotnej postaci - z wyjątkiem zaginionego lub zniszczonego żaglowca.
Przed zakończeniem II wojny światowej istniał w naszym mieście inny pomnik Marcina Opitza, eksponowany na starych pocztówkach.
Sugerowałem przyjęcie następujących wniosków. Nazwanie SALI RAJCÓW imieniem MARCINA OPITZA, co służyłoby symbolicznie dalszemu zbliżeniu i ożywieniu współpracy polsko - niemieckiej na szczeblu miast partnerskich, ale również w szerszym wymiarze regionalnym. Poetyckie przesłanie stanowiłoby symboliczny nakaz dla rajców, aby w tym miejscu mówić pięknie i mądrze - nawet przy różnicy poglądów. Akt nadania sali imienia można było połączyć z powtórnym - oficjalnym - odsłonięciem odrestaurowanego pomnika Marcina Opitza przy Gimnazjum Nr 3 - wzbogaconego o okolicznościową tablicę pamiątkową. Udział gości z innych miast partnerskich nadałby imprezie rangę międzynarodową jako oryginalna forma promocji Bolesławca w Europie.
Pomysł nie został przyjęty do realizacji, a szkoda.
Opiszę los jeszcze jednej niespełnionej, praktycznie bezkosztowej inwestycji w kulturę i dekorację miasta. Interpelacja miała swoją wagę i rangę głównie z punktu widzenia symboliki i estetyki miasta, gdyż Bolesławiec posiada największą i najcięższą w kraju KOTWICE OKRĘTOWĄ wagi ponad 10 ton, która stanowi główny akcent kompozycji pomnikowej poświęconej “LUDZIOM MORZA” /treść tablicy pamiątkowej na kamiennym obelisku stojącym obok kotwicy/ przy budynku Gimnazjum Nr 3. Lokalizacja pomnika nie ma dziś związku z pracą nowej placówki oświatowej /nasyp ziemny przy końcowej - dobudowanej części gmachu szkoły/. Tymczasem interesująca historia cennego eksponatu zasługuje na pełniejsze wyeksponowanie, gdyż łączy się z “morskim” rozdziałem dziejów miasta, które miało w niezbyt odległej przeszłości nawet swój statek - imiennik m/s “Bolesławiec”.
Kotwica stanowiła element wyposażenia największego polskiego morskiego masowca /tankowca/ o wyporności ponad 100 tysięcy ton i została “zgubiona” /zerwała się z łańcucha/ przy zacumowaniu u wejścia do portu w Świnoujściu. Patronat nad kolosem okrętowym m/s “Karkonosze” sprawowało miasto Jelenia Góra jako naturalna stolica gór Karkonosze. Olbrzymią kotwicę zlokalizowali w akwenie i nie bez trudu wyłowili płetwonurkowie z miejscowego garnizonu Marynarki Wojennej, ale przeznaczyli ją nie dla miasta - imiennika statku, ale dla “morskiej” szkoły Nr 8 i dla “najbardziej morskiego miasta w głębi lądu”, jakim w owym czasie był Bolesławiec. Pominę inne szczegółowe i nader ciekawe fakty z tym związane, można je odnaleźć w kronikach szkolnych i notatkach prasowych. Przykładowo - miasto nie miało odpowiedniej wielkości dźwigu dla wyładowania kotwicy i ustawienia jej w odpowiednim miejscu, dopiero radziecki garnizon wojskowy w Trzebieniu przyszedł z pomocą, długo szukaliśmy odpowiedniego bloku skalnego granitu dla utworzenia kompozycji pomnikowej, znaleźliśmy wreszcie czarny sjenit na tablicę pamiątkową, wykonaliśmy ze stali nierdzewnej dekoracyjne nakrętki itp, Wszystko bezpłatnie, wszystko stanowiło dar serca i odruch dobrej woli licznych darczyńców, bezinteresownych sponsorów. Mieliśmy tę satysfakcję, że imponujący urodą i rozmiarami pomnik poświęcony Ludziom Morza odsłaniał autentyczny Człowiek Morza - Kapitan Ż. W. Tadeusz Kalicki.
Po wizji lokalnej radnych, członków Komisji Oświaty, Kultury i Nauki na budowie Parku Wodnego /dzisiejszy kompleks kąpielowy “Orka”/ wszyscy byli zgodni, że przy krytej pływalni jest najlepsze miejsce dla przeniesienia kotwicy - pomnika jako symbolu wody, morza, historii fascynacji edukacją morską w naszym mieście. Byłaby to jeszcze jedna z ciekawostek i atrakcji naszego grodu nad Bobrem, pod warunkiem starannego zagospodarowania tego niecodziennego zabytku w otoczeniu imponującego nowoczesnością ośrodka wodnego.
Czy coś się zmieniło od czasu złożenia interpelacji? Tak, została doszczętnie zniszczona tablica pamiątkowa z pięknym i godnym napisem wykutym w kamieniu : LUDZIOM MORZA. Czy rzeczywiście trzeba wymazać z ludzkiej pamięci długoletni epizod związków z morzem naszego miasta? Boli mnie postawienie takiego pytania.
Paweł Śliwko